Andrzej Owsiński Rola Polski w Europie Toczone obecnie walki o zniesienie, a może tylko złagodzenie dyskryminacji Polski w UE, nasuwają refleksję na temat roli Polski w układzie europejskim. Mamy w tym przedmiocie przeciwstawne poglądy reprezentowane przez kraje Europy zachodniej, Rosję i Polskę. W traktacie wersalskim Polska została potraktowana ryczałtem wraz z grupą “małych” krajów sąsiadujących z Rosją /”Russias border countries” wg Carra/ Praktycznie odrzucono wszystkie polskie roszczenia w odniesieniu do Niemiec /Gdańsk, Warmia, Mazury, Śląsk/. Okrojono nawet nie kwestionowaną Wielkopolskę. Suwerenność państwa polskiego ograniczono przez traktat “mniejszościowy” i uprawnienia “rady ambasadorów”. Formalnie te ograniczenia zostały ostatecznie odrzucone dopiero po objęciu urzędu ministra spraw zagranicznych przez Becka. Francuzi traktowali Polskę jako kraj wasalny, zobowiązany do świadczeń na […]
Andrzej Owsiński
Rola Polski w Europie
Toczone obecnie walki o zniesienie, a może tylko złagodzenie dyskryminacji Polski w UE, nasuwają refleksję na temat roli Polski w układzie europejskim. Mamy w tym przedmiocie przeciwstawne poglądy reprezentowane przez kraje Europy zachodniej, Rosję i Polskę.
W traktacie wersalskim Polska została potraktowana ryczałtem wraz z grupą “małych” krajów sąsiadujących z Rosją /”Russias border countries” wg Carra/
Praktycznie odrzucono wszystkie polskie roszczenia w odniesieniu do Niemiec /Gdańsk, Warmia, Mazury, Śląsk/. Okrojono nawet nie kwestionowaną Wielkopolskę.
Suwerenność państwa polskiego ograniczono przez traktat “mniejszościowy” i uprawnienia “rady ambasadorów”. Formalnie te ograniczenia zostały ostatecznie odrzucone dopiero po objęciu urzędu ministra spraw zagranicznych przez Becka. Francuzi traktowali Polskę jako kraj wasalny, zobowiązany do świadczeń na rzecz Francji i jej bezpieczeństwa w zamian za mgliste obietnice obrony polskich spraw. Głównym zadaniem które Polska powinna była spełnić to odzyskanie jej rosyjskiego sojusznika nawet nie wysilając się na propozycje ułożenia stosunków polsko-rosyjskich. W tej mierze byli krępowani formalnymi zobowiązaniami wobec Rosji jeszcze przed wojną, a nawet z 1917 roku, ważniejsza była jednak ocena zysków wynikających z sojuszu z Rosją dla francuskiej gospodarki, a także obronności mimo nie najlepszych doświadczeń /poza ofensywą na Mazurach w 1914 roku ratującą dramatyczną sytuację w I bitwie nad Marną/.
Niestety, Piłsudski nie wykorzystał tych francuskich życzeń, odrzucając możliwość dalszego kontynuowania wojny z bolszewikami po zwycięskiej bitwie nad Niemnem. Nie musiał tej wojny kontynuować, ale też nie musiał odrzucać nadziei francuskich traktując ten problem jako ofertę przetargową. Wtedy delegacja polska nie zjawiła by się w Paryżu z pustymi rękami i nie musiała by przyjmować zabójczych dla Polski warunków sojuszu.
Anglia z kolei była nieufna w stosunku do Polski i w każdej sprawie spornej z Niemcami stawała po stronie niemieckiej.
Za odmowę współdziałania z Niemcami w czasie I wojny i obronę Europy przed bolszewizmem zostaliśmy potraktowani jako mało znaczące państewko o niepewnym bycie. Rozpaczliwe wysiłki Skrzyńskiego żeby nas uznano za partnera w układzie locarneńskim zakończyły się odesłaniem do “małej ententy”, układu bez siły i nadziei na przetrwanie.
Oczywiście nasze propozycje akcji interwencyjnej w stosunku do łamiących traktat wersalski Niemiec zostały zbagatelizowane i dopiero widmo niemieckiego ataku na Francję zwróciło uwagę na możliwość wystawienia Polski jako pierwszej ofiary niemieckiego planu podboju Europy i w ten sposób uratowania Francji. Rolę “gwaranta” sojuszniczego przeciw Niemcom wzięła na siebie Anglia jako uchodząca za bardziej wiarygodną, ale również zaangażowana w oszukańczą grę Francuzów.
Hitler uważał wprost, że Polska powinna przestać istnieć nie tylko jako państwo, ale też jako naród, niemniej uznał za stosowne wykorzystanie jej jako narzędzia w wojnie z Sowietami, łudząc zdobyczami na wschodzie. Kiedy to się nie powiodło, przystał na rozwiązanie tymczasowe w postaci podziału wschodniej Europy na strefy niemiecką i sowiecką, co było równoznaczne ze wspólną wojną przeciw Polsce.
Rosjanie, od czasów Piotra I który odmówił Augustowi Mocnemu /królowi Polski!/ propozycji rozbioru Polski, traktując ją jako swój protektorat, tak chcieli widzieć stosunki rosyjsko polskie. Sprzeniewierzyła się temu niemiecka agentka na carskim tronie Katarzyna II “protektorka Polski” oferując Niemcom pruskim i austriackim udział w rozbiorze “protektoratu”. Ten podział stał się gwarantem “świętego przymierza” po kongresie wiedeńskim, trwającego cały wiek i dopiero bolszewicy powrócili do idei Polski podporządkowanej Rosji jako republika sowiecka, lub w podobnej formie, jaką ostatecznie zastosował Stalin przy akceptacji zachodnich naszych “sojuszników”.
Świadomość historycznego stosunku do Polski ze strony czołowych państw europejskich odgrywa zasadniczą rolę w ocenie stanu dzisiejszego. Osiągnięcie nowego układu sił w Europie w dużej mierze zawdzięczając polskiemu dążeniu do niepodległości, a także odwadze i zdolności do solidarnego działania, stworzyło szanse rozwojowe dla wielu krajów.
Niestety dla Polski wycofanie się ze spraw europejskich ze strony następcy Reagana – George’a Busha seniora spowodowało że ster został przejęty przez Niemcy, które zyskały praktycznie za darmo NRD, przysposobiły sobie Rosję i stworzyły w środkowej Europie strefę swoich wpływów z wydzielonym na rzecz wpływów rosyjskich obszar dawnych sowieckich republik wyłączając kraje bałtyckie.
Realizacji niemieckich planów budowania nowego układu europejskiego sprzyjało stworzenie UE, wchłaniającej na zasadzie ryczałtu dawne “demoludy”, które stały się w ten sposób czymś w rodzaju “MittelEuropy”. Wszystko to działo się przy akompaniamencie “przyjacielskich” gestów w postaci protegowania jako szczytu marzeń wejścia do zachodniej Europy. W rezultacie wszystkim im przypadła rola obsługi niemieckiej gospodarki z zastrzeżeniem Czech, traktowanych jako jeszcze jeden niemiecki land z niemieckim posiadaniem czeskiego przemysłu, jednak nie zlikwidowanego na kształt polskiego.
Polska bowiem okazała się za duża mimo zredukowania jej powierzchni o prawie 80 tys. km2 w wyniku “zwycięstwa” w wojnie. Trzeba było więc podjąć się dzieła redukcji polskiego potencjału wytwórczego i stanu zaludnienia. Pod tytułem konieczności pozbycia się nieopłacalnego przemysłu zlikwidowano, lub pozbyto za ułamek wartości, w pierwszej kolejności najlepsze przedsiębiorstwa z budownictwem okrętowym na czele.
W efekcie wygoniono z Polski od 2,5 mln do 3 mln ludzi, przeważnie młodych i wykształconych. Powstałej w ten sposób luki demograficznej nie dało się do dziś odrobić mimo starań poczynionych przez ostatnie pięciolecie. W miejsce ubytku własnego przemysłu lokuje się w Polsce oddziały filialne firm głównie niemieckich czyniąc z naszej gospodarki poddostawcę Niemiec.
Jest to rola przypominająca Generalną Gubernię, uczciwszy różnicę w poziomie traktowania, chociaż niektórzy Niemcy nie różnią się swoją postawą od hitlerowskich, jak to wykazał proces gdański.
Trafiliśmy zatem z hegemonii sowieckiej pod niemiecką, a próby choćby częściowego wyzwolenia się z niej spotykają się z szykanami ze strony niemieckiej, ale też i usłużnych wobec niej przedstawicieli administracji UE i rządów zachodnioeuropejskich.
W traktatach unijnych mamy wyliczone najrozmaitsze hasła pod którymi ma się jednoczyć Europa, realnie jednak decydującym czynnikiem zwierającym UE jest powiązanie z centrum znajdującym się nie w Brukseli, ale w Berlinie lub Frankfurcie /nad Menem/.
Jedynym rzeczywistym dobrodziejstwem jest możliwość swobodnej podróży na obszarze unijnym, chociaż nie dla wszystkich. Natomiast nie ma ani wolnego obrotu towarów i usług, ani wymiany myśli.
Dla wszystkich krajów unijnych najważniejszym partnerem w wymianie handlowej są Niemcy, które podobnie jak Związek Sowiecki stanowią centrum całego bloku. Jak dotąd Niemcy dyktują zarówno poziom rozwoju jak i jego kierunki. W efekcie unijna Europa została uzależniona od rosyjskich dostaw gazu i niemieckiego układu handlowego z dalekim wschodem, a szczególnie z Chinami. W związku z tym Polska poniosła wielkie straty przez najwyższe koszty zakupu rosyjskiego gazu i likwidację całych branż wytwórczych z przemysłem okrętowym i lekkim na czele.
Problem polega nie tylko na bezpośrednich stratach finansowych, ale też i na ciągłym utrzymywaniu wysokiego poziomu zarobkowej emigracji. Skutki społeczne tego stanu są doskonale znane i wyraźnie widoczne w zachowaniu Polaków coraz dalej odbiegającym od tradycyjnego, pozytywnego obrazu polskiej rodziny.
Zależność gospodarcza jest też wielkim zagrożeniem dla polskiego bytu narodowego, a szczególnie dla państwa. Degradacja polskiej państwowości jest nie tylko spadkiem po PRL, ale w dużej mierze wynika również z faktu powiązań z nią w praktycznym funkcjonowaniu “III RP”. W ciągu ostatniego trzydziestolecia kilkakrotnie próbowano odzyskać choćby część suwerenności państwowej, niestety zarówno rząd Olszewskiego jak i Jarosława Kaczyńskiego nie zdołały się dłużej utrzymać. Wynikało to nie tylko z siły pozostałości po PRL, ale też wpływów zewnętrznych zainteresowanych w utrzymaniu w Polsce zależnych od siebie rządów, nawet jeżeli nosiły wyraźnie charakter reliktów komunistycznych.
Podobnie jest zresztą z sądami w Polsce które nie przeszły procesu lustracji, a zgodnie z decyzją Strzembosza zostały uhonorowane immunitetem i innymi przywilejami z płacami na czele wraz ze zdumiewającą tolerancją niekompetencji i zwykłego lenistwa. Próby uporządkowania tego stanu spotkały się z totalnym atakiem całej Unii wykonanym na wyraźne polecenie jednego ośrodka zainteresowanego w użyciu aparatu sędziowskiego w walce z wszelkimi przejawami polskiej samodzielności.
