BANDERYZM
ROK BANDERY NA UKRAINIE
11 grudnia 2018 roku lwowska rada obwodowa ogłosiła rok 2019 rokiem Stepana Bandery i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) w obwodzie lwowskim. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż była to czysta formalność, ponieważ rok Stepana Bandery w obwodzie lwowski trwa nieprzerwanie od 1991 roku, a na pozostałej części Ukrainy od 2004 roku. Dlatego decyzja lwowskiej rady narodowej ( zdominowanej przez banderowską partię Swoboda – do roku 2004 Narodowo Socjalistyczną Partię Ukrainy – której założycielem był obecny był m.in. obecny przewodniczący parlamentu ukraińskiego Andrij Parubij oskarżany o organizowania strzelania do obu stron zamieszek na Majdanie w 2014 roku) niczego nie zmieniła w trwającym od lat na Ukrainie stanie rzeczy.
Bez tej decyzji 1 stycznia 2019 roku tłumy agresywnych młodych
ludzi – nawiązujących do zbrodniczej ideologii banderyzmu, będącego ukraińskim odpowiednikiem hitlerowskiego nazizmu, też wyszłyby na ulice Lwowa, Kijowa i innych miast Ukrainy. Tak się dzieje co roku, a od 2014 roku to już standard. Warto jednak zwrócić uwagę na uzasadnienie decyzji lwowskiej rady obwodowej. Podano w nim, że w 2019 roku przypada 110. rocznica urodzin Stepana Bandery (1 stycznia).
oraz 90. rocznica utworzenia Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (3 lutego). W związku z tym rada zobowiązała departament polityki wewnętrznej i informacyjnej oraz departament do spraw narodowości, kultury i religii państwowej administracji obwodu do opracowania i uzgodnienia z nią planu obchodów tych rocznic . Należy przypomnieć, że rok 2018 był w obwodzie lwowskim rokiem Towarzystwa „Proswita” (w okresie międzywojennym infiltrowanego przez OUN), a rok 2017 lwowska rada obwodowa ogłosiła rokiem UPA i Romana Szuchewycza („Tarasa Czuprynki”), a także rokiem Josifa Slipego – grekokatolickiego biskupa, który 28 kwietnia 1943 roku w Archikatedrze św. Jura we Lwowie, w obecności gubernatora dystryktu galicyjskiego Otto von Wächtera i innych dostojników hitlerowskich, odprawił mszę z okazji utworzenia ukraińskiej dywizji SS „Galizien”.
Tak wygląda polityka historyczna Ukrainy, której wspieranie – co podkreślił w ubiegłym roku minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz – jest priorytetem polskiej racji stanu. „Niepodległa, demokratyczna i stabilna Ukraina jest z polskiego punktu widzenia niezbędnym elementem porządku i bezpieczeństwa europejskiego” – powiedział minister Czaputowicz w swoim wystąpieniu w Sejmie 21 marca 2018 roku. No to przyjrzyjmy się jak ta „demokratyczna” Ukraina wygląda.
Polskiej opinii publicznej od lat podsuwana jest teza, że państwowy kult na Ukrainie OUN, UPA, dywizji Waffen-SS „Galizien” oraz takich postaci jak Stepan Bandera, Roman Szuchewycz, Mykoła Łebedź, czy Dmytro Kłaczkiwśki nie jest podobno antypolski i jest skierowany tylko przeciw Rosji (a nawet jeżeli byłby skierowany tylko przeciw Rosji, to jest to w porządku?). Każdy kto zna historię wie czym był niemiecki nazizm i jego ukraiński odpowiednik w postaci banderowskiego odłamu Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i utworzonej przez niego Ukraińskiej Powstańczej Armii. Każdy kto zna historię wie, że OUN działała na terenie Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej, a OUN-B i UPA działały na terenie okupowanych przez Niemcy hitlerowskie ziem wschodnich II RP oraz południowo-wschodnich ziem Polski powojennej. Ich działalność była skierowana wyłącznie przeciw Polsce i narodowi polskiemu.
Nacjonaliści ukraińscy Polskę i Polaków uważali za swojego głównego wroga. Rosję, czyli ZSRR (w ich frazeologii „moskiewską komunę”) w swoich materiałach propagandowych zawsze wymieniali dopiero na trzecim miejscu – po Polakach i Żydach. Depolonizacja „zachodniej Ukrainy” była głównym celem politycznym nacjonalistów ukraińskich, który został zrealizowany przez banderowców metodami ludobójczymi. Jedyne „antyrosyjskie” wystąpienie z ich strony przed 1945 rokiem – nie licząc zabójstwa konsula ZSRR we Lwowie Aleksieja Majłowa w 1933 roku – miało miejsce w 1941 roku, kiedy bataliony „Nachtigall” i „Roland” oraz grupy pochodne OUN wzięły udział agresji hitlerowskiej na ZSRR. Krok ten jednak nacjonaliści ukraińscy wykorzystali wyłącznie do zorganizowania dwóch wielkich pogromów Żydów we Lwowie oraz do współpracy z Niemcami w masowej zagładzie Żydów w latach 1941-1942.
Batalion „Roland” – batalion Wehrmachtu złożony z Ukraińców, w sile 280 żołnierzy, kolaboracyjna formacja wojskowa działająca po stronie III Rzeszy w roku 1941, w okresie II Wojny Światowej. Przez propagandę ukraińską wraz z batalionem „Nachtigall” określany był mianem Drużyn Ukraińskich Nacjonalistów.
Każdy zatem kto zna historię musi być świadomy, że kult OUN i UPA oraz ich twórców i przywódców, budowanie na takim podłożu tożsamości narodowo-państwowej Ukrainy, ma otwarcie i wyłącznie antypolski i antysemicki charakter. Dlatego ogłoszenie przez lwowską radę obwodową roku 2019 rokiem Bandery i OUN spowodowało ostry protest ambasadora Izraela w Kijowie Joela Liona i Światowego Kongresu Żydów. „Nie mogę zrozumieć, w jaki sposób gloryfikacja tych, którzy brali bezpośredni udział w straszliwych antysemickich zbrodniach, pomaga w walce z antysemityzmem i ksenofobią. Ukraina nie powinna zapominać o zbrodniach na ukraińskich Żydach i nie powinna ich upamiętniać poprzez uszanowanie ich sprawców” – napisał w wydanym oświadczeniu ambasador Lion.
Z kolei wiceprezes Światowego Kongresu Żydów Robert Singer oświadczył: „To, że taka postać jak Stepan Bandera – nazistowski kolaborant podczas drugiej wojny światowej, który jest głęboko kontrowersyjny w ukraińskim społeczeństwie i poza nim – będzie upamiętniona w taki sposób, jest głęboko niepokojące”. Dalej stwierdził, że „Ukraina ma obowiązek uznawać akty ludobójstwa, a nie gloryfikować tych, którzy dopuścili się ich lub podżegali do nich, bez względu na ich motywację czy uzasadnienie”. Dwa lata wcześniej prezydent Izraela Re’uwen Riwlin powiedział w ukraińskim parlamencie, że „około 1,5 mln Żydów zginęło na dzisiejszej Ukrainie podczas drugiej wojny światowej w Babim Jarze i wielu innych miejscach. Byli rozstrzeliwani w lasach w pobliżu wąwozów i rowów, grzebani w masowych grobach. Wielu wspólników zbrodni było ukraińskiego pochodzenia. A wśród nich wyróżniali się bojownicy OUN, którzy znęcali się na Żydami, mordowali ich i często wydawali w ręce Niemców”.
A jaka była reakcja strony polskiej? Nie zauważyłem jej. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że główny doradca ministra Czaputowicza ds. wschodnich i najprawdopodobniej główny architekt jego polityki wschodniej – Przemysław Żurawski vel Grajewski – podczas XI Forum Europa-Ukraina w marcu 2018 roku w Rzeszowie pozwolił sobie na stwierdzenie, iż Stepan Bandera „odpowiada osobiście za śmierć tylko jednego Polaka, a także kilku Ukraińców, jednego urzędnika sowieckiego oraz około 300 ukraińskich nacjonalistów z frakcji OUN-M” . W świetle tej wypowiedzi, która nie wymaga szerszego komentarza, można się domyśleć jakie są źródła proukraińskiej i sprzecznej z polską racją stanu polityki obecnego obozu władzy, a także jego poprzedników. Jeżeli doradca w gabinecie politycznym MSZ publicznie powtarza tezy głoszone od dziesięcioleci przez samych banderowców, to chyba powinno być oczywiste kto steruje polską polityką zagraniczną.
