Tym razem nie chodzi o punktowy głód wywołany klęską żywiołową i nieudanymi zbiorami, ale o trwalszy niedostatek dotykający wiele krajów naraz i związany z ogólnoświatową sytuacją gospodarczą. Josette Sheeran, szefowa Światowego Programu Żywnościowego ONZ (WFP), nie ma złudzeń, że kryzys da się łatwo zażegnać. Mówi o cichym tsunami, które dramatycznie pogorszy sytuację życiową kilku miliardów ludzi na całym świecie: Dla klasy średniej oznacza to cięcia w wydatkch na opiekę medyczną. Dla tych, którzy żyją za 2 dolary dziennie – wyeliminowanie mięsa z jadłospisu i zabranie dzieci ze szkoły. Dla tych, którzy muszą się wyżywić za 1 dolara dziennie – brak mięsa i warzyw oraz konieczność jedzenia wyłącznie produktów zbożowych. Ci, którzy dysponują 50 centami dziennie znajdują się w obliczu zupełnej katastrofy. Jasne jest, że większość tych nędzarzy żyje w Afryce. A jak zauważa Ngozi Okonjo-Iweala z Banku Światowego, były minister finansów i spraw zagranicznych Nigerii, kryzys pojawił się w momencie, kiedy większość krajów afrykańskich zaczęła powoli wychodzić z zapaści ekonomicznej ostatnich dziesięcioleci i osiągnęła tempo rozwoju właściwe dla gospodarki światowej, tj. 4 – 5% rocznie. Teraz te osiągnięcia są poważnie zagrożone. Podobnie, rozdawanie jedzenia, praktykowane w sytuacjach kryzysowych przez Światowy Program Żywnościowy, jest konieczne, ale nie może być jedyną formą pomocy międzynarodowej, ponieważ psuje lokalny rynek i, w rezultacie, może przynieść więcej złego niż dobrego. Zresztą sam WFP poważnie ucierpiał na skutek kryzysu i za te same pieniądze, co w zeszłym roku może teraz kupić 40% mniej żywności
BIOPALIWA RZYCZYNĄ GŁODU- ZIEGLER z ONZ
Te liczby najwyraźniej wzięła sobie do serca żona obecnego prezydenta USA Michelle Obama, która wychodząc z córkami po kolacji z rzymskiej restauracji, poprosiła kelnerów o tzw. doggy bag, czyli zapakowanie resztek jedzenia do torebki. Za ten gest, który odnotowały niemal wszystkie media świata, otrzymała słowa uznania od stowarzyszenia włoskich rolników Coldiretti, które stwierdziło w oświadczeniu: "To bardzo ważny znak w obliczu skandalu z marnowaniem żywności, które w krajach wysoko rozwiniętych osiąga pułap 30 proc. całego kupowanego jedzenia".
Okazuje się, że na pogarszanie się światowego bilansu żywnościowego ma także produkcja biopaliw. Gdy trzy lata temu rozwój tej produkcji ONZ-owski ekspert Jean Ziegler nazwał "zbrodnią przeciw ludzkości", gdyż w jego ocenie może ona doprowadzić do śmierci milionów osób i z tego względu domagał się pięcioletniej przerwy w produkowaniu biopaliw, bardzo krytycznie odniesiono się do jego opinii.
ONZ-owski ekspert najbardziej atakuje wykorzystywaną głównie w Stanach Zjednoczonych technologię produkcji bioetanolu z kukurydzy. Jak twierdzi, do napełnienia takim paliwem ok. 50-litrowego baku samochodowego potrzeba ok. 200 kg kukurydzy. Jego zdaniem taka ilość kukurydzy pozwoliłaby wyżywić jedną osobę przez cały rok.
Gdzie i kiedy uderzy wielki głód?
"Większość ludności świata utrzymuje się z rolnictwa" – podkreśla David Lobell, naukowiec grupy badawczej FSE. Niestety, działalność ta jest jednocześnie najbardziej wrażliwa na zmiany klimatu. Aby skutecznie walczyć z głodem naukowcy postanowili odpowiedzieć na pytanie: które obszary i uprawy są zagrożone klęską, a także ile mamy czasu na przygotowania? Naukowcy zbadali 12 najuboższych regionów w Azji, Afryce, na Karaibach, oraz w Środkowej i Południowej Ameryce.
