Gdy znalazł się Rosjanin-prawdziwy przyjaciel Polski, który chociaż parę kawałków samolotu uratował przed zniszczeniem i chciał oddać przedstawicielom jakichś władz z Polski, to za to może teraz pójść siedzieć.
Na Wirtualnej Polsce przeczytałem, że przedstawiciel Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej zapowiedział, że wobec mieszkańca Smoleńska, u którego w marcu znaleziono fragmenty polskiego Tu-154, który rozbił się niedaleko Smoleńska mając na pokładzie 96 osób wraz z prezydentem Lechem Kaczyńskim, podjęte zostaną decyzje procesowe. „Nie wykluczył on, że przeciwko tej osobie wszczęte zostanie śledztwo z artykułów: 158 (kradzież) i 175 (kupno lub sprzedaż przedmiotów pochodzących z przestępstwa) Kodeksu Karnego Rosji”.
Nasuwa się pytanie, z jakiego przestępstwa pochodzą te przedmioty. Dzięki Ewie Kopacz która teraz pełni funkcję Marszałka Sejmu, a jeszcze niedawno była ministrem zdrowia, wiemy, że miejsce katastrofy polskiego samolotu „nasi rosyjscy przyjaciele” raz dwa przegrzebali metr czy dwa metry w głąb. Skoro tak było to trudno przypuścić, żeby „nasi rosyjscy przyjaciele” przeoczyli jakiś fragment. W takim razie mogą to być szczątki innego samolotu. Ale czy w okolicach Smoleńska była jeszcze jakaś inna katastrofa lotnicza? Chyba nie, bo jakoś w telewizorze ci różni „niezależni eksperci” nic o tym nie mówili. Wygląda więc na to, że człowiek miał w garażu trochę złomu z jakiegoś samolotu, o co chyba w Rosji w pobliżu bazy lotniczej nie tak trudno. Ale to nie wyjaśnia dlaczego zamiast miejscowego milicjanta zajmują się nim tak ważne organa śledcze. Chyba nie sądzą Państwo, że Ewa Kopacz mówiąc o przesiewaniu ziemi „rozminęła się z prawdą”. To by bowiem oznaczało, że w państwie „rządzonym” (cudzysłów dlatego, że tak naprawdę III RP rządzą służby specjalne z komunistycznym rodowodem) przez Platformę Obywatelską im ktoś jest większą świnią tym jest wyżej. Wiadomo, Polską rządzą fachowcy i stąd te wszystkie sukcesy.
„O odnalezieniu szczątków Tu-154M poinformowali w połowie marca samorządowcy ze stołecznego Ursynowa po powrocie ze Smoleńska. Przekazali oni, że podczas wizyty na miejscu katastrofy zostali zaczepieni przez okolicznego mieszkańca, który zaprowadził ich do swojego garażu i pokazał m.in. części wraku samolotu. Burmistrz Ursynowa Piotr Guział ujawnił, że mężczyzna posiadający szczątki samolotu mówił, iż odkupił je od zbieraczy złomu. – Dokonaliśmy dokumentacji zdjęciowej i odeszliśmy z tamtego miejsca – powiedział. Guział dodał, że towarzyszący polskiej delegacji przedstawiciele lokalnych władz smoleńskich powiadomili o fakcie znalezienia szczątków z katastrofy rosyjską prokuraturę. – Człowiek, który pokazał nam te rzeczy, miał jak najbardziej dobre chęci, nie chciał nam ich sprzedać, tylko oddać; uratował te szczątki, odkupując je od złomiarzy – zaznaczył burmistrz” – tyle WP.