Na trzy tygodnie przed ogłoszeniem we Lwowie roku Bandery i OUN kolejny raz przypomniano polskiej opinii publicznej propagandową tezę, że kult banderyzmu nie jest podobno antypolski, tylko antyrosyjski. Uczynił to 19 listopada 2018 roku w wywiadzie dla tygodnika „Wprost” zapomniany już „pomarańczowy” prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko – kawaler Orderu Orła Białego i Krzyża Wielkiego Orderu Odrodzenia Polski. Pouczył on polskiego czytelnika, że Bandera to był podobno taki ukraiński Piłsudski, a za główną przeszkodę w rozwoju stosunków polsko-ukraińskich uznał tych Polaków, którzy przypominają o zbrodniach OUN i UPA, a w jego ocenie biorą udział w „kremlowskiej operacji”.
Tegoroczny rok Bandery i OUN we Lwowie zaczął się znacznie wcześniej niż 1 stycznia 2019 roku. Zanim został oficjalnie ogłoszony, ta sama lwowska rada obwodowa przyjęła 25 października 2018 roku oświadczenie, w którym zażądała usunięcia posągów lwów z Cmentarza Obrońców Lwowa (Orląt Lwowskich). Deputowani rady uznali je za „symbol polskiej okupacji”. Już wcześniej lwy zostały „aresztowane”, tzn. zasłonięte drewnianymi płytami. Inicjatorem tego oświadczenia był przewodniczący rady Ołeksandr Hanuszczyn – wielokrotnie goszczony w Polsce przez obecny obóz władzy, m.in. jako gość specjalny wspomnianego XI Forum Ukraina-Europa, które odbyło się w dniach 13-14 marca 2018 roku w Rzeszowie pod patronatem marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, a także jako gość Forum Ekonomicznego w Krynicy i uczestnik Kongresu Inicjatyw Europy Wschodniej w Lublinie.
W 2017 roku z inicjatywy Hanuszczyna na Przełęczy Wereckiej w Karpatach Wschodnich powstało mauzoleum Siczy Karpackiej z tablicami bezpodstawnie oskarżającymi Polskę i Węgry o zbrodnię na 600 nacjonalistach ukraińskich. Oba kraje zostały przy tej okazji nazwane przez Hanuszczyna „okupantami Ukrainy” . Czy to wszystko też nie jest antypolskie? To też jest antyrosyjskie?
Następną przygrywką do roku Bandery – już nie tylko we Lwowie, ale na całej Ukrainie – było przyjęcie 8 listopada 2018 roku przez Radę Najwyższą Ukrainy uchwały „O uczczeniu na poziomie państwowym 75. rocznicy rozpoczęcia deportacji autochtonicznych Ukraińców z Łemkowszczyzny, Nadsania, Chełmszczyzny, Podlasia, Lubaczowszczyzny i Zachodniej Bojkowszczyzny w latach 1944-1951”. W uchwale, za którą głosowało 234 deputowanych, nazwano Polaków z Podkarpacia „kolonizatorami” . Owi „kolonizatorzy” w niemałej mierze przybyli tam z odebranych Polsce w 1944 roku Kresów Wschodnich – uciekając przed ludobójstwem UPA, a później jako przymusowi wysiedleńcy w ramach tzw. repatriacji. Natomiast wysiedlenie ludności ukraińskiej i rusińskiej z tych terenów nie było decyzją polską, ale wynikało z przeprowadzonej przez Stalina zmiany granic. O tym w uchwale Rady Najwyższej nie ma słowa. Jest natomiast antypolskie jątrzenie. Dlatego należy zapytać polski obóz wpierania Ukrainy, czy ta uchwała parlamentu ukraińskiego to też było działanie antyrosyjskie?
