Raport smoleński 2011 czyli wirtualna rzeczywistość
05/08/2011
322 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
III RP nie dogoniła USA, ale za to te ostatnie osiągnęły porównywalne z Nią dno w zakresie realiów politycznych i gospodarczych. Palmy pierwszeństwa nie oddaliśmy jednak w obszarze kreowania „wirtualnej rzeczywistości”.
Od wieków władcy tego świata wdawali się dla własnych partykularnych interesów w różnorakie działania mające na celu manipulację i tumanienie pospólstwa. Egipscy kapłani demonstrowali w tym zakresie znacznie większe wyrafinowanie niż exemplum szamani z czarnych afrykańskich plemion, ale nikt nie może dorównać specjalistom mającym do dyspozycji potężną technologię informatyczną i naukowe doświadczenia z zakresu inżynierii społecznej.
Kilkunastu „profesjonalistów” mających do dyspozycji studia telewizyjne jakiejś „poważnej” sieci nadawczej jest w stanie wykreować wirtualną fikcję mającą tyle wspólnego z rzeczywistością ile krajobraz marsjański z nadwiślańskim. Co istotniejsze, można dostarczyć ten „produkt” do setek milionów odbiorców i sprzedać go jako najprawdziwszą rzeczywistość. A co dopiero mówić o sytuacji, w której macki korporacyjnych mediów tzw. „głównego nurtu” oplatają cały glob mając już do dyspozycji armię karnych propagandzistów strojących się w piórka „ekspertów”, „analityków”, „polityków”, „redaktorów”, „ekonomistów”, czy „autorytetów moralnych”? Chyba tylko to, że orwellowska fikcja literacka to niewinny żarcik w porównaniu z gigantyczną i wszech-obezwładniającą „rzeczywistością wirtualną”.
Zanim zwrócimy oczy na krajowe podwórko, spójrzmy dziś na tą „rzeczywistość wirtualną” najpierw w odniesieniu do „przodującego państwa świata” jakim są Stany Zjednoczone. Aby nie monopolizować tego zagadnienia swą własną optyką, pozwolę sobie zacytować głosy rodowitych amerykanów.
Jednym z głównych problemów dzisiejszej światowej polityki jest niekończąca się interwencja paktu atlantyckiego w Libii. Pakt ten, którego nazwę (NATO) parafrazuje się obecnie jako Naked Aggression Treaty Organization, ma kłopot z zaprowadzeniem w tym kraju zachodnich „swobód i demokracji”. W przypływie demokratycznej praworządności, parlament Stanów Zjednoczonych usiłował ograniczyć fundusze na to przedsięwzięcie, motywując swą decyzję wymaganiami konstytucyjnymi limitującymi prezydenta w inicjowaniu działań wojennych. Znany publicystaJEFFREY ST. CLAIR komentuje tą sprawę w następujący sposób:
Obama zignorował te parlamentarne zapędy z mającym posmak surrealizmu stwierdzeniem, że interwencja w Libii, która w wymiarze statystycznym przekroczyła już 14 tysięcy ataków lotniczych na ten kraj, nie jest „wojną”.
Głównym problemem USA i całego zachodu jest jednak gospodarka. Znany ekonomista drMICHAEL HUDSON tak ilustruje sprawę amerykańskiego „sufitu deficytu budżetowego”, która bulwersowała cały nieomal świat przez ostatnie tygodnie:
Iluzję kryzysu deficytowego zaaranżowaną melodramatycznie w celu osiągnięcia możliwie największych emocji wśród publiki, porównać można do dobrego filmu grozy. Czy pędzący pociąg przejedzie po przywiązanej do torów małej dziewczynce? Czy uda jej się uwolnić i uciec? Pociąg to deficyt, a dziewczynka ma obrazować gospodarkę amerykańską, ale okazuje się że jest ona tylko zamaskowaną w ten sposób Wall Street. Ta żałosna komedia ma sprawiać wrażenie prawdziwej walki. Obama oferuje typowo republikański zbawczy plan, a republikanie go odrzucają, twierdząc, że prezydent to socjalista. Od roku 2008 rząd Ameryka wydał z kieszeni podatnika 13 tysięcy miliardów dolarów na finansowanie prywatnego sektora bankowego, a teraz martwi się o program Social Security (amerykański odpowiednik ZUSu), który za trzydzieści lat może wygenerować deficyt równy zaledwie jednej trzynastej powyższej sumy.
