Bez kategorii
Like

REQUIEM BESKIDZKIE

14/07/2012
401 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

drewnieją nam ramiona kiedyś takie czułe…jak las dziś umieramy cicho i powoli…

0


  

   

 

 

 

         REQUIEM BESKIDZKIE

 

I

 

drewnieją nam ramiona kiedyś takie czułe

jak las dziś umieramy cicho i powoli

w głuchym odgłosie wewnątrz zsypuje się próchno

niewiele nas już  teraz obchodzi i boli…

 

cicho…bo już się ptaki wyniosły za rzekę

w lesie nie ma radości…kornik gryzie ciszę

słuch wytężam …wysoko anioły obłoków

przelatują lecz wiatru muzyki nie słyszę…

 

grzebię w popiele lasu…suchy trzask korzeni

rdza zsypuje się w ziemię krwawą ciemną plamą

pod kamieniem już nie ma kropelki wilgoci

pod kolejnym to samo…to samo…to samo…

 

runie co chwilę martwe pokonane drzewo

umieramy powoli w kalekich kikutach

padamy coraz częściej odarci z nadziei

w wypalonych stuleciach…godzinach…minutach…

 

II

 

ptaki które spadają nie mają już skrzydeł

gdzie jest źródło co życie z pożaru ocali ?

w którą stronę obrócę zatrwożone oczy

tam łuna ciągle nowa za nami się pali…

 

Anioł Śmierci nad groniami przelatuje chmurą

w pelerynie łuny na skrzydłach halnego

lasu białe kości bieleją na zboczach

w imię ojca i syna i ducha obcego….

 

Olza cieknie jak z rany czarna brudna krew

z krajobrazu co opuchł w miejscu zakażenia

na brudnym prześcieradle potarganej mgły

dolina cicho kona w bandażach milczenia

 

sarna co oszalała jak pies za mną idzie

i liże mnie po rękach pokrwawionym pyskiem

przyklękamy wśród lasu z zaciśniętym gardłem

człowiek i zwierzę odtąd nagle sobie bliskie…

 

III

 

wiem że już się w fioletach stroją za mną drzewa

i zachód już zapala ostatnie latarnie

światło leje się w ciemność ostatnim wyzwaniem

zanim mrok je na wieczność w bemolach ogarnie

 

nad górami ostatnie złocą się obłoki

w dolinie długie cienie ruszają pochodem

zarzuć mi na ramiona ciepły płaszcz ufności

zanim powieje z dolin przejmującym chłodem

 

stoję nakryty niebem w samym środku ziemi

srebrnym batem meteor przecina firmament

trwam wpisany w Beskidy wiarą i modlitwą

nim obrócę ostatnią kartkę wieczne Amen…

 

widzę Cię jak przyklękasz z bladą cichą twarzą

jak przebiśnieg niewinna z pochyloną głową

dzwon uderza z arytmią nim się rozkołysze

wielkim krokiem co idzie śpiewnie i miarowo…

 

zostań bo ja tym mostem musze przejść samotnie

będę czekał na Ciebie już po drugiej stronie

gdzie dzwonów już nie słychać a na progu nieba

Bóg wyciąga troskliwie swoje dobre dłonie…

 

 

 

 

 

 

 

 

0

40i4

NIEZALEZNY ZAKLAD POETYCKI. Kubalonka. Naród,który sie oburza,ma prawo do nadziei, ale biada temu,który gnije w milczeniu. Cyprian Kamil Norwid

789 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758