Czyli inaczej obietnice niemające szans na urzeczywistnienie. Składane z tzw. taktycznych powodów czyli nie po to aby zapewnić ich realizację ale aby przekonać oczekujących o swojej dobrej woli, o spełnieniu obietic lub postawieniu politycznego przeciwnika pod ścianą. Składane z premedytacją i pewnością niemożności ich spełnienia ale zapewniające POZORNĄ obietnicę realizacji, na ktorą obiecujący niestety nie ma najmniejszego wpływu. Ot takie ofiarowanie królowi szwedzkiego Niderlandów.
Prezydent Andrzej Duda ofiarował takie Niderlandy wyborcom w swojej kampanii a teraz realizuje obietnice składając prezydencki projekt dotyczący obniżenia wieku emerytalnego. W trakcie kampanii przedwyborczej, kilkadziesiąt dni przed wyborami i dając posłom praktycznie jedno posiedzenie Sejmu czyli 3 dni robocze. Zaiste trudno sobie wyobrazić proces legislacyjny w sprawie tak skomplikowanej i mającej olbrzymi wpływ na finanse państwa, nie będacy zresztą częścią zaplanowanej już sejmowej wokandy, który mógłby się zakończyć w ciagu jednej sesji parlamentu. Nie mówiąc oczywiście o takiej oczywistości, o której wszyscy, łącznie z panem Prezydentem wiedzą, że żaden rząd nie zmienia tak sobie o 180 stopni ustaw legislacyjnych przez siebie zaproponowanych i przegłosowanych.
Pan Prezydent wie, partie polityczne wiedzą, wyborcy i obserwatorzy również, że to tylko takie puste obietnice, gdyż pan Prezydent przyrzekł je zaproponować Sejmowi i obietnicę spełnia. Jako człowiek honoru realizuje swoje zapewnienia a to czy ma to wszystko ręce i nogi to przecież nie jego sprawa. To Sejm ma wywiązać się z OBIETNIC PREZYDENTA i obniżyć wiek emerytalny a jeżeli tego nie zrobi, a nie zrobi gdyż realistycznie rzecz biorąc jest to niewykonalne, odium niewykonalności spadnie na Sejm i Rząd.
Doskonale pomyślany i realizowany scenariusz jeśli oceniamy propagandową zawartośc przedwyborczej, pisowskiej maszynerii. Partyjni piarowcy stanęli po latach na wysokości zadania i wygrali na punkty walkę na obietnice i wyborcze głosy. Jedyne co powinno napawać niepokojem to realizacja tych zamierzeń po wyborach, kiedy najprawdopodobniej inny rząd będzie skonfrontowany z ustawodawczymi incjatywami pana prezydenta. Ale to przecież nie jest problem na teraz, kiedy walka o głosy wyborców skłania do wnoszenia ninjatyw nie mających namniejszych szans realizacji.
Im dalej w las tym staje się bardziej wyrażne jak bardzo Prezydent Andrzej jest częścią partyjnej machiny walczącej o władzę. Wydawało się w jakimś momencie iż PREZYDENT WSZYSTKICH POLAKÓW będzie szukał rzeczywistych możliwości na zmniejszenie napięć, szukał dialogu czy mozliwości częściowych oczywiście ale jednak, prób rozmowy z rządzącymi. Nie dla własnej przyjemności oczywiście ale aby próbować szukać dróg rozwiązywania rzeczywistych, polskich problemów. A przecież ich nie brakuje a sprawa szturmu uchodzców na Unię i tego jak ma Polska na międzynarodowej arenie walczyć o swoje prawa jest przykładem jak pani Premier i pan Prezydent mogliby zjednoczy siły i dać przykład jednolitego polskiego stanowiska. Do tej pory nie było to możliwe i nie wydaje się, aby przed wyborami coś podobnego się udało. Problem uchodzców, dotyczące ich emocje w polskim społeczeństwie i waga podejmowanych w tej sprawie decyzji na arenie międzynarodowej nie są w stanie spowodować rozpoczęcia polsko-polskich rozmów. Każdy sobie rzepkę skrobie bo przecież wybory.