Naturalnie – renetki. I to szare. Dla osób nie znoszących zagniatania ciasta. Czyli: renetki a la Solway.
Szara reneta to najlepsze jabłko na świecie. Trwa w dobrym zdrowiu cały sezon jesienno – zimowo – wiosenny. Renecie udało się nawet przetrwać homogenizujące eksperymenty profesora Pieniążka! I chwała jej za to! Jest nieodzownym jabłkiem w kulinariach i to nie tylko w wetach.
W naszym domowym slangu zawsze występuje jako renatka, stąd tytuł notki. Ale i stąd ten tytuł, że odczuwam zdecydowaną niechęć do zagniatania ciasta i oblepionych paluszków 😉 Przeto kochając – jak każdy normalny człowiek – renatki i ten niebywały zapach pieczonych jabłek, rozchodzący się po domu, wymyśliłam co następuje:
w naczyniu do zapiekanek – moje ma 39 cm na 25 cm i 7 cm wysokości – rozpuszczam delikatnie 1/3 kostki masła, dodaję 2/3 szklanki cukru, nieco cukru waniliowego, nieco cynamonu w proszku i nieco kurkumy dla koloru. Mieszam to wszystko widelcem i na dnie naczynia rozprowadzam po całości ów "karmel". Gdy tylko masło wchłonie cukier z dodatkami – zdejmuję z ognia. Warstewka "karmelu" ma mniej więcej 2 mm.
Obieram, usuwam gniazda i tnę na ósemki 8 – 9 renet. Układam je w naczyniu, na "karmelu", ściśle, w mniej więcej dwóch warstwach.
Wkładam naczynie do piekarnika i włączam go na 100 stopni.
Teraz przygotowuję kołderkę:
w garnku rozprowadzam mocnym ubijaniem: 3 – 4 jaja, na każde jajo daję dwie łyżki mąki i łyżkę cukru, dodaję nieco kurkumy dla koloru /i zdrowia!/ i dużą /400 ml/, kwaśną śmietanę 12%. Wszystko to ubijam energicznie widelcem.
Wyciągam rozgrzane już renatki z pieca i zalewam je tą kołderką.
Wstawiam na powrót do piekarnika, zwiąkszając temperaturę do 150 stopni.
Teraz nadciągają goście i jemy co tam jest na stole. Podczas tego jedzenia, rozochocone renatki wydzielają spod kołderki niebiański zapach, rozchodzący się po całej chałupie. Gdy przychodzi do wetów – otwieramy nonszalancko acz dumnie piekarnik i wyciągamy gorący deser. Renatki tkwią w piekarniku zazwyczaj ok. 45 minut, do godziny, dopóki kołdreka porządnie się nie zazłoci, a miejscami nawet nie zarumieni lekko.
Podajemy na deserowych talerzach, z deserowymi widelczykami. Kawa, herbata – według życzenia.
Ilością cukru można operować dowolnie, "do figury".
Zawsze przygotowuję prawdziwy cukier waniliowy: do słoika z cukrem wrzucam pocięte laski wanilii i zamykam szczelnie. Słoik sobie stoi, cukier sie napawa 😉 a ja mam zawsze pod ręką prawdziwy cukier waniliowy, a nie wanilinowy.
Niech żyją renatki! Hough!
Niby z porzadnej rodziny, a do komedyantów przystala. Ci artysci...