Jest bowiem coś niebywale frapującego w fakcie, że Viktor Orban swoje wybory wygrał 11.04.2010 roku, zaledwie dzień po tym jak Polska, w sensie symbolicznym oczywiście, utraciła swoją potencjalną szansę na marsz w kierunku podobnych zmian.
Dokładnie rok temu, 05.01.2012, na fali wydarzeń związanych z nakręcającą się kampanią nienawiści wobec Viktora Orbana, wpadłem na pomysł zorganizowania akcji blogerskiej, której widocznym elementem miało być dodawane w stopce podpisu hasło:
Hasło wzięło się od dwóch spostrzeżeń, które nasunęły mi się w związku z przytoczoną przez jednego z blogerów inwokacją hymnu węgierskiego (niestety nie pamiętam kto to pierwszy podjął).
Jest bowiem coś niebywale frapującego w fakcie, że Viktor Orban swoje wybory wygrał 11.04.2010 roku, zaledwie dzień po tym jak Polska, w sensie symbolicznym oczywiście, utraciła swoją potencjalną szansę na marsz w kierunku podobnych zmian. Ksiądz Małkowski zwykł w takich sytuacjach mawiać (zapewne za ks. Bozowskim) iż nie ma przypadków, są tylko znaki.Jaki znak w tej naszej polsko-węgierskiej historii stanowią przełomowe wydarzenia z kwietnia 2010 roku ? Tego nie wiem. Z jakichś jednak powodów ulegam wrażeniu, że jest to znak, który przyniesie coś pozytywnego
Oraz:
Uderzające jest też to, że zbitka tych krótkich inwokacji z naszych hymnów jest semantycznie bez zarzutu i tworzy logiczny ciąg. Jeśli wzmocnimy to rozważanie wspomnianym już kwietniowym przełomem, najpierw dla nas, potem dla Węgrów… cóż… brak słów… są tylko znaki ?
To pozostało aktualne.
Niespecjalnie wierzyłem w powodzenie akcji ale sprawa wydawała się być słuszną, a propagowanie takiego widocznego znaku sprzeciwu – pożądane.
Przez kolejne dni i miesiące dało się zauważyć, że hasło żyje. Kiedy parę dni temu przypomniałem sobie o tym, że "Apel…" powstał mniej więcej rok temu, postanowiłem sprawdzić i przeżyłem niemałe zaskoczenie.
Na dzień dzisiejszy Google zwraca ponad 410 000 wyników wyszukiwania kompletnej frazy "Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart".
Jest to bez wątpienia nasz wspólny sukces.
Ktoś może powiedzieć – to hasło niczego nie zmieniło.
Może nie.
Ale nie da się nie pomyśleć, że być może te 400 000+ celnie rzuconych kamieni, choćby i najmniejszych, jakoś wpłynęło na funkcjonowanie dobrze naoliwionej machiny destrukcji, którą wytoczono przeciwko Węgrom.
Z tego wypływa morał – warto i trzeba działać, warto i trzeba pisać, warto i trzeba komentować, warto i trzeba robić cokolwiek. Nigdy nie wiadomo czy jakiś pozorny drobiazg nie będzie miał siły małego kamyczka wykolejającego rozpędzony pociąg.
Z okazji rocznicy – wszystkiego najlepszego – nam wszystkim.
Całość tekstu:
http://admin.nowyekran.pl/posts-edit/46747