W zeszłym tygodniu uczestniczyłem w tzw. grupie roboczej Delegacji EU-Rosja w Petersburgu, czyli we wspólnym posiedzeniu deputowanych PE i rosyjskiej Dumy.
Takie spotkania odbywają się co pół roku i mają na celu wymianę opinii na różne tematy. W „Pitrze” dyskutowaliśmy o prawach człowieka, co od początku nie za bardzo podobało się naszym rosyjskim partnerom.
Ale na szczęście dla nich był wygłup pań z Pussy Riot. Dokładnie tak, jak przewidywałem, Rosjanie wykorzystali ich występ w cerkwi i specjalnie kierowali dyskusję właśnie na to wydarzenie. Pokazywali jak bardzo był on niepopularny w społeczeństwie, jak bardzo chuligański miał on wymiar, jak niepoważna jest opozycja, jak poważny jest Putin, jak potrzebna jest obecna władza i jakie ma poparcie społeczne. Na naszych oczach dokonywali operacji utożsamienia opozycji i poważnych organizacji społecznych, z tymi happenerkami i ich wygłupem. I robili to skutecznie zabierając nam czas, ośmieszając opozycję i NGO-sy, przykrywając sprawy represji wobec prawdziwych działaczy społecznych, którzy albo siedzą w więzieniach (jak Chodorkowski), albo zostali zakatowani na śmierć (jak Magnitski). Widać było, że Rosjanom bardzo występ Pussy Riot był w smak.
Co więcej – pozwoliło to na podział w naszej delegacji, bowiem parlamentarzyści europejscy mieli w tej materii bardzo podzielone opinie. Byli tacy, jak ja, którzy uważali ów występ w cerkwi za niedopuszczalny, ale – zarazem – za niedopuszczalny uważają także wyrok dwóch lat łagru dla tych dziewczyn. Ale byli też i tacy, którzy w wygłupie „pussek” nie widzieli niczego zdrożnego i nagannego – ot, artystyczny występ, jakich wiele. Zapewne gdyby był z nami pewien senator PO lub jakiś francuski czy holenderski faszysta, pochwaliłby on rosyjski sąd i uznał go za wzór dla sądów europejskich. Zatem casus Pussy Riot posłużył naszym rosyjskim partnerom do podziału w naszej grupie i do paraliżowania naszych prac. Na szczęście nie udało się to do końca i daliśmy radę, przy wyraźnej niechęci deputowanych z Dumy, porozmawiać także o innych sprawach.
Piszę to po to, by wszyscy ci, którzy tak dzielnie wypowiadali się afirmatywnie o tamtym evencie w moskiewskiej cerkwi, mieli świadomość do czego jest on wykorzystywany i jak bardzo szkodzi on opozycji w Rosji i organizacjom społecznym działającym na rzecz społeczeństwa obywatelskiego.
P.S. Dziękuję tym, którzy odpowiedzieli na mój apel o wysyłanie listów do Amnesty International w sprawie Kavalenki. Przypomnę, że zwróciłem się do tych osób publicznych, które pozytywnie lub negatywnie wypowiedziały się o Pussy Riot, o to by także zabrały głos na rzecz przyznania przez AI Kavalence statusu więźnia sumienia. Na razie dostałem informację, że Wojciech Maziarski wysłał list do AI. Czekam na resztę.