O książce p.Zandmana już gdzieś pisałem – bo też jest to książka, która pozwoliła mi spojrzeć na świat oczyma polskiego Żyda. PS: Przepraszam za opóźnienie spowodowane walką z systemem.
P.Feliks Zandman opisuje, jak przeżył Holocaust – ukrywany w jamie pod podłogą przez polską rodzinę – w nieprawdopodobnie trudnych warunkach. Jak po wyzwoleniu spotkał się z anty-semityzmem rosyjskim i polskim. Jak Żydzi kombinowali, by przeżyć – i wydostać się z komunistycznego raju…
Przypominam: Żydzi dzielą się z grubsza na trzy rodzaje: orthodoksów, zajętych głównie życiem religijnym; kapitalistów, zajętych pomnażaniem majątku; oraz żydo-komunę. Tych pierwszych wymordowali Niemcy – a resztki wyjechały do Izraela; ci drudzy, którzy przeżyli, wyemigrowali do USA czy gdzie indziej; a w Polsce została prawie sama żydo-komuna, czyli najgorsze parszywce.
Dla nich – to był Raj!
P.Zandman nie był jednak komunistą. Wyjechał do Francji – gdzie (nie znając języka!) rozpoczął studia na politechnice. Chciał wyjechać do Palestyny, by walczyć o granice Izraela – ale jednak pozostał. Założył firmę. Przeniósł ją do Ameryki. Potem połknął jeszcze trzy firmy – a połowę przeniósł do Izraela…
… nie, nie całkiem z pobudek patriotycznych: potroiło to zyski…
Największe wrażenie wywarły na mnie fragmenty poświęcone kulturze businessu. P.Zandman – pracując jeszcze w cudzej firnie – zaproponował właścicielowi, by ten zarobił kilka milionów dolarów nalegając na literalne wypełnienie przez kontrahenta umowy – wbrew duchowi umowy. Właściciel odmówił – a gdy p.Zandman się upierał, uciął z obrzydzeniem rozmowę, twierdząc, że byłoby to nieuczciwe.
I p.Zandman – choć twierdzi, że twarde warunki życia w Polsce narzucały mu postępowanie bezlitosne – przejął tę amerykańską kulturę. Przyjął, że ważniejsza jest opinia firmy i jej właściciela – niż jednorazowy, nawet duży, zysk. I tak też prowadził swoją firmę.
I osiągnął sukces.
Co dowodzi, że można być uczciwym – i zrobić majątek. Niekoniecznie w Polsce, oczywiście.
Ciekawa jest scena, gdy p.Zandman postanowił połowę przejętej firmy francuskiej przenieść do Izraela. Kierownictwo kategorycznie odmówiło – twierdząc, że „tak się nie postępuje”. Tu z kolei racje businessowe oraz moralne były za przeniesieniem – przeciwko był źle rozumiany patriotyzm. „Patriotyzm” – który nie pozwala Francuzom (a i Polakom) bogacić się. Hasło niektórych narodowców: „swój do swego po swoje” – zalecające Polakom kupować towar droższy lub gorszy – byle polski.
Co oczywiście powoduje, że polski przedsiębiorca musi mniej walczyć o rynek. A ponieważ trudne warunki hartują – polscy przedsiębiorcy są mniej zahartowani. Podobnie ojciec ułatwiający start życiowy swojemu synowi – wyrządza mu szkodę.
I na tej uwadze kończę tę recenzję, polecając książkę zarówno filo-semitom, jak i anty-semitom.
Po to, by zobaczyli, że i o Holokauście, i o businessie, i o anty-semityźmie – można pisać spokojnym językiem, bez histerii i rozdzierania szat. Bez wyolbrzymiania – i bez ukrywania faktów.
Wspaniała książka!
A dla rozrywki obejrzeć to: