"Nie dojdzie do postępowania sądowego – mówi rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk. – Śledztwo zostanie umorzone, co oznacza, że nikomu z Rosjan nie zostaną postawione zarzuty". Stanowisko Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej jest więc takie samo jak moskiewskiego MAK, które wydało swą opinię w raporcie przedstawionym w styczniu 2011 roku. Winnymi katastrofy są więc polscy piloci – twierdzą Rosjanie – a kontrolerzy smoleńskiego lotniska pracowali bez zarzutów, a ponadto lotnisko Siewiernyj było dobrze przygotowane do przyjęcia polskiej delegacji.
Bez zarzutów pracowali też i pracują polscy prokuratorzy (może z wyłączeniem prok. Marka Pasionka), produkując setki tomów akt i zajmując się wszelkimi wątkami, by (świadomie lub nie) zrealizować myśl Miedwiediewa. Myśl prostą i jasną: Nie powinno być rozbieżności w wynikach śledztw w obu krajach. Tych różnic oczywiście nie będzie, gdy – z braku podstawowych dowodów – prokuratorzy polscy opierają swe wnioski na rosyjskich dokumentach, których wartość poznawcza i dowodowa jest co najmniej problematyczna.
Wczoraj prokurator generalny Andrzej Seremet powiedział w TVP1, iż "nie ma najmniejszego śladu, który wskazywałby, że na pokładzie Tu-154M doszło do wybuchu". Stwierdził też: "Ostateczne wyniki badań ciała Zbigniewa Wassermanna wskazują, że nie odnotowano skutków fali uderzeniowej bądź akustycznej, co też osłabia taką tezę". Andrzej Seremet zapewnił: "Prokuratorzy nie są głusi na pewne informacje, które pojawiały się w przestrzeni publicznej lub wynikają z prac zespołu Antoniego Macierewicza".
Prokuratura postara się, by polskie śledztwo było zakończone do 10 kwietnia 2013 roku. Powiedzmy sobie jasno: quasi-śledztwo. Nic nowego nie usłyszymy, nikt nie będzie winny, bo jest kryty przez 'nieznane’ moce lub wybroni go niedoświadczony nawet adwokat, który bez większego trudu podważy ruskie papiery. Będą istniały w Polsce dwie 'prawdy’ (wypadkowa i wybuchowa) o wielkiej tragedii narodowej. To że była to tragedia, a w dodatku wielka i narodowa, nie wie ogół społeczeństwa. I nie chce wiedzieć.
Tylko niewielka część, ta sól polskiej ziemi, będzie myśleć o tym, że była to dziwna i tajemnicza katastrofa. Niejeden będzie mówić (może niedługo już tylko prywatnie) o zamordowaniu uczestników polskiej delegacji udającej sie do Katynia. Niektóry będzie szukał, stawiał dalsze pytania i starał się na nie odpowiedzieć. Czasem zakręci się łza w oku, bo żal… Żal za tym, czego już nie ma. Wolnej Polski.