Jeżeli wszystko, co podają media byłoby prawdą oznaczałoby to, że norweska młodzież zachowuje się jak Ejolowie z powieści Wellsa ” Wehikuł czasu”, którzy jak stado bezwolnych baranów pozwalali wyrzynać się Morlokom.
Liczba nonsensów i sprzeczności w doniesieniach dotyczących zamachów w Norwegii przekracza wytrzymałość zwykłego człowieka, nie wkraczającego w tajemnice wielkiej polityki.
1) Zamachowiec spokojnie sobie strzelał przez 1,5 godziny, a zaalarmowane siły policyjne borykały się z przeciekającą łodzią. Czy możliwe jest żeby policja w Oslo dysponowała tylko jedną łodzią? A helikoptery? Słyszałam rozmowę z rybakiem, który podobno ratował tonących i jego łódź została zarekwirowana przez policję. I co potem się z tą łodzią stało. Policjanci popłynęli na ryby?
2) Mało przekonywująco brzmiały dla mnie wyznania mówiącego po polsku chłopaka, który rzekomo uratował się, bo płynąc poprosił o litość zamachowca, a potem (nie wiadomo, po co) leżał około godziny na malej wysepce udając trupa zamiast schronić się w lesie. Terrorysta najpierw odwrócił się i odszedł, potem wrócił i „sprawdził” czy delikwent żyje strzelając mu w ramię. Trudno uwierzyć, że człowiek, który zabił tak wielką liczbę niewinnych osób zlitował się akurat nad naszym rodakiem. Dlaczego zresztą strzelał w ramię leżącego, a nie w głowę? Specjalnie zostawiał wybranych świadków? Poza tym nie jest chyba możliwe żeby trafiony pociskiem dum dum potrafił opanować ból i nie drgnąć. Taki pocisk powinien urwać mu rękę.
3) Telewizyjny specjalista od terroryzmu (Dziewulski) powiedział, że coś takiego nie mogłoby zdarzyć się w Polsce, bo przed spodziewaną wizytą premiera służby sprawdziłyby każdy centymetr wyspy. Tak się jakoś dziwnie złożyło, że przed lądowaniem Prezydenta w Smoleńsku nikt nic nie sprawdzał, wieża kontrolna okazała się rozwalonym baraczkiem, a latarnie wisiały na sznurkach. Zostawmy jednak ten wątek. Jak to możliwe, że tak liczna impreza na wyspie Utoya odbywała się bez policyjnej osłony? Jedyny, prywatnie wynajęty policjant podobno zginął jako jeden z pierwszych. Dlaczego po zamachu premier włóczył się po wyspie bez ochrony? Skąd wiedział, że w krzakach nie czają się inni terroryści? Odważny czy głupi?
4) Nie do pojęcia jest jednak przede wszystkim, w jaki sposób jeden, nawet bardzo dobrze uzbrojony i wyszkolony człowiek mógł sterroryzować 600 osób na wyspie o powierzchni 10 ha, pokrytej w dużej części lasem i w ciągu 1,5 godziny kolejno wykończyć przeszło 70 z nich. Dlaczego nikt nie próbował rzucić się na niego z kijem, z kamieniem? Dlaczego nie próbowano działać zespołowo? Ktoś mógł przecież odwrócić uwagę strzelca, a reszta zaatakować go z ukrycia. Czy można sobie wyobrazić, że w czasie okupacji, jeden uzbrojony w karabin maszynowy Niemiec poradziłby sobie z taką liczbą młodych, wysportowanych osób? Na akcję rozbrajania Niemców gołymi rękami warszawscy chłopcy chodzili tylko dwójkami.
Jeżeli wszystko, co podają media byłoby prawdą oznaczałoby to, że norweska młodzież, całkowicie pozbawiona instynktu samozachowawczego zachowuje się jak Ejolowie z powieści Wellsa „ Wehikuł czasu”, którzy jak stado bezwolnych baranów pozwalali wyrzynać się Morlokom.
Winne temu jest między innymi pacyfistyczne wychowanie.
Kilka lat temu syn moich znajomych, kolejny raz przyszedł pobity zez szkoły. Nie mogłam tego zrozumieć, bo chłopak przerastał o głowę rówieśników i był wyjątkowo wysportowany. Pomimo protestów rodziców wydusiłam z niego prawdę. Rodzice stanowczo zabronili mu czynnie reagować na jakiekolwiek zaczepki i fizyczne prześladowania. Kierowali się etyką chrześcijańską nakazującą nadstawiać drugi policzek bijącemu. Przy akompaniamencie protestów znajomych wytłumaczyłam chłopakowi, że ciężko grzeszy nie sprzeciwiając się złu. Rozbestwieni koledzy będą znęcać się nad kolejnymi, słabszymi od niego ofiarami, które nie będą miały szans na obronę. Poradziłam mu stłuc napastników na kwaśne jabłko, a potem po chrześcijańsku im przebaczyć. Chłopak z entuzjazmem zastosował się do moich rad i w klasie zapanował spokój. Było to przeszło 10 lat temu i prześladowcom nie przyszło do głowy zwrócić się do policji ze skargą. Teraz byłoby inaczej.
Gdy rybacy z Jerzwałdu złapali i związali kłusowników kradnących im ryby i niszczących sieci policja uwolniła złodziei i pouczyła ich o możliwości złożenia skargi na okradzionych, z czego złodzieje skwapliwie skorzystali.
Wymiar sprawiedliwości skutecznie zajął się rolnikami ze wsi Włodowo, którzy nie mogąc doczekać się policji sami poradzili sobie z bandytą. Surowo zostali osądzeni również Artur i Sławomir (na ich losach oparto film „Dług”), którzy zabili w obronie własnej, gdy wszystkie służby odmówiły im pomocy.
Takie przykłady można mnożyć w nieskończoność.
Ludzie uczeni są, że monopol na użycie przemocy mają wyłącznie struktury państwowe, a im nie wolno się nawet bronić.
Wyuczona bezradność spowodowała, że zamiast uciekać do lasu i próbować rozprawić się z napastnikiem, młodzi Norwegowie chowali się jak małe dzieci w namiotach i budynkach i czekali biernie na śmierć.
Reakcją społeczeństwa na tragedię był kolejny marsz milczenia. Jak stwierdziła pani Nina Witoszek Norwegami rządzi „reżim dobroci”. Nawet w tak skrajnej sytuacji nie wolno im ujawniać złych uczuć.
Osobnym problemem jest manifest mordercy. Przypomina pracę licencjacką słabego studenta niedzielnej płatnej szkółki sporządzoną metodą „wytnij – wklej”. Dawno nie czytałam czegoś tak wewnętrznie sprzecznego i bełkotliwego. Zdjęcia mordercy w różnych mundurach i w masońskim fartuszku mogą być dowodem jego pychy, a może fetyszyzmu.
Działanie mediów w tej sprawie wydaje mi się być testem sprawdzającym, do jakiego stopnia podległości doszedł ogłupiały „człowiek bez właściwości” będący produktem współczesnego wychowania i w jakie brednie jest gotów bezkrytycznie uwierzyć.