Z drugiej strony trzeba przyznać że sprawa sanacji sądownictwa prowadzona jest wyjątkowo niezręcznie. Nadanie sobie uprawnień przez ministra sprawiedliwości na wzór pomajowego ministra – Cara, o którym nawet zamieszczono w piśmie satyrycznym obrazek ministra wręczającego Panu Bogu dokument ze słowami: “mianuję Pana sędzią sądu ostatecznego”, musi budzić zastrzeżenia, a nawet sprzeciw.
Wystarczyło dokonać lustracji całego aparatu sędziowskiego i prokuratorskiego dyskwalifikując nieudolnych, skorumpowanych i tzw. “sędziów na telefon” nie mówiąc już o “zasłużonych” dla politycznych celów PRL.
Jako dowodu dobrodziejstw wynikających z przynależności do UE używa się najczęściej wzrostu dochodu narodowego liczonego wg PKB. Wyliczenie to może robić nawet imponujące wrażenie, ale nie obrazuje realnego stanu naszego dorobku, ani też realizacji obietnic wyrównywania poziomu dochodów w UE. Praktycznie nie osiągamy nawet połowy tego co ma “stara Unia”.
Dzisiaj już nikt z rządzących UE nawet nie ukrywa celowego utrzymywania różnic w poziomie życia.
Istniejący stan rzeczy powoduje narastanie propozycji “polexitu” czyli wyjścia z UE na kształt Wlk. Brytanii. Taka propozycja bez określonego, realnego programu dalszego działania nie ma sensu.
Gdyby zaistniała możliwość stworzenia konkurencyjnego dla UE ugrupowania gospodarczego, gwarantującego suwerenność swoim członkom, to wówczas można taką koncepcję traktować poważnie. Jak na razie na to się nie zanosi, lepszym rozwiązaniem w tych warunkach jest tworzenie silnego grupowania krajów wewnątrz UE zmierzającego do radykalnej zmiany europejskiej wspólnoty.
Mamy w tym względzie sprawdzone wzorce europejskiej wspólnoty stworzonej przez Schumanna, de Gasperiego i Adenauera na którą się chętnie powołują obecni prowodyrzy Unii, a którym całym swoim działaniem – urągają.
Wydaje się że w tej mierze Polska powinna odegrać rolę pionierską mając szczególnie na względzie katastrofalne, a nawet wręcz tragiczne perspektywy dla Europy szykowane przez obecny układ niemiecko-rosyjski, któremu podporządkowana jest UE.
Międzymorze forsowane przez obecne polskie władze może być traktowane jako swoisty “Piemont” dla nowego układu, ale jest to stanowczo za mało, żeby myśleć o realnych zmianach na skalę całej Europy.
Jak wykazała praktyka, w programie zmian nie może być pominięta rola krajów rzeczywiście europejskich znajdujących się obecnie poza UE. Nie gdzie indziej, ale właśnie w Polsce powinna rozwinąć się powszechna debata nad przyszłością Europy i wypracowanie koncepcji do zaproponowania pozostałym krajom.
Punktem wyjścia dla tej koncepcji jest stwierdzenie dotyczące przyjęcia chrześcijańskiej kultury jako podstawy ustanawiania wszelkich stosunków między europejskimi krajami traktowanymi jako państwa suwerenne.
Dla zapewnienia ideowych podstaw nowego układu można powołać się na wymienionych Ojców Zjednoczonej Europy. Przy zachowaniu chrześcijańskich zasad warunkiem nieodzownym jest respektowanie prawa każdego kraju do wybranego sposobu organizacji życia. Na tym gruncie powinien być opracowany wspólny projekt rozwoju.
Europie ciągle brakuje wspólnego programu energetycznego, komunikacyjnego, określenia kierunków rozwoju gospodarki i współpracy naukowej. Wszystkie problemy wiążące kraje europejskie wymagają gruntownych prac uwzględniających specyfikę poszczególnych krajów.
Byłaby to pozytywna zmiana angażująca energię, pomysłowość i twórczą inteligencję Europejczyków zamiast wciskania im obcego i odrażającego stylu życia, czym się głównie zajmuje administracja unijna. I w tej inicjatywie należy poszukiwać nowej, właściwej roli Polski w Europie.