Dla upraw największe znaczenie mają opady i zmiany temperatur. Według wyników badań, do 2030 roku średnia temperatura tych regionów wzrośnie o 1 stopień Celsjusza przy jednoczesnym zmniejszeniu opadów. Spowoduje to zarówno zmniejszenie produkcji żywności jak i zwiększenie cen zaopatrzenia, które trzeba będzie importować. Podwyżka może wynosić nawet 40 proc. Jak wynika z analiz, problem ten najdotkliwiej odczują kraje Południowej Afryki i Południowej Azji.
"Afryka Południowa np. w ciągu najbliższego dwudziestolecia straci 30 proc. plonów kukurydzy" – wyjaśnia Marshall Burke, pracujący nad projektem. Burke dodaje, że Azja do 2030 roku może stracić ponad 10 proc. plonów, co dla farmerów, żyjących na granicy przetrwania może mieć katastrofalne skutki.
Konieczne jest też ulepszenie monitoringu zmian klimatu, dzięki czemu możliwe będzie opracowanie systemu wczesnego ostrzegania. Pomoże to podjąć odpowiednie kroki we właściwym czasie.
Ratunek? To będzie kosztować
Autorzy raportu rozwiązanie problemu widzą w dostosowaniu się do zmian klimatu. Adaptacja ta wymaga jednak odpowiednich inwestycji, które trzeba dokładnie zaplanować. "Najlepsze wyniki mogą dać jedynie kosztowne rozwiązania, takie jak rozwój nowych technologii i sieci irygacyjnej" – przestrzega Lobell.
"Wiadomo, że w Afryce Południowej należy inwestować w uprawy kukurydzy, a w plantacje ryżu w Południowej Azji. Są jednak przypadki, co do których nie jesteśmy pewni, jak np. w przypadku Sahelu i Afryki Środkowej" – mówi Labell. Szef grupy badawczej FSE, Rosamond Naylor twierdzi, że badania te zostały przeprowadzone w dobrym momencie, bo inwestorzy zaczynają lokować swoje pieniądze w krajach rozwijających się. Wyniki badań zaś mogą im pomóc w podjęciu dobrej decyzji. "Wiemy, że nie możemy przewidzieć wszystkiego, ale możemy podpowiedzieć gdzie zacząć" – dodaje.
Wody też będzie brakować – nie ma się co łudzić
W tym samym numerze "Science" naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego i Instytutu Badań nad Zmianami Klimatu w Poczdamie ostrzegają przed błędną polityką zarządzania zasobami wodnymi. Popularna teoria mówi, że źródła wody są odnawialne. W praktyce się to jednak nie sprawdza. Jak zauważa Dennis Lettenmaier, współautor artykułu, słodkiej wody jest coraz mniej. Dotychczasowe planowanie okazuje się więc nieskuteczne.
Dotyczy to zwłaszcza obszarów, gdzie realizuje się duże projekty hydrotechniczne, jak elektrownie i zapory wodne, kanalizacja lub systemy nawadniania pól. Również takie, jakich potrzeba na obszarach najbardziej zagrożonych głodem. "Przy planowaniu dużych inwestycji w infrastrukturę wodną takich obszarów należy brać pod uwagę nieprzewidziane zmiany klimatu" – przestrzega prof. Zbigniew Kundzewicz z Polskiej Akademii Nauk, współautor pracy opublikowanej w "Science".
Głód w liczbach
W liczbach bezwzględnych najwięcej głodujących jest w Demokratycznej Republice Konga 38,3 mln osób, następnie w Etiopii 26,4 mln, Tanzanii 15,2 mln i Kenii 11,5 mln. Najmniejszą liczbę głodujących notujemy natomiast w takich państwach jak: Gabon 0,1 mln, Tunezja 0,1 mln, Suazi 0,1 mln oraz Namibia 0,1 mln. Natomiast w Libii problem głodu w ogóle nie występuje.
Analizując procentowy udział liczby osób głodujących w stosunku do liczby mieszkańców danego kraju można jeszcze pełniej dostrzec problem niedożywienia w Afryce. Najwięcej głodujących jest w Demokratycznej Republice Konga, bo aż 75,1% populacji, następnie w Somalii 70,5% i Burundii 70,3%. Innymi państwami gdzie problem ten dotyka ponad połowę mieszkańców są: Erytrea, Mozambik, Zambia i Sierra Leone. Najmniejszy odsetek głodujących notuje się w Tunezji 1,1%, Egipcie 4,4%, Namibii 5,6%, Algierii 5,6%, Maroku 7,0%.
