Przypomina mi się plakat powszechnie publikowany w Sowietach z okazji 70 lat bolszewickiego państwa obdarzony dopiskiem „nu i chwatit” /zapewne uhonorowanym specjalną nagrodą przynajmniej 10 lat Gułagu/. Myślę, że nam wystarczy 25 lat żeby nareszcie skończyć z ponurą karykaturą państwa polskiego, jaka została zrodzona w antypolskim spisku skierowanym przeciwko postawie narodu polskiego wyrażonej w wielomilionowym ruchu niepodległościowym, jakim de facto była „Solidarność”. Wprawdzie jej przywództwo zachowało się przynajmniej tchórzliwie, jak choćby w wypowiedzi Wałęsy, „ że ustrój peerelowski mu odpowiada, tylko błędy i wypaczenia nie”, czego wcale nie musiał wypowiadać. Ale przecież wiemy z naszej historii, że nie zawsze kierownictwo jakiegoś narodowego zrywu dorastało do poziomu postawy społeczeństwa, exemplum – powstanie listopadowe.
Dlaczego stale piszę i mówię o tym, że cały twór zwany „III Rzeczpospolitą” musi upaść, a nie tylko mają się zmienić rządy?
Trzeba przypomnieć sobie, że ta forma polskiej państwowości, w której obecnie żyjemy nie jest tworem narodu polskiego, a jedynie przekształceniem PRL, co zresztą jest formalnie zapisane w obowiązującej w niej konstytucji z 1997 roku.
U podstaw tego państwa znajduje się zmowa potwierdzona „kontraktowymi” wyborami, które były po prostu drwiną z polskiego narodu.
Istotą ustroju pozostał system „nomenklatury” przeniesiony żywcem z PRL oparty na tak zwanej „negatywnej selekcji”, czyli doborze kadr według zasady, że „im gorszy tym lepszy” – znakomite żerowisko dla donosicieli, kłamców, oszustów i wszelkiego rodzaju nikczemników gotowych do robienia karier za wszelką cenę.
Wzorem doświadczeń z bolszewickiego imperium taki dobór kadr umożliwiał kierowanie państwem zgodnie z interesem zewnętrznego mocodawcy a wbrew najżywotniejszym interesom polskiego narodu.
Drugą zasadniczą cechą tego typu państwowości jest konspiracja i tworzenie instytucji pozornych. Ze względu na tęsknotę Polaków do niepodległości należało przywrócić zewnętrzne jej atrybuty, a nawet umożliwić egzystowanie odpowiednio kontrolowanej opozycji, z której znaczna część jest po prostu mistyfikacją.
Można w tych warunkach dokonywać zmian w formalnej konfiguracji władz stwarzając pozory rzeczywistej demokracji.
Takiemu sposobowi sprawowania władzy wprowadzonej w miejsce skompromitowanego systemu jednopartyjnego, jakim de facto była PRL znakomicie odpowiada powszechna niechęć do władzy i nieangażowanie się w życie polityczne. W konsekwencji niski poziom udziału w wyborach ułatwia manipulacje, a nawet zwykłe ich fałszowanie.
W tym systemie władzy pozostaje jedna niezmienna od czasów PRL zasada, a mianowicie utrzymanie tylko jednego podziału społeczeństwa: – „swoich” i pozostałą.
„Swoi” mają za zadanie utrzymanie reżimu u władzy i dlatego muszą być efektywnie oddzieleni od reszty, najlepiej służy temu różnica w poziomie dochodów.
Za PRL mówiło się: „komunista 4.300, socjalista 3.400, a reszta hołoty po patyku na łeb i marsz do roboty”.
Dzisiaj dotyczy to wszystkich „nomenklaturowych” stanowisk, których płace muszą znacząco odbiegać od pozostałych wraz ze stosowaniem odpowiedniego doboru z nepotyzmem na czele. Stąd olbrzymi, rozdęty aparat biurokracji, który jest tylko częścią pretoriańskiej gwardii podtrzymującej reżim, należą do niej przede wszystkim wszelkiego rodzaju środki informacji i odpowiednio dobrany sektor przedsiębiorczości prywatnej, powstałej na gruzach państwowego majątku. Przedstawicielami jego są przede wszystkim posiadacze wielkich fortun powstałych nagle nie wiadomo skąd.
Wzorem dla tego rodzaju organizacji jest Rosja putinowska ze swoją oligarchią i strukturą władzy o charakterze mafijnym.
W stosunku do tego stanu rzeczy można się odnieść jak do jawnych dyktatur, tylko w odróżnieniu od obecnej władzy w Polsce, większość historycznych dyktatur była pochodzenia rodzimego i starała się zrobić coś dla swego kraju.
