Referendum Obywatelskie zainicjowane przez Kongres Protestu w Warszawie ruszyło. W kilku miastach Polski na ulice wyszły grupki „referendarzy” by rozdawać Polakom ankiety, w których można odpowiedzieć na 10 pytań określających kształt naszego państwa. Trwa też głosowanie internetowe. To wydarzenie bez precedensu i nie wszyscy jeszcze rozumieją jego doniosłość.
Uzależnienie od władzy
Pomimo tego, że przeciętny Polak nienawidzi władzy (na partię rządząca głosują tylko ci, którzy bardziej nienawidzą opozycji) nie potrafimy bez władzy żyć. W pewnym sensie wymusza to samo życie – żeby cokolwiek załatwić trzeba odwiedzić urząd, uzyskać zgodę, decyzję, wyrok. Jesteśmy uzależnieni życiowo od urzędników, sędziów , prokuratorów, policjantów.
W normalnym, demokratycznym państwie też tak jest, ale to uzależnienie jest równoważone tym, że co parę lat przeprowadza się wybory i wybiera się posłów, radnych, a także sędziów, prokuratorów czy tych co ich nadzorują.
W USA sędziowie są wybierani – ci najniższego stopnia – wprost przez ludzi, ci sanowi przez stanowe senaty i to większością 2/3 głosów. Przed wyborem zostają prześwietleni, sprawdzeni, o te stanowiska toczy się walka i jest konkurencja.
W Polsce sędziów wyznacza sitwa sędziów „ochrzczona” konstytucyjnie jako „Krajowa Rada Sądownicza”. Nikt nie sprawdza jej kandydatur na sędziego oprócz sędziów. Nikt ich nie kontroluje – oprócz sędziów. Sami sobie, sami dla siebie, bez żadnej kontroli.
Tymczasem ci ludzie w togach wyznaczeni sami przez siebie, kontrolowani sami przez siebie pełnią władzę publiczną. Pełnią ją wbrew fundamentalnej zasadzie zwierzchnictwa Narodu – wyrażonej i owszem w polskiej Konstytucji w art. 4 -„Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu”. Tymczasem praktyczne rozwiązania regulujące wybór sędziów przekreślają tę zasadę w zakresie „wymiaru sprawiedliwości”.
Oczywiście niektórzy sędziowie sądzą w miarę rzetelnie. Ale większość robi dosłownie co chce. Nie można się temu dziwić uzyskali władzę niekontrolowaną czyli absolutną, a władza absolutna korumpuje absolutnie.
Przypadki sądowej niesprawiedliwości, niesprawności, bylejakości, fałszowania protokołów, wydawania skandalicznych wyroków uchylanych często w Strasburgu – widzimy w dziesiątkach programów telewizyjnych takich jak „Państwo w państwie”, „Sprawie dla reportera”, w tysiącach artykułów prasowych.
Tysiące ludzi dotknęła niesprawiedliwość w majestacie prawa – wielu z nich utworzyło stowarzyszenia „Przeciw Bezprawiu Sądów i Prokuratur”. Takich stowarzyszeń jest ponad 20 w całej Polsce, działają one m.in. w Bielsku, Lublinie, Wieluniu, Łodzi, Wrocławiu, Rzeszowie, na Opolszczyźnie.
To wszystko jest wynikiem tego, ze została zachwiana ustrojowa zasada kontroli nad władzą sądowniczą. W prawdziwej demokracji władza sądownicza jest kontrolowana przez obywateli lub ich przedstawicieli realnie. Jest więc od obywateli również uzależniona. Nie tylko obywatele od niej.
W III RP sędziowie, prokuratorzy uwolnili się od zewnętrznej kontroli. A zatem obywatele są od nich uzależnieni w pełni. Tego uzależnienia nic nie równoważy, nic nie ogranicza. Mamy do czynienia z władzą absolutną, która nie da się pogodzić z zasadami republikanizmu z zasadą „rządów prawa”, kształtującą nowoczesne demokracje – brytyjską i amerykańską. „Rządy prawa” oznaczają, że obywatel podlega ustawie, a nie arbitralnej woli człowieka. Ta zasada wymaga stałej ochrony – sędziowie (ale także prokuratorzy) wymagają stałej kontroli –realnej, a nie formalnej.
W III RP takiej realnej kontroli nad funkcjonariuszami „wymiaru sprawiedliwości” nie ma. W związku z tym nie ma gwarancji uwolnienia się od arbitralnej woli sędziego. Rządy prawa w tej sytuacji nie istnieją.
Podobnie jest z władzą ustawodawczą czyli posłami. Wybory – na skutek zastosowania odpowiednio spreparowanej ordynacji wyborczej stały się zupełną fikcja. Obywatele nie wybierają chociaż głosują. Posłów wybierają liderzy partii politycznych umocowanych w oficjalnym „obiegu” również za pomocą ustawy o finansowaniu partii. Posłowie – a więc ci, którzy powinni reprezentować i bronić interesów obywateli, reprezentują i bronią interesów swoich i lidera partii, który może ich albo wpisać na listę wyborczą i to na miejsce „biorące”, albo nie.
Już samo w sobie jest to patologia ale też partyjny system wyborów pośrednich (bo są to w czystej postaci wybory pośrednie – co również łamie zasadę konstytucyjną) jest źródłem licznych patologii społecznych, zniszczenia samorządności, zniszczenia społeczeństwa obywatelskiego, korupcji.