Glosy krytyczne w dyskusji nad głodem.
Z istotnych czynników, które przyczyniły się do dramatycznej sytuacji żywnościowej, to tzw. strukturalne dostosowanie narzucane krajom rozwijającym się od lat 80. XX wieku przez konsensus waszyngtoński, czyli programy skrajnie neoliberalnych reform. Miały one służyć "likwidacji nadmiernego zadłużenia" i były nakierowane głównie na cięcia w wydatkach publicznych oraz liberalizację handlu i likwidację ceł na import z krajów rozwiniętych. Cięcia wydatków pozbawiły afrykańskie rolnictwo niezbędnej pomocy państwowej, zwłaszcza dopłat do nawozów, natomiast liberalizacja handlu wystawiła je na "wolną konkurencję" z importowaną subsydiowaną żywnością z Północy. Konsekwencje takiej konkurencji były do przewidzenia. Jeszcze w 1940 roku różnica produktywności między rolnictwem farmerskim na Północy a gospodarką chłopską na Południu wynosiła 10 do 1, obecnie wynosi 2000 do 1. W rezultacie strukturalnego dostosowania kraje, które wcześniej były eksporterami żywności jak Meksyk (kukurydza) czy Filipiny (ryż), stały się jej masowymi importerami. Tymczasem jedyne rozwiązanie, jakie widzą w tej sytuacji MFW i BŚ, to dechłopizacja, czyli niszczenie tradycyjnego sposobu produkcji, aby zastępować go rolnictwem korporacyjnym i wielkoprzemysłowym. To ostatnie samo w sobie stanowi doskonały przykład absurdalności kapitalistycznych rozwiązań w gospodarce żywnościowej: do wyprodukowania 1 kalorii żywności zużywa aż 10 kalorii energii w procesie produkcji, pakowania i dystrybucji.
Jakby tego było mało, najnowszym pomysłem MFW na rozwiązanie problemów żywnościowych Południa jest… nakłanianie krajów rozwijających się do sprzedaży lub dzierżawy ziemi Chinom, Japonii i krajom Zatoki Perskiej. Duża część z tych krajów wciąż boryka się tymczasem z nie rozwiązaną kwestią reformy rolnej. Przykładowo w Brazylii z ponad 420 milionów hektarów gruntów rolnych 44% należy do 1,5% (30 tysięcy) właścicieli wielkich majątków ziemskich,a 57% tych gruntów – do 3,5% właścicieli. Jednocześnie w Brazylii mieszka 4 miliony bezrolnych rodzin chłopskich. Trudno więc dziwić się innemu dramatycznemu zjawisku, jakim jest masowa migracja do miast i wyludnianie terenów wiejskich w krajach rozwijających się. O ile w roku 1960 jedynie 14% ludności Zachodniej Afryki mieszkało w mieście, to w 2000 roku odsetek ten sięgnął już 42%, a dynamiczne symulacje pokazują, że w 2030 roku, to jest w ciągu mniej niż jednego pokolenia, populacja miejska stanowić będzie 57-60% ludności na tym obszarze.
Gdy miliard ludzi na świecie cierpi głód, przywódcy G8 podpisują "deklarację o bezpieczeństwie żywnościowym na świecie" (Aquila, lipiec 2009), ogłaszając, że przeznaczą na ten cel 20 miliardów USD w ciągu 3 lat, podczas gdy w tym samym czasie jedne tylko Stany Zjednoczone w pół roku (październik 2008 – marzec 2009) pompują ponad półtora tysiąca miliardów USD w sektor finansowy i samochodowy! Nie wspominając już o skromnych 350 miliardach USD, jakie kraje OECD wydają rocznie na subwencjonowanie produkcji i eksportu własnych produktów rolnych, co stanowi bez mała 30% wartości ich produkcji rolnej.
Grzegorz Konat Internacjonalista
PODSUMOWANIE
W Polsce nie dostrzegamy głodu , nawet w wyprawach turystycznych do Egiptu czy Tunezji. Zapobieganie głodowi jest to najważniejsza misja międzynarodowej społeczności .
Kejow