W odróżnieniu od nich rządzący Polską od ćwierćwiecza układ jest wyraźnie skierowany przeciwko polskim interesom:
– przede wszystkim nie tylko, że nie dokonał rozliczenia z komunistyczną przeszłością, ale wręcz przeciwnie zapewnił zarówno ciągłość formalną, jak i dalszy udział w rządach nomenklaturowej warstwy rządzącej w PRL
– nie dokonał rewizji stalinowskich decyzji w stosunku do Polski utrwalając spadek wszelkiego bezprawia i krzywd wyrządzonych polskiemu narodowi
-zawarł z naszymi zaborcami traktaty polityczne zrównujące status katów i ofiary nie wspominając nawet o należnych Polsce choćby najskromniejszych rekompensatach
-doprowadził do degradacji stanu polskiej gospodarki likwidując całe jej dziedziny, windując poziom bezrobocia i zmuszając milionowe masy Polaków do szukania chleba na obczyźnie
-nie poczynił żadnych skutecznych kroków w kierunku nadrobienia zaległości cywilizacyjnych w zestawieniu z krajami zachodniej Europy
-doprowadził do zadłużenia Polski na skalę grożącą totalnym bankructwem państwa.
Najgorsze jest to, że na skutek braku pracy i mieszkań doprowadził do degradacji pozycji polskiej rodziny i wprowadził naród polski w stan grożący stałym wymieraniem.
Na to wszystko wpłynęło przede wszystkim wyeliminowanie wartości moralnych, a szczególnie uczuć patriotycznych, solidarności narodowej i usiłowanie zastąpienia ich iluzją łatwego życia, promocją karierowiczostwa i korzystania z blichtru, jaki oferuje powierzchowna percepcja zachodnich wzorców.
Jest to metoda znacznie skuteczniejsza od prymitywnej propagandy komunistycznej z czasów PRL, której cel był ten sam: – pozbawić ludzi samodzielnego myślenia.
W czyim interesie cały ten proces jest prowadzony?
Sięgając do doświadczeń historycznych przypomina to czasy saskie, w których „nierządem stojąca Polska” miała stać się ofiarą spisku trzech czarnych orłów.
Wprawdzie likwidacja państwa polskiego okazała się nieskuteczna, ale sprowadzenie go do roli królestwa kongresowego stworzyło podstawy do funkcjonowania „świętego przymierza” przez pełne stulecie.
Mając, zatem możliwości nie mniejsze niż na kongresie wiedeńskim, a jeżeli chodzi o Niemcy to wyraźnie znacznie większe, dlaczego nie dokonać powtórki, ale tym razem w postaci protektoratu niemieckiego a nie rosyjskiego.
Na kongresie wiedeńskim starano się nadać wszelkim wzajemnym zobowiązaniom charakter jawny, obecnie nawet nie wiemy, jaki jest podział stref wpływów między Rosją a Niemcami, możemy tylko na podstawie faktów sądzić, że znaleźliśmy się w strefie niemieckiej, a rola Rosji polega na udzielaniu Niemcom w tym pomocy, natomiast Niemcy gwarantują Rosji wpływy na obszarze byłych Sowietów.
Na tle takiej oceny istniejącego stanu krytyka obecnego reżimu w Polsce w aspekcie „normalnej” opozycji nie ma najmniejszego sensu. Obecny stan rządzenia w Polsce nie wymaga naprawy, bo tej nie da się przeprowadzić, co zresztą potwierdziły nieudane próby. Wymagane jest całkowite wyeliminowanie obecnego układu władzy, jako rządzącego nie w interesie Polski, a przede wszystkim niezbędna jest odbudowa niepodległego państwa polskiego.
Na tym tle zaniepokoiła mnie ocena prof. Glińskiego, nie wiem czy ciągle jeszcze kandydata na premiera, poddająca krytyce obecny reżim za jego strukturę, ale nie za cele, jakim on służy.
Trzeba wyjaśnić, że zarzuty przedstawione rządowi warszawskiemu, jako jego błędy czy grzechy, są w istocie jego walorami w świetle tych zadań, jakie przed nim stawiają rzeczywiści decydenci. Tylko, bowiem taka forma sprawowania władzy przeciwko narodowi polskiemu daje gwarancję powodzenia. A to potwierdzają fakty i dlatego należy liczyć się z koniecznością walki, w której kartka wyborcza jest zbyt słabym argumentem, potrzebna jest zdecydowana postawa narodu gotowego do poniesienia ofiar na rzecz odzyskania niepodległości, coś na kształt wielkiego ruchu „Solidarności”, ale tym razem zabezpieczonego przed ponownym wprowadzeniem w pułapkę.
Tym zabezpieczeniem może być tylko rozbudzona świadomość narodowa, która umożliwi stworzenie dostatecznej siły dla obalenia obecnej władzy, czego serdecznie Rodakom życzę w nadchodzącym 2014 roku.
3 komentarz