I znów kraje anglosaskie – kraje nowoczesnej i sprawnej demokracji – pokazują nam jak powinna być rozwiązana kwestia kontroli nad parlamentarzystami czyli nad władzą ustawodawczą. W Wielkiej Brytanii, USA, Australii, Kanadzie wybiera się posłów w Jednomandatowych Okręgach Wyborczych, w jednej turze. Po co komplikować sprawy proste? Wybrany w ten sposób poseł wprost podlega kontroli wyborców, pilnuje ich interesów, zachowuje niezależność w ramach własnej partii i realnie może kontrolować rząd i administrację. Partie są otwarte, muszą liczyć się z obywatelami, nie ma szans na wytworzenie się „zasady wodzostwa” (Führerprinzip), która w partiach III RP jest normą.
My Naród!
Protesty jakie ostatnimi czasy przelewają się przez Polskę skierowane są przeciwko obecnemu rządowi. Ale przecież to nie pierwszy patologiczny rząd od 1989 r. Widzimy jak nie działają instytucje, jak rośnie arogancja władzy wobec społeczeństwa od dawna. Również za rządów „prawicy” sytuacja niewiele odbiegała od tego co dzieje się dziś. Co prawda rząd Tuska bije rekordy bezczelności, ale jeśli spojrzymy wstecz zobaczymy wiele podobnych przykładów.
Nie mogło być inaczej, gdyż mechanizmy ustrojowe – brak kontroli nad poszczególnymi sektorami władzy – nie jest wynalazkiem Tuska. Ta sama sytuacja była za rządów PiS, ale z punktu widzenia ówczesnych rządzących stanowiących dzisiejszą opozycję, niekontrolowana władza to dobra rzecz pod warunkiem, że sprawujemy ją MY. Dlatego zapewne lider PiS w okresie 2005-2007, kiedy miał właściwie pełną władzę, nie wniósł ani jednego projektu zmiany ustrojowej. Hasło „ IV Rzeczpospolitej” było powierzchownym zabiegiem marketingowym (zresztą nieudanym). IV RP od III RP miała się różnić tylko tym kto aktualnie rządzi. W ten sposób po każdych wyborach należałoby zmieniać numerację.
Idea Referendum Obywatelskiego jest inna niż tylko pomysł na atakowanie „tego rządu”. Referendum Obywatelskie to akcja poza oficjalnym systemem władzy. Zorganizowaliśmy w kręgu stowarzyszeń – nie partii. W swobodnej dyskusji, z postulatów stowarzyszeń i środowisk, które zainicjowały Referendum, powstało 10 pytań – trzeba przyznać różnego kalibru. Pierwsze 5 pytań, to pytania ustrojowe. Pozwalają Polakom odpowiedzieć na kwestie jak chcą wybierać swoich posłów, jak ma wyglądać kontrola nad sędziami, jak ma wyglądać prawo do referendum? Następne 5 – to kwestie gospodarcze i społeczne, na które również Polacy powinni mieć prawo się wypowiedzieć.
Dlaczego do tej pory nikt nas o te kwestie nie zapytał – nie muszę chyba tłumaczyć. Dlatego, ze obecny stan odpowiada wszystkim. Rządzącym – bo mają niekontrolowaną władzę, a opozycji – bo właśnie o taką władzę – wolną od kontroli obywateli – zabiega.
Nam – obywatelom – Narodowi – chodzi o coś innego. Chodzi właśnie o to, by przywrócić (albo ustanowić) kontrolę społeczna nad władzą. O to chodzi w Referendum Obywatelskim. Dlatego bez zgody władzy, z pominięciem wszelkich formalnych dróg, odwołujemy się do obywateli, do Narodu. A niby to – dlaczego nie moglibyśmy sami określić kształtu naszego państwa?
Referendum Obywatelskie jest właśnie taką próbą – samodzielnego, oddolnego, obywatelskiego określenia – w jakiej Polsce chcemy żyć.
Jakie jego wyniki będą miały znaczenie dla przyszłości, zależy od tego jaki zasięg będzie miała nasza akcja. Środków nie mamy prawie żadnych, główne media na pewno nas zamilczą, bierność społeczna też działa przeciwko nam, ale jeśli uda się przekroczyć albo przynajmniej zbliżyć do granicy 100 tys. respondentów, to nad wynikami nikt nie będzie mógł przejść do porządku. Nie czas i miejsce, żeby tu rozwijać ten wątek: „co po referendum?” , niech każdy kto ma odrobinę wyobraźni na razie sam sobie odpowie na to pytanie.
Niewątpliwie w wyniku Referendum Obywatelskiego – jeśli obejmie ono rzecz jasna odpowiednio duża liczbę naszych rodaków – powstanie zarys programu dla innej Polski. Innej niż arogancka wobec obywateli, niesprawiedliwa i niedemokratyczna w istocie – III RP. Roboczo określiliśmy tę Polskę naszych marzeń – „Rzeczpospolitą Wolnych Polaków”.
Obyśmy do niej doszli!
Formularz do referendum można pobrać na stronie:
Janusz Sanocki |
dziennikarz, polityk, były burmistrz Nysy, jeden z liderów Obywatelskiego Ruchu JOW, inicjator Kongresu Protestu |