„Leszek Balcerowicz zrobiłby dobrze, gdyby zdjął zegar długu, który wisi w centrum Warszawy” – mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Jacek Rostowski.
Jacek Rostowski: Prawdopodobnie kolejny raz będziemy mieli w tym roku najszybszy wzrost gospodarczy w Europie. A co ważniejsze – najszybszą poprawę finansów publicznych. Wczoraj Eurostat ogłosił, że deficyt w 2011 roku całego sektora finansów publicznych był ponad 7 mld zł mniejszy, niż przewidywaliśmy.
No tylko, że jednocześnie mamy na przykład mocno rozczarowujące wyniki produkcji przemysłowej. Nie skłania to pana do obniżki prognoz dla polskiej gospodarki?
Nie, bo raczej przed tymi wynikami, które tak naprawdę są konsekwencją przewidywanego spowolnienia w Niemczech w pierwszej połowie tego roku, a raczej przewidujemy – wszyscy prognostycy przewidują – przyspieszenie gospodarki niemieckiej w drugiej połowie roku, to przed tymi trochę rozczarowującymi wynikami oczekiwaliśmy szybszego wzrostu niż ten, który mamy w budżecie. Więc wydaje mi się, że ta prognoza na 2012 r. jest bezpieczna i przy niej – zresztą nawet przy trochę gorszych wynikach – możemy powiedzieć, że 2012 r. będzie na pewno rokiem, kiedy dług publiczny spadnie w relacji do PKB, bardzo znacząco – prawie o 50 mld złotych.
Czyli przez tych, którzy mówią o końcu zielonej wyspy, przemawia nadmierny pesymizm.
Ja myślę, że sytuacja bardzo się ustabilizowała, szczególnie jeśli chodzi o finanse publiczne. Dług po tym jak rósł w czasie kredytu jest na spadającej krzywej, i to szybko spadającej. I wszyscy ci, którzy mówili o tym, że idzie katastrofa finansów publicznych, powinni dzisiaj to odszczekać. Jest nawet szansa, że w tym roku relacja długu do PKB – nie tylko, że nie przekroczy 55 proc. – ale spadnie poniżej 50 procent.
Odszczekać i zdjąć na przykład zegar, który wisi w centrum Warszawy?
Ja myślę, że Leszek Balcerowicz zrobiłby dobrze, gdyby go zdjął. Oczywiście nominalna wartość długu zawsze rośnie i rosnąć będzie w normalnym, nowoczesnym kraju, póki się bogacimy. To, że się zadłużamy mniej szybko niż się bogacimy, nie jest groźne. Jeżeli ktoś bije na alarm, gdy sytuacja faktycznie się poprawia, to jest niebezpieczeństwo, że nie będą go słuchali, gdy sytuacja zacznie się pogarszać. Ja – na miejscu Leszka Balcerowicza – zdjąłbym ten licznik, aby go ponownie zawiesić, gdyby relacja długu do PKB zaczęła rosnąć. To jest trochę jak wołanie, że jest wilk i potem ludzie przestają tego słuchać.
Skoro jest tak dobrze, to kiedy pierwsza obniżka podatków?
Najpierw musimy dokonać tej pracy…
Więcej na ten temat tutaj.
(www.rmf24.pl)
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."