Rządząca koalicja bez względu na wszystko, chce trwać do jesiennych wyborów parlamentarnych i dlatego nawet „złapana przez opozycję za rękę podczas kradzieży , krzyczy to nie moja ręka”.
1. Wczorajszy wynik głosowania w Sejmie nad wnioskami o votum nieufności dla Ministra Finansów Jacka Rostowskiego i Ministra Skarbu Aleksandra Grada nikogo chyba nie zaskoczył.
Obydwaj panowie zostają na swoich stanowiskach, bo rządząca koalicja stanęła za nimi murem, jakby była ślepa i głucha na merytoryczne argumenty przedstawione w debacie nad ich odwołaniem.
Do tej sytuacji jak ulał pasują słowa z piosenki Wojciecha Młynarskiego „co by tu jeszcze spieprzyć panowie, co by tu…?”, żeby stracić posadę w rządzie Tuska. Wprawdzie parę odejść z tego rządu w ciągu tych prawie 4 lat już było ale wszystkie one nastąpiły tylko dlatego, że szef rządu obawiał się tąpnięcia w sondażach. Taki charakter miało pozbycie się wicepremiera Schetyny i ministra Drzewieckiego w związku z aferą hazardową czy ministra Ćwiąkalskiego po samobójczej śmierci w jednym z aresztów.
2. Za postawieniem na stanowisku Ministra Rostowskiego głosowało 240 posłów (PO, PSL i niezależnych) i to oni biorą na siebie moralną i polityczną odpowiedzialność za dotychczasowe dokonania tego ministra, a w szczególności za coraz większą drożyznę i katastrofę naszych finansów publicznych.
Ceny wielu towarów w tym szczególnie żywnościowych ruszyły z kopyta po 1 stycznia tego roku i doskonałym pretekstem do tych podwyżek okazała się podwyżka stawek podatku VAT. Opozycja ,która podczas debaty nad propozycją rządu dotyczącą podwyżek stawek VAT, zwracała nad ten aspekt uwagę, wtedy została przez rządzących, odsądzona od czci i wiary.
Rostowski pokazywał wtedy prognozy, że w związku z ta operacja inflacja wzrośnie o 0,2% teraz kiedy po marcu wynosi 4,3% i jest wyższa od założonej o blisko 2 pkt. Procentowe, nikt już tamtych drwin nie pamięta, a ministrowie rządu Tuska jeden przez drugiego zapewnia, ze rząd na ceny nie ma żadnego wpływu.
Także przyrost długu publicznego o prawie o 250 mld zł, czyli o blisko 50% ( z 530 na koniec 2007 roku do 780 na koniec 2010 roku) w ciągu zaledwie 3 lat okazuje się nie być dostatecznym powodem do odwołania ministra. Ten przyrost miał miejsce mimo wyprzedaży majątku narodowego na kwotę ponad 30 mld zł i drenaż państwowych spółek z dywidendy na kolejne 20 mld zł. Gdyby tych wpływów nie było dług w tym czasie wzrósłby o ponad 300 mld zł.
3. Za pozostawieniem na stanowisku Ministra Grada, głosowało 243 posłów (z koalicji PO-PSL i niezależnych) i także w tym przypadku głosujący biorą na siebie odpowiedzialność za wyprzedaż majątku narodowego i wysysanie ze spółek Skarbu Państwa środków, które powinny być przeznaczone na rozwój tych firm, wreszcie za brak nadzoru i złe zarządzanie majątkiem państwowym.
Jeżeli włożenie do kieszeni Eureko przynajmniej 15 mld zł za wycofanie się z PZU, przy inwestycji rządu 3 mld zł i to środków w części pochodzących z kupowanego PZU, można uznawać za sukces Ministra Grada to można postawić pytanie co może być porażką?.
Okazuje się, że znalezienie fikcyjnego katarskiego inwestora dla stoczni w Gdyni i w Szczecinie też nie jest naganne , podobnie jak rozpoczęcie procedury sprzedaży Lotosu w sytuacji kiedy rządowa strategia dotycząca przemysłu paliwowego tego wprost zabrania.
Nie są również naganne sprzedaże po 10-20% akcji naszych strategicznych firm ( między innymi KGHM, Orlenu) mimo dekoniunktury na giełdzie co spowodowało, że tylko na sprzedaży akcji naszego potentata miedziowego Skarb Państwa stracił około 2 mld zł.
4. Powyższe fakty pokazują, że rządząca koalicja bez względu na wszystko, chce trwać do jesiennych wyborów parlamentarnych i dlatego nawet „złapana przez opozycję za rękę podczas kradzieży , krzyczy to nie moja ręka”.
Cała nadzieja w tym ,że większość Polaków do jesiennych wyborów przejrzy na oczy. Ten proces jak wynika z sondaży już się rozpoczął i będzie kontynuowany głównie na skutek coraz większej dziury w portfelach Polaków, jaki powoduje wzrost cen żywności, kosztów mieszkaniowych i paliw.