Głosem, którego z całą pewnością nie można zakwalifikować jako „antyamerykańskiego”, jest miażdżąca krytyka współczesnych Stanów Zjednoczonych dokonywana przez dr PAULA CRAIGA ROBERTSA, ministra finansów w administracji Ronalda Reagana, który pisze:
Podczas gdy media światowe zaabsorbowane są zaaranżowanym kryzysem „sufitu deficytu budżetowego”, USA bombardują cywilów w Afganistanie, Libii, Iraku, Pakistanie, Jemenie, Somalii i kontynuuje przygotowania do tego samego w Syrii i Iranie. Wykroczenia przeciw suwerenności innych państw, brutalna agresja i mordowanie cywilów stanowiące przykład zbrodni wojennych są klasyfikowane przez media jako normalne, rutynowe codzienne zdarzenia; nic wartego zauważenia. Stany Zjednoczone stały się taką kolekcją głupców, w której żaden rzeczywisty kryzys nie może być zauważony. W zamian za to uwaga amerykańskiej opinii publicznej zalana jest fikcyjnymi kryzysami.
Jak łatwo się domyśleć rezultaty takiej „zbiorowej mądrości” społeczeństwa muszą przynosić konkretne owoce. Kosztowne wojny i bezczelne złodziejstwo finansjery z Wall Street doprowadziły ten kraj do porównywalnego z polskim poziomu nędzy i beznadziei. Znów oddaję głos dr Robertsowi:
Eksport (tzw. offshoring) gospodarki wytwórczej spowodował erozję ekonomiczną Stanów Zjednoczonych, podnosząc deficyt i bezrobocie…. Oficjalna stopa bezrobocia wynosi obecnie 9,2 %, ale mierzona metodami z okresu administracji Reagana kształtuje się na poziomie 22,7 %.
Czyż działania te nie przypominają tych polskich ze „wspaniałego i jedynie słusznego” okresu dwudziestolecia III RP? Inne rzucające się w oczy podobieństwo to rabunek finansów publicznych. Znów dr Roberts:
Według danych zebranych w trakcie audytu Rezerwy Federalnej przez Government Accountability Office (GAO), amerykański bank centralny potajemnie przekazał krajowym i międzynarodowym bankom pożyczki w wysokości 16,1 tysiąca miliardów dolarów, co stanowi sumę większą od PKB Stanów Zjednoczonych.
Jak z powyższego widać; III RP nie dogoniła USA, ale za to te ostatnie osiągnęły porównywalne z Nią dno w zakresie realiów politycznych i gospodarczych. Palmy pierwszeństwa nie oddaliśmy jednak w obszarze kreowania „wirtualnej rzeczywistości”. Namacalnym tego dowodem jest najnowszy „raport smoleński”.
Według informacji podanych w Rzeczpospolitej z 30-31 lipc a br., winę za „wypadek” smoleński ponoszą polscy lotnicy, którzy „nie umieli odlecieć”! W rezultacie tej odkrywczej tezy poddano rozwiązaniu 36 pułk lotniczy i zdymisjonowano kilka pionków w MON. Jakież to proste, nawet najbardziej „wykształcony z dużego miasta” to zrozumie! No i następuje natychmiastowa „akcja naprawcza”. Nie ma pułku, nie ma pilotów, nie ma problemu! W tym momencie należy jedynie wyrazić nadzieję, że od dnia dzisiejszego herrrr Tusk i inni wybitni agenci będą transportowani samolotami pilotowanymi przez załogi Luftwaffe, gdyż jak widać „polscy podludzie” nie nadają się do wykonywania takich wyrafinowanych zawodów.
W omawianym numerze tego „opiniotwórczego” pisma obalono też „smoleńskie mity”:
1.”Nie było bezpośrednich nacisków na załogę!” Tak! Generał Andrzej Błasik „nie zmuszał pilotów do podejścia do lądowania”!! Po prostu po pijaku zapomniał w domu broni przybocznej i nie miał czym ich sterroryzować!
2.”Nie rozpylano sztucznej mgły na lotnisku Seiwiernyj”. Potwierdza to niezbicie oficjalne oświadczenie naszych rosyjskich przyjaciół!
3.”Katastrofy nie spowodował żaden wybuch”. To niefortunne kichnięcie potężnej postury Prezydenta Kaczyńskiego spowodowało rozpad samolotu na kawałki!
Trzeba przyznać, że ta próbka krajowego surrealizmu mogłaby być zabawna, gdyby nie fakt, że pismaki z Rzeczpospolitej i innych „opiniotwórczych” polskojęzycznych szmatławców traktują swoje literackie arcydzieła na poważnie, robiąc przysłowiową dobrą minę do złej gry. Uznają przez to swych czytelników za skończonych idiotów. Jeśli ich ocena poziomu polskiego zdebilenia jest słuszna, to III RP niewątpliwie zasługuje na palmę pierwszeństwa w zakresie „wirtualnej rzeczywistości”. Jeśli nie, to „twórcy” owi zawisną pewnego pięknego dnia na stryczku przygotowanym przez społeczeństwo, które z takim nakładem sił przez tyle lat tumanili i demoralizowali. Zobaczymy!