«A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: “Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?” Odpowiedział im: “Nieprzyjazny człowiek to sprawił”. Rzekli mu słudzy: “Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?” A on im odrzekł: “Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza“». (Mt 13, 24-30)

________________________

W maju 1943r. z Ławry Poczajowskiej, tej samej w której odbyło się spotkanie ukraińskich organizacji nacjonalistycznych (mowa o tym tutaj), posłano na Wołyń tzw. wici chlebowe, czyli chleb z wieńcami i świeczkami oraz pismem, w którym wzywano do oczyszczenia Ukrainy z Lachów. Wici przekazywano z cerkwi do cerkwi a pismo odczytywano podczas nabożeństw. Oprócz tego odbywały się ceremonie święcenia przez duchownych grekokatolickich (i prawosławnych) noży, siekier i innych narzędzi mających służyć do mordowania Polaków, okraszane biblijnymi przypowieściami o konieczności oczyszczenia pszenicy z chwastów.

W. i E. Siemaszkom udało się ustalić kilkanaście miejscowości na Wołyniu, w których odbywały się takie ceremonie, lecz musiało ich być znacznie więcej. W maju wici zostały przez pomyłkę przysłane do polskiej kolonii Nowa Dąbrowa (Kowelskie) zamiast do ukraińskiej wsi Gończy Bród. Gdy w końcu trafiły do Gończego Brodu, odczytano tam pismo wzywające do mordowania Polaków. Zapowiadano w nim, że popłyną czerwone rzeki i będą jeziora polskiej krwi. Dzielono się przysłanym chlebem a zebrane okruszki były dodawane do ciasta, z którego pieczono nowe bochenki chleba, rozsyłane dalej wraz z rzeczonym pismem.

Świadkiem antypolskiej agitacji przez duchownego był Konstanty Jeżyński z kolonii Aleksandrówka (Łuckie, Wołyń): Ja, jako [że] od dzieciństwa rosłem i bawiłem się z rówieśnikami Ukraińcami, świetnie rozmawiałem po ukraińsku, (…) poszedłem na nabożeństwo do cerkwi (…). Stoję wśród tłumu w cerkwi i słucham przemowy popa do wiernych i to w ten sposób: „Bracia chrystijany Ukraińcy, waszym obowiązkiem jest rżnąć Polaków, a będzie niepodległa Ukraina. I na tę rzeź was błogosławię”.

Podobną ceremonię widziała Sabina Tarnawska w Sadowie (również Łuckie): Pewnego dnia poszłam z nią [koleżanką-Ukrainką – przyp. Mohort] do cerkwi w Sadowie. Działo się tam coś niezwykłego. Ukraińcy znosili siekiery, widły, noże a pop święcił je, żeby szli zabijać Polaków i przez to posiąść wolną Ukrainę.

Nacjonalistyczne uroczystości z udziałem duchownych ukraińkich odbywały się również w Galicji. Ze wspomnień Danuty Kosowskiej (wieś Germakówka, pow. Borszczów, Tarnopolskie): (…) powracałