Rok 2211 niczym nie różnił się od lat poprzednich, nadal trwała wojna.
Przyznam szczerze, że nie jestem wielkim fanem książek z gatunku science fiction, głównie, dlatego, że w młodości dość twardo odbiłem się od powieści sygnowanych logiem Star Wars. W związku z tym z dość rezerwą spoglądałem na pierwszą powieść młodego polskiego pisarza Michała Cholewy, ale jako, że to mój imiennik dałem mu szansę i? No właśnie…
Jednak na początku wypadałoby w przynajmniej minimalnym stopniu przybliżyć fabułę Gambitu(za błędną odmianę szczerze przepraszam). Rok 2211 niczym nie różni się od lat poprzednich, nadal trwa wojna. Wojna, w której po dwóch stronach barykady stanęły Stany Zjednoczone i Unia Europejska(Larry Bond w wydaniu SF?!), a swoje ugrać próbuje Imperium Chińskie. Wojna, której nie zakończyło nadejście Dnia. Wtedy to chiński wirus zaatakował sztuczne inteligencje kontrolujące niemal każdy aspekt życia ludzi, co doprowadziło do całkowitego zniszczenia Ziemi, która stała się jałową planetą bez życia. Jednak nie to było największą stratą, ludzkość zdołała przetrwał w koloniach kontrolowanych przez wrogie sobie frakcje, lecz utracie uległy dane nawigacyjne i trasy pomiędzy układami gwiezdnymi. Wiele pozbawionych pomocy kolonii powoli wymierało. Rozpoczęła się walka o pozostałości danych sprzed Dnia.
Większa część powieści Cholewy opisuje działania żołnierzy „Czterdziestego Regimentu Unii Europejskiej”, który wylądował na planecie „New Quebec”, kontrolowanej przez siły Stanów Zjednoczonych. Pozornie łatwe zadanie jak to zwykle bywa na skutek działań dowództwa stawia żołnierzy przez nie lada wyzwaniem i bardzo ciężkimi wyborami.
Wszystko to bardzo ładnie wygląda, ale jak jest w rzeczywistości? Jeżeli chodzi o warsztat literacki to nie mogę Michałowi Cholewie prawie niczego zarzucić. Podjął się trudnego wyzwania i spróbował stworzyć bohatera zbiorowego w postaci żołnierzy czterdziestego regimentu, co mu się zdecydowanie udało. Niemal każdy z żołnierzy jest bohaterem, z którym czytelnik może się identyfikować, (choć pierwsze skrzypce zdecydowanie gra Polak- Marcin Wierzbowski). Wymienię tylko nieporadnego technika przywiązanego do swojego struminiowca Małego, wiecznego szeregowca Thornea, zawsze radosnego Szczeniaka, czy przeciwnie śmiertelnie poważnego Wunderwuffe Weissa.
„Gambit” to jednak przede wszystkim znakomite opisy, równie dobra akcja i jeszcze lepszy klimat. Cholewie udało się opisać bezsens wojny, którą przegrywają zawsze cywile oraz dramat żołnierzy, którzy muszą podjąć niebywale trudne decyzje. Bo jak mówi klasyk gatunku „Wojna nigdy się nie zmienia”. Pod tym względem nie mogę niczego autorowi zarzucić, a jedynie prosić o więcej, co też na łamach tej recenzji czynię.
Powieść nie jest pozbawiona jednak wad, autor wyraźnie nie radzi sobie jeszcze z dialogami, ma dziwną manię tworzenie zdań wielokrotnie złożonych oraz takich, o co najmniej dziwnej konstrukcji(może sam też tak piszę, ale mi za to jeszcze nie płacą). Dodatkowo „Gambit” jest strasznie nierówny, sto pierwszych stron powieści niczym nie przyciąga i nie oferuje akcji, a tego właśnie oczekiwałem po powieści SF, bo przecież nie rozważań metafizycznych. Idąc dalej, zakończenie jest… właściwie to go nie ma, akcja urywa się w nieodpowiednim momencie, co byłoby zrozumiane gdyby był to pierwszy tom dłuższego cyklu, ale w tej chwili nie wiem czy autor zdoła go napisać, a później wydać. Wreszcie najpoważniejszy zarzut. Wiem, że to SF i trudno mówić o prawdopodobności, ale naprawdę ciężko mi uwierzyć by w 2211 roku Unia Europejska istniała, (jeżeli przetrwa do 2020 to będzie niebywały cud), by istniały Stany Zjednoczone, a Imperium Chińskie wytrzymało(chyba, że przestanie być Imperium komunizmu).
Najlepsze zostawiłem sobie na koniec, czyli okładkę. Biję pokłony przed autorem fantastycznej grafiki okładkowej Mariuszem Kozikiem. Skoro już przy aspektach technicznych mowa, książka jak to przystało na wydawnictwo Ender i WarBook została wydana przywozicie, ale to nadal tylko miękka okładka i tylko papier objętościowy.
Podsumowując, „Gambit” to solidnie napisana powieść z ogromną dawką akcji(z pominięciem początkowych 100 stron). To książka dla wszystkich fanów gatunku, Ci z pewnością odnajdą w niej to, czego ja nie znalazłem. „Gambit” to wreszcie to, do czego nas WarBook przyzwyczaił, czyli piekielnie dobra powieść militarna z fantastycznymi opisami walk, tymi dziejącymi się na lądzie jak i tymi w kosmosie(mistrzostwo). Przed autorem jeszcze trochę pracy, ale ja w niego wierzę. Czekam na kontynuację.
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Ender.
Autor: Michał Cholewa
Wydawnictwo: Ender
Seria wydawnicza: WarBook
Projekt okładki: Mariusz Kozik
Wydanie polskie: 4/201
Liczba stron: 320
Format: 145×205 mm
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-62730-06-3
Wydanie: I
Cena okładkowa: 34,90 zł
Polityka zostala wymyslona po to, aby klamstwo brzmialo jak prawda. - George Orwell