Na końcu mej drogi dostanę rachunek:
za każde me łgarstwo, za wypity trunek…
Na końcu mej drogi dostanę rachunek:
Za każde me łgarstwo, za wypity trunek,
Obmowy znajomych, za krzywoprzysięstwa,
Za brak wiary w innych, za moje przekleństwa,
Za lepkość mych palcy: "Wszak to jest niczyje!",
Za czyny tak podłe, z którymi się kryję,
Za jazdę na rauszu, ułańską fantazję,
Za bycie "złodziejem" gdym zwietrzył okazję,
Za brak wstydu grzechu, za wstyd prawych czynów,
Za to, żem wyzwał ich od sukinsynów,
Za język wulgarny, a rym obsceniczny,
Za brak etykiety, za grzech mój tak liczny,
Za to, żem w biedzie nie przyszedł z pomocą,
Za to, żem wkradał się do dziewki nocą,
Za uśmiech szyderczy, za strojenie dąsów,
Za to, że przeze mnie nabieracie pąsów,
Zmarnowany talent i me możliwości…
Wystawca rachunku będzie bez litości!
Przyjdzie mi zapłacić słono za rachunek!
A gdy go nie spłacę? "Nie licz na ratunek!"
Ogłoszą upadłość. Zostanę skazany.
I kocioł odsiadki mi będzie wskazany.
Tam zębów zgrzytanie i głośne lamenty.
I wieczna świadomość: "Tyś już jest przeklęty!"
Lecz może Wystawca z rachunku coś spuści?
Coś może daruje, z grzechów coś odpuści?
I jakoś wystarczy! Są spłacone długi!
"Lecz tego rabatu nie dam już raz drugi!"
Jaki będzie finał? To wielkie emocje!
Jednak tak po cichu, liczę na promocje!