Laureat Nagrody Nobla i „guru współczesnej ekonomii” – prof. Joseph Stiglitz – wyraził obawę, że hiszpański rząd stworzony przez Partię Ludową będzie koncentrował się na realizowaniu polityki coraz mocniejszego zaciskania pasa.
Jego zdaniem jest to „receptą na więcej bezrobotnych, większą recesję, spowolnienie wzrostu i upadek gospodarki”.
forsal.pl/artykuly/569825,stiglitz_ostrzega_hiszpanie_zaciskanie_pasa_to_gospodarcze_samobojstwo.html
To może być w Hiszpanii jeszcze więcej bezrobotnych? Osobom niezorientowanym mogłoby się wydawać, że to całkiem odwrotna polityka poprzedniego rządu stworzonego przez Partię Socjalistyczną doprowadziła do 25% bezrobocia i upadku gospodarki? Jak obroniłem habilitację, to znajomy profesor powiedział mi składając gratulacje: „teraz to już możesz zacząć gadać bzdury”. Co dopiero jak się jest „guru” i laureatem, Nobla.
Oczywiście Hiszpanie nie chcą „zaciskać pasa”. Podobnie jak 80% Polaków jest przeciwnych podwyższaniu wieku emerytalnego. Tylko może Pan Profesor zechciałby jakąś swoją „receptę” przedstawić? Rozumiem, że należy podwyższyć podatki. Najbogatszym oczywiście. I co jeszcze? Bo jak garstce „najbogatszych” podwyższymy podatki to nie utrzymamy za to najbiedniejszych, ani nie spowodujemy boomu inwestycyjnego. „Oburzeni” wymachują na po całym świecie transparentami: „Jest nas 99%”. 1% nie utrzyma 99%. Więc trzeba podwyższyć podatki części pozostałych. Ale to już nie będzie ich 99%. Linia podziału nie będzie wyglądała tak pięknie. Rachunek jest prosty – lepiej podwyższyć podatki 99%.
Jeśli w grupie 1.000 osób 990 (99%) zarabia 1.000 zł miesięcznie, a 10 osób zarabia 10.000 zł miesięcznie i wszyscy płacą podatek proporcjonalny 20% to wpływy budżetowe wynoszą 218.000. Ale 99% płaci łącznie 198.000 a „bogacze” płacą tylko 20.000. Jeśli opodatkujemy
„bogaczy” stawką 50%, to wpływy podatkowe od tej grupy wzrosną z o 30.000 zł (20.000 zł do 50.000 zł) – i to przy założeniu, że nie będą oni uciekali w żaden sposób od opodatkowania. Ale wystarczy pozostałym podwyższyć podatek z 20% do 25% a wpływy podatkowe z tego tytułu wzrosną o 49.500 zł. Więc co się bardziej opłaca?
Zresztą wpływy z tytułu zwiększenia podatków i tak nie starczą na spłatę długów i na kolejne wydatki na dotychczasowym poziomie. Więc trzeba pożyczyć, albo wydrukować. Pożyczać Hiszpanom ani na kolejne inwestycje w sektorze budowlanym, które były podstawą wcześniejszego „boomu”, ani tym bardziej na ochronę „zdobyczy socjalnych” nikt już nie będzie. Więc trzeba dodrukować. Ale to nie hiszpańska Partia Ludowa trzyma klucze do drukarni „legalnych środków płatniczych”. Więc może jednak przydałaby się jakaś inna „recepta”?
Może po okresie przywilejów stanowych (stan „bankowców”) wysokiej pańszczyzny (opodatkowanie pracy) przywiązania „chłopa do ziemi” (zakaz podejmowania różnorakiej działalności bez pozwolenia pana – czyli państwa) znowu czas na wolność?