Kolejną przygrywką do roku Bandery była decyzja administracji państwowej obwodu lwowskiego o uczczeniu morderców Tadeusza Hołówki – bojówkarzy OUN Wasyla Biłasa i Dmytra Danyłyszyna. Przypomnę, że Hołówko był głównym ideologiem prometeizmu i protoplastą obecnego polskiego obozu wspierania Ukrainy. Na grobach jego morderców na Cmentarzu Janowskim we Lwowie delegacja władz obwodowych 22 grudnia 2018 roku złożyła kwiaty i zapaliła znicze . To też miało charakter antyrosyjski? Pewnie dlatego ówczesny ambasador Jan Piekło – epigon Tadeusza Hołówki – nie zareagował.
Kult terrorystów z OUN jest we Lwowie od dawna standardem na wszelkich możliwych płaszczyznach. Może wystarczy przypomnieć, że pod koniec grudnia 2016 roku w rejonie Lwowa rozpoczęły się zdjęcia do filmu fabularnego gloryfikującego terrorystyczną działalność OUN w II RP. Kanwą akcji tego filmu w reżyserii Serhyja Łucenki jest nieudany napad bojówkarzy OUN na polską pocztę i urząd skarbowy w Gródku Jagiellońskim 30 listopada 1932 roku. Rozumiem, że ten film też jest antyrosyjski i przyczyni się do dalszego pogłębienia braterstwa polsko-ukraińskiego.
18 grudnia 2018 roku ukraiński parlament zatwierdził zorganizowanie państwowych obchodów 110. rocznicy urodzin Stepana Bandery, którego określił jako „czołowego działacza i teoretyka ukraińskiego ruchu narodowowyzwoleńczego”. Za taką decyzją głosowało 232 deputowanych Rady Najwyższej, przeciw było 9, a nieobecnych 92. Ci, którzy tę uchwałę poparli oczywiście reprezentowali partie, które polskie media głównego nurtu nazywają „demokratycznymi”. Zgodnie z tą uchwałą rząd ukraiński został zobowiązany do utworzenia komitetu organizacyjnego. Tym samym rok Bandery z obwodu lwowskiego został przeniesiony na całą Ukrainę.
Wielką przygrywką do roku Bandery było przyznanie przez parlament ukraiński 6 grudnia 2018 roku statusu weteranów i uprawnień kombatanckich 1201 żyjącym członkom OUN i UPA. Za ustawą w tej sprawie, w której otwarcie uwzględniono także osoby biorące czynny udział w zbrodniach przeciw ludzkości i masowych mordach, głosowało 236 deputowanych z Bloku Poroszenki, Frontu Ludowego Jaceniuka i Partii Radykalnej. Przeciw było tylko 14 deputowanych z Bloku Opozycyjnego (dawna, obalona w 2014 roku, Partia Regionów). 23 grudnia 2018 roku ustawę tę podpisał Petro Poroszenko. Objęto nią także nieżyjących już członków Ukraińskiej Organizacji Wojskowej i Siczy Karpackiej, które tak samo jak Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów współpracowały z niemieckimi służbami specjalnymi (w wypadku Siczy Karpackiej ze służbami III Rzeszy) . To ustawodawstwo pewnie też ma charakter tylko antyrosyjski. Dlatego zapewne nie zareagował na nie ambasador Jan Piekło i przypuszczalnie dlatego władze w Warszawie nigdy od nikogo nie domagały się przez ostatnie 30 lat osądzenia sprawców zbrodni przeciw ludzkości popełnionej na narodzie polskim w latach 1943-1947, których 1201 żyje jeszcze na Ukrainie.
Na ten haniebny krok parlamentu i prezydenta Ukrainy zareagował tylko prezydent Czech Milosz Zeman, który wezwał rząd czeski do zaprotestowania przeciw przyznaniu praw kombatanckich członkom OUN-UPA i skrytykował czeski MSZ za „chowanie głowy w piasek” w tej sprawie. „Banderowcy masowo mordowali Polaków, Żydów i wołyńskich Czechów. Czeskie ministerstwo spraw zagranicznych wobec gloryfikacji banderowców na Ukrainie tchórzliwie milczy. Gdyby to się działo w Rosji, już byłyby tysiące ostrych oświadczeń. Wstyd!. Prezydent republiki publicznie wezwał, by Republika Czeska oficjalnie zaprotestowała przeciwko czczeniu zbrodniarzy wojennych przez Ukrainę (…)” – napisał w imieniu prezydenta Zemana jego rzecznik Jirzí Ovczáczek.