Jak tu nie przytoczyć komentarza internautki o pseudonimie kasia: „Biedny Rosjanin chciał być uczciwy wobec Polaków i oddać im szczątki z katastrofy, żeby mogli wyjaśnić tą sprawę. A Polacy co??? Polacy oczywiście oddają wszystko Ruskom!!! – żeby ci kolejny raz zrobili ekspertyzy i raport "po swojemu"!!! Co za banda nieudaczników rządzi Polską!!! Wciskają ludziom ciemnotę i myślą, że ludzie są tacy głupi i w to uwierzą!!! Zęby się zaciskają, żeby tylko nie skomentować tego ostrzej!!! Inny internauta, onieznajomy, napisał: „Facet pozbierał części pozanosił je do garażu – przeciwko tej osobie wszczęte zostanie śledztwo. Wreszcie mamy winnego”. A summa tak skomentował: „No i mleko się rozlało; chłop kupił części i chciał oddać je Polakom za darmo, a teraz jest skończony. Taka jest rzeczywistość w Rosji. Dobrze dla niego będzie jak uratuje życie”.
Dla władz III RP „rosyjscy przyjaciele” to rosyjskie władze, z agentem KGB na czele. (Jeśli chodzi o Białoruś to z jakiegoś powodu jest dokładnie odwrotnie, przyjaciółmi są opozycjoniści, a Łukaszenka tyranem i despotą, chociaż z Czeczenią Putin rozprawił się nieporównywalnie bardziej bezwzględnie niż Łukaszenka z opozycją na Białorusi.) Z nimi pan premier Donald Tusk kombinował jak nie dopuścić do wspólnej wizyty premiera i prezydenta Polski w Katyniu, im oddał, mimo podpisanych umów, śledztwo w sprawie katastrofy, a „nasi rosyjscy przyjaciele” ani myślą oddać wraku polskiego samolotu, który tam gdzieś niszczeje, ani myślą przekazać czarnych skrzynek , ani myślą rzetelnie prowadzić śledztwo, za to upokarzają stronę polską podając „informacje” o pijanym generale w kokpicie samolotu itd. Wiadomo, jakieś stosunki trzeba z Rosją utrzymywać, ale po co zaraz tak dać się tresować, przecież wszyscy to widzą i wyciągają wnioski. Tym bardziej, że to nic dobrego nie daje, Moskwa i tak robi swoje czy im się pajace znad Wisły podlizują czy nie. Może też o to chodzi, może ten „realizm”, „elastyczność” pana premiera wobec strategicznego partnera Niemiec zostaną docenione w Berlinie i Tusk dostanie jakieś miejsce przy korycie w Brukseli. Zawsze też „nasi rosyjscy przyjaciele” mogą opowiedzieć jak to razem ze stroną polską kombinowali, żeby prezydent Lech Kaczyński nie odbył wspólnej z premierem Tuskiem wizyty w Katyniu. A takie knucie z przedstawicielami innego państwa przeciwko głowie państwa polskiego, to zdaje się coś poważniejszego niż stadion, który mimo, że został już trzy razy otwarty to nadal jest zamknięty. Stąd wniosek, że jak się nie potrafi to lepiej nie brać się za politykę, tylko robić, to co się umie najlepiej, np. kopać sobie piłeczkę z innymi dziadkami. Z KGB żartów nie ma więc nie ma co się dziwić, że te premiery, prezydenty, ministry itp. tańczą jak im „rosyjscy przyjaciele” zagrają.
Przyjmując, że to co podają media w sprawie mieszkańca Smoleńska jest prawdą, można powiedzieć, że jak się znalazł Rosjanin-prawdziwy przyjaciel Polski, który chociaż parę kawałków samolotu uratował przed zniszczeniem (skoro odkupił od złomiarzy to prędzej czy później te kawałki pewnie zostałyby przetopione w hucie, tak jak to zwykle jest ze złomem) i chciał oddać przedstawicielom jakichś władz z Polski (pewnie nie rozróżniał czy to władze państwowe, samorządowe, czy jeszcze jakieś inne), to za to może teraz pójść siedzieć. Widać w Rosji miejsce przyjaciół Polski jest w więzieniu, bo jeśli go zamknął to tak naprawdę nie za gromadzenie fragmentów samolotu, ale za to, że chciał te fragmenty przekazać Polakom.
Nazywam sie Michal Pluta. Mój oficjalny blog i wszystkie teksty: konfederata.bloog.pl.