Ratowanie życia matki to nie aborcja!
19/03/2011
502 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
Będąc jednym z organizatorów zbiórki podpisów dla ustawy całkowicie zakazującej aborcji, co chwile spotykam się z zarzutami, że nie można zakazywać aborcji w sytuacji zagrożenia życia matki, a co za tym idzie stawiać życie dziecka nad życie kobiety i zmuszać kobiety do największego heroizmu. Staram się tłumaczyć, że przygotowana przez nas ustawa, a także nauka Kościoła, dopuszcza możliwość leczeniakobiety, nawet jeśli zagraża to życiu dziecka. Mimo moich tłumaczeń, ten argument przeciwko przygotowanej ustawie powraca jak bumerang. Dlatego, aby dogłębniej wyjaśnić tą kwestię, chciałbym przytoczyć obszerne fragmenty ostatnio opublikowanego w „Gościu Niedzielnym” artykułu Bogumiła Łozińskiego „Ratowanie to nie aborcja” oraz wypowiedź ks. Marka Dziewieckiego dla KAI z 2007 r. „Ratowanie to nie aborcja” “Kościół nie zgadza się także […]
Będąc jednym z organizatorów zbiórki podpisów dla ustawy całkowicie zakazującej aborcji, co chwile spotykam się z zarzutami, że nie można zakazywać aborcji w sytuacji zagrożenia życia matki, a co za tym idzie stawiać życie dziecka nad życie kobiety i zmuszać kobiety do największego heroizmu. Staram się tłumaczyć, że przygotowana przez nas ustawa, a także nauka Kościoła, dopuszcza możliwość leczeniakobiety, nawet jeśli zagraża to życiu dziecka. Mimo moich tłumaczeń, ten argument przeciwko przygotowanej ustawie powraca jak bumerang.
Dlatego, aby dogłębniej wyjaśnić tą kwestię, chciałbym przytoczyć obszerne fragmenty ostatnio opublikowanego w „Gościu Niedzielnym” artykułu Bogumiła Łozińskiego „Ratowanie to nie aborcja” oraz wypowiedź ks. Marka Dziewieckiego dla KAI z 2007 r.
„Ratowanie to nie aborcja”
“Kościół nie zgadza się także na aborcję, gdy zagrożone jest życie lub zdrowie matki, dopuszcza jednak wybór, które życie ratować, gdy ocalenie jednego może oznaczać szkodliwie działanie dla drugiego. Także polskie prawo opisuje taką sytuację, stwierdzając, że ratowanie jednego dobra kosztem drugiego, które przedstawia co najmniej taką samą wartość, nie jest przestępstwem. Dokładnie takie rozwiązanie przyjęli autorzy nowelizacji ustawy chroniącej życie. Wprowadza ona całkowity zakaz aborcji w Polsce, jednak zgadza się na ratowanie życia matki, gdy jest ono zagrożone, a terapia może być niebezpieczna dla jej nienarodzonego dziecka.
Zasada podwójnego skutku
Jeśli stoimy przed wyborem między życiem dziecka a życiem matki, etyka dopuszcza wybór życia kobiety. Etycy powołują się tu na tzw. zasadę podwójnego skutku. Sformułował ją w XIII w. św. Tomasz z Akwinu w „Sumie teologicznej”. Odnosiła się ona do zabójstwa agresora. Św. Tomasz dopuszczał sytuację, że z samoobrony może wyniknąć dwojaki skutek: zachowanie własnego życia oraz zabójstwo napastnika. Pierwszy skutek jest zamierzony, a drugi niezamierzony.
Zasadę podwójnego skutku przytacza Katechizm Kościoła Katolickiego. Odnosi się ona także do sytuacji, gdy zagrożone jest życie matki będącej w ciąży. Przy czym należy podkreślić, że poczęte dziecko nie jest w żadnej sytuacji niesprawiedliwym agresorem.
— Zgodnie z tą zasadą Kościół dopuszcza np. sytuację, gdy istnieje konieczność usunięcia macicy zaatakowanej przez nowotwór, nawet gdy kobieta jest w ciąży, co oznacza śmierć dziecka. Zaniechanie działań medycznych mogłoby spowodować śmierć zarówno matki, jak i dziecka — wyjaśnia profesor teologii moralnej ks. Stanisław Warzeszak. I tłumaczy, że śmierć dziecka, która jest następstwem działania medycznego, nie jest działaniem zamierzonym, lecz tzw. drugim skutkiem, czyli z moralnego punktu widzenia działaniem dopuszczalnym.
Zdecydowanie odpiera on zarzuty, że stosowanie w takim przypadku zasady podwójnego skutku to próba uspokojenia sumienia, a podjęte działanie sprowadza się ostatecznie do aborcji. — To są dwie zupełnie inne sytuacje, diametralnie różniące się motywacjami. W przypadku aborcji celem jest zabicie dziecka nienarodzonego, w przypadku zastoso-wania zasady podwójnego skutku celem jest ratowanie życia, a utrata innego nie jest zamierzonym działaniem — wyjaśnia różnice.
Bez przestępstwa
Uznawana w etyce zasada podwójnego skutku ma odzwierciedlenie w prawie. Autorzy nowelizacji wprowadzającej całkowity zakaz aborcji, w przypadku zagrożenia życia matki i podjęcia terapii kosztem życia nienarodzonego, odsyłają do art. 26 kodeksu karnego. Paragrafy 1 i 2 tego artykułu wyłączają odpowiedzialności karnej osoby, które ratując dobro chronione prawem, poświęcają dobro, „które nie przedstawia wartości oczywiście wyższej od dobra ratowanego”.
Mecenas Piotr Kwiecień spotkał się w swojej praktyce adwokackiej z zastosowaniem tego przepisu. — Znam sprawę, w której kierowca prowadził samochód z pasażerem i w pewnym momencie na drogę wtargnął przechodzień. Kierowca, chcąc uniknąć zabicia pieszego, wjechał na pobocze, w efekcie czego samochód uderzył w drzewo i pasażer zginał. Sąd uznał, że mimo doprowadzenia do śmierci pasażera przestępstwa nie było, gdyż doszło do zderzenia dwóch równorzędnych wartości: życia pasażera i życia pieszego — opowiada.
Mecenas Kwiecień przyznaje, że art. 26 jest też stosowany wobec lekarzy, gdy ratując życie jednej osoby, „skazują” na śmierć drugą. I podaje przykład: jeśli dochodzi do zagrożenia życia matki w sytuacji ciąży z powikłaniami, np. pozamacicznej, gdy dziecko nie jest jeszcze w stanie żyć poza jej organizmem, lekarz ma alternatywę: albo ratuje matkę kosztem życia dziecka, albo zaprzestanie działań i matka umrze, co automatycznie oznacza także śmierć dziecka. Zgodnie z prawem może ratować matkę kosztem życia dziecka. Taka sytuacja nazywa się w prawie kontrapunktem: mimo że doszło do zabicia człowieka, sprawca tej śmierci nie ponosi odpowiedzialności, gdyż okoliczności, w jakich doszło do śmierci, wyłączają jego winę, bo była to sytuacja, w której miał on obowiązek chronić dobro równorzędne.
— Nie widzę problemu dla stosowania art. 26 kodeksu karnego w sytuacji ratowania życia matki kosztem życia dziecka — ocenia mec. Kwiecień.
Miłość ponad własnym życiem
Ks. prof. Warzeszak zwraca uwagę, że choć etyka dopuszcza stosowanie zasady podwójnego skutku, jednak moralność katolicka stawia wyższe wymagania. — W przypadku zagrożenia życia matki będącej w ciąży etyka chrześcijańska podkreśla potrzebę heroizmu. Jeśli matka zdecydowałaby się ratować swoje życie kosztem życia dziecka, nie popełni czynu niemoralnego, ale chrześcijaństwo zachęca, aby poświęciła swoje życia dla ratowania życia dziecka — tłumaczy.
Symbolem takiej postawy jest żyjąca w XX w. Włoszka, lekarka — św. Joanna Beretta Molla. Gdy była w ciąży z czwartym dzieckiem, lekarze odkryli u niej złośliwego guza macicy — włókniaka. Rozwiązaniem było usunięcie całej macicy, co oznaczało śmierć dziecka. Joanna nie zgodziła się na to i powiedziała do lekarzy: „Jeśli chodzi o dokonanie wyboru między mną a dzieckiem, proszę się w ogóle nie wahać. Proszę wybrać — żądam tego — dziecko. Ratujcie je!”. Urodziła niemowlę, a sama po ośmiu dniach zmarła. Dziecko to — Joanna-Emmanuela — żyje do dziś i jest lekarzem w Mediolanie.
Ks. prof. Warzeszak podkreśla, że taka heroiczna postawa jest częsta wśród kobiet. On sam miał krewną z Nowego Sącza, która mimo raka płuc nie zdecydowała się na chemioterapię i urodziła zdrowe dziecko, choć sama po trzech miesiącach zmarła. W 2007 r. cała Polska była poruszona sprawą 27-letniej Anny Radosz z Żarek. Gdy była w 6. miesiącu ciąży, lekarze stwierdzili u niej czerniaka i zalecili chemioterapię. Anna nie zgodziła się na leczenie, gdyż uznała, że mogłoby ono zaszkodzić dziecku. Urodziła chłopca, a pół roku później zmarła. Rok później w podobnej sytuacji znalazła się siatkarka Agata Mróz, chorująca na białaczkę. Na przeszczep szpiku zdecydowała się dopiero po urodzeniu córeczki, a kilka tygodni później zmarła.
Profesor ginekologii i położnictwa Bogdan Chazan zna takie sytuacje ze swojej praktyki. — Każdy lekarz spotkał się z licznymi heroicznymi przypadkami, w których kobieta dla ratowania nienarodzonego dziecka odmawiała leczenia i poświęcała dla niego swoje życie — mówi. Przyznaje, że niektóre choroby, np. nadciśnienie płucne, sa przeciwskazaniem do zajścia w ciążę, gdyż w takiej sytuacji niebezpieczeństwo śmierci matki wynosi kilkadziesiąt procent. Także gdy dochodzi do patologii, np. gdy w ciąży pozamacicznej następuje krwawienie do brzucha matki, jest to zagrożenie dla jej życia i trzeba ją ratować przez zabieg operacyjny, który łączy się z zabiciem dziecka. Jednocześnie zwraca uwagę, że liczba chorób będących zagrożeniem dla życia matki i nienarodzonego dziecka zmniejsza się. — Do niedawna uważano, że rak jest wskazaniem do aborcji, tymczasem w centrum onkologii w Warszawie mimo chemioterapii w kilkudziesięciu przypadkach udało się uratować i matkę, i nienarodzone dziecko — podkreśla.
Nie zawsze decyzja o niepodejmowaniu leczenia przez chorą matkę ze względu na dobro dziecka oznacza jej śmierć. Prof. Chazan przytacza przykład optymistyczny: — Miałem przypadek kobiety z Radomia chorej na zapalenie wątroby. Zdecydowała, że urodzi dziecko choć oznaczało to dla niej ryzyko śmierci. Zdrowe dziecko przyszło na świat, a ona sama przeżyła i normalnie funkcjonuje. •
Za:
Ks. Marek Dziewiecki dla KAI:
Większość komentatorów, którzy wypowiadają się w sprawie heroicznej postawy Anny Radosz, nie potrafi lub nie chce logicznie myśleć. Otóż wtedy, gdy życie matki oczekującej narodzin dziecka jest zagrożone, ma ona prawo decydować się na wszelkie formy koniecznej dla siebie terapii! Także na takie formy terapii, które mogą doprowadzić do niechcianej i niezamierzonej przecież śmierci dziecka – stwierdza psycholog i dyrektor Radomskiego Telefonu Zaufania "Linia Braterskich Serc", ks. dr Marek Dziewiecki. Jego zdaniem w takiej sytuacji nie ma mowy o aborcji, lecz jedynie o niezdolności lekarzy do jednoczesnej ochrony życia matki i dziecka. Dodaje, że ani matka, ani lekarz nie czynią w takim przypadku nic, by zabić dziecko. Ks. Dziewiecki wyjaśnia, że lekarze czynią wtedy jedynie to, co ratuje życie matki. To matka ma prawo decydować o tym, czy skupić się na zdrowiu i życiu dziecka czy też na ratowaniu własnego życia. Kobieta stoi wtedy w obliczu dramatycznego wyboru, który w obu przypadkach – ratowania życia dziecka lub ratowania życia matki – jest przejawem kierowania się przykazaniem miłości, gdyż chrześcijanin jest wezwany do tego, by kochać zarówno siebie, jak i bliźniego. Jeśli matka postawi wyżej życie dziecka od ratowania własnego życia doczesnego, to okazuje wyjątkowy heroizm. Jeśli decyduje się ratować życie własne, by być darem dla męża i dzieci już narodzonych, to okazuje równie wielką dojrzałość i taka decyzja także wymaga heroizmu. Ks. Dziewiecki dodaje, że żadne prawo nie może i nie nakazuje kobiecie ratować życie dziecka kosztem ratowania własnego życia. Każde natomiast prawo powinno zakazywać aborcji, czyli zabijania przez rodziców dziecka w fazie rozwoju prenatalnego. Aborcja z definicji ma miejsce jedynie wtedy, gdy czyni się coś po to, by zabić niewinne dziecko, a nie po to, by ratować zagrożone życie matki.
za: KAI, 18.05.2007