Przygotowania do roku Bandery nieco zepsuło umiędzynarodowienie sprawy listy „sługusów Kremla”, sporządzonej przez ukraińskie Centrum Badań nad Armią, Konwersją i Rozbrojeniem (pisałem o tym w 2017 roku w artykule „Ja, agent Kremla”). Na liście tej figuruje obecnie już kilkanaście osób i organizacji z Polski, w tym m.in. Paweł Kukiz, Witold Listowski, Wojciech Smarzowski, Stanisław Srokowski, Adam Śmiech, Robert Winnicki oraz moja skromna osoba. Powodem wpisania mnie na tę listę jest to, że oskarżam „żołnierzy OUN-UPA o ludobójstwo na Polakach podczas drugiej wojny światowej”. Rozumiem, że tylko ja jeden i że zdaniem ukraińskiej instytucji pewnie to sobie wymyśliłem.
Figurują tam też dziesiątki osób z innych krajów, w tym m.in. austriacki dziennikarz Christian Wehrschütz – wieloletni korespondent austriackiego nadawcy publicznego ORF. Ukraińcom nie spodobały się jego reportaże z Krymu i stąd zapewne znalazł się na liście „sługusów Kremla”. Wehrschütz zauważył, że ta lista – zaopatrzona w zdjęcia domniemanych „sługusów Kremla” i informacje o miejscach ich zatrudnienia – ma charakter typowej listy proskrypcyjnej.
W związku z tym napisał on list do austriackiego rządu oraz kierownictwa ORF, w którym wyraził zaniepokojenie taką sytuacją, ponieważ na Ukrainie działają „zbrojne ultranacjonalistyczne grupy, które grożą dziennikarzom relacjonującym krytyczne działania ukraińskich władz i starającym się być obiektywnymi”. Dlatego dziennikarz zaapelował do rządu Austrii o interwencję dyplomatyczną, ponieważ „dwóch dziennikarzy już zostało zamordowanych”, a on nie ma zamiaru być następny. Na jego apel natychmiast zareagował austriacki MSZ, który wezwał do siebie ambasadora Ukrainy.
Na takie działania czynników oficjalnych niestety nie mogą liczyć Polacy figurujący na tej liście proskrypcyjnej, sporządzonej przez instytucję publiczną kraju aspirującego oficjalnie do członkostwa w Unii Europejskiej. Przypuszczam, że dlatego, ponieważ polski establishment polityczny najprawdopodobniej podziela zdanie ukraińskiego Centrum Badań nad Armią, Konwersją i Rozbrojeniem odnośnie uznania tych osób za „sługusów Kremla”.
No i przyszedł wreszcie dzień 1 stycznia 2019 roku, rozpoczynający na Ukrainie – nie tylko w obwodzie lwowskim – rok Stepana Bandery i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Co roku od dawna wychodziły tego dnia na ulice Kijowa, Lwowa, Równego na Wołyniu i innych miast tysiące zwolenników nacjonalizmu ukraińskiego – dzisiaj członków Swobody, Korpusu Narodowego i reaktywowanej OUN – by na wzór NSDAP i SA maszerować z pochodniami i szowinistycznymi hasłami. Teraz jednak były to już obchody na poziomie państwowym, z udziałem władz samorządowych i państwowych. Przemawiali żyjący członkowie OUN i UPA, ciesząc się z domniemanego zwycięstwa swojej idei. Przemawiał też mer Lwowa Andrij Sadowy (na zdjęciu pod pomnikiem Bandery) – wielki przyjaciel polskiej „klasy politycznej”, który zdaniem wielu polskich mediów nie jest oczywiście żadnym banderowcem, ale przywódcą chrześcijańsko-demokratycznej, liberalnej i proeuropejskiej partii Samopomoc.
„Być oddanym sprawie narodowej to być razem, by chronić nawet najmniejszego Ukraińca. W każdym mieście, w każdej wiosce. Jesteśmy silnym narodem, który rodzi bohaterów. Bandera urodził się tu, w Galicji. Był wielkim patriotą, który kochał Ukrainę, on martwił się o Ukrainę” – wołał pod pozłacanym pomnikiem Stepana Bandery we Lwowie ten chrześcijańsko-demokratyczny, liberalny i proeuropejski polityk przy łopocie czerwono-czarnych flag OUN-B i portretów Bandery.
Główny marsz ku czci przywódcy OUN-B odbył się w Kijowie. Wzięły w nim udział Swoboda, Prawy Sektor, Kongres Ukraińskich Nacjonalistów i inne organizacje szowinistyczne. Własny marsz przeprowadził powiązany z pułkiem „Azow” Korpus Narodowy wraz z bojówkami ruchu azowskiego, tzw. Narodowymi Drużynami. Podobne marsze odbyły się w Dniprze (dawniej Dniepropietrowsk), Lwowie, Równem, Słowiańsku, Sumach, Żytomierzu i innych miastach.
Z okazji rozpoczęcia roku Bandery Ukraiński IPN wydał oświadczenie, w którym przypomniał złote myśli swojego szefa – Wołodymyra Wiatrowycza – porównującego Banderę do Józefa Piłsudskiego. Zdaniem Wiatrowycza nazywanie Bandery terrorystą i kolaborantem to „powielanie radzieckich klisz propagandowych”. Ponadto Ukraiński IPN napisał, że „Ukraińcy już dłużej nie muszą oglądać się na kogoś, formułując swoje poglądy na przeszłość czy wizje przyszłości, bo przecież mamy Stepana Banderę”.
Jak to należy rozumieć? Ano dosłownie tak jak zostało napisane, tzn. że nazistowska ideologia i zbrodnicze dziedzictwo organizacji utworzonej przez Stepana Banderę jest fundamentem ideologicznym i politycznym Ukrainy. Tej samej, która jest wspierana przez USA, UE i Polskę. Tej samej, która aspiruje do członkostwa w Unii Europejskiej.
Wielokrotnie już pisałem, że dziedzictwo Stepana Bandery i Romana Szuchewycza, czyli szowinizm ukraiński będący ukraińską wersją hitlerowskiego nazizmu, nie jest marginesem na Ukrainie – jak to wielokrotnie wmawiały polskiej opinii publicznej różne media. Jest głównym narzędziem używanym przez prozachodnią oligarchię ukraińską do sprawowania i legitymizowania swojej władzy oraz realizacji celów politycznych i gospodarczych – swoich i swoich protektorów. Narzędziem bardzo niebezpiecznym, czego oficjalnie nie zauważa polska „klasa polityczna”. Jednakże wyciagnięcie z trumien postaci Bandery i Szuchewycza w niczym nie pomogło i nie pomoże ukraińskiej oligarchii oraz jej zagranicznym protektorom.
Wręcz przeciwnie – Ukrainę czeka w najbliższym czasie całkowity krach gospodarczy i dezintegracja terytorialna. Dalsze podbijanie banderowskiego bębenka proces ten tylko przyspieszy. Prawdopodobnie przewidując dezintegrację terytorialną Ukrainy i jej konsekwencje Warszawa odwołała z Kijowa pod koniec 2018 roku ambasadora Jana Piekłę, którego różni złośliwcy nazywali „ambasadorem Ukrainy w Kijowie”.
Tak, ale czerwono-czarny upiór został wypuszczony z butelki, m.in. przy pobłażliwości polskiej „klasy politycznej”, a konsekwencje tego faktu w wypadku dezintegracji terytorialnej Ukrainy poniesie nie owa „klasa polityczna”, ale społeczeństwo polskie. Nie muszę dodawać, że w najbardziej pesymistycznym rozwoju wydarzeń mogą to być konsekwencje tragiczne.
Bohdan Piętka „Kresowy Serwis Informacyjny” styczeń 2019 r.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Pingback: UKRAIŃSKIE, SOWIECKIE I NIEMIECKIE GWAŁTY NA POLKACH – Wolna Polska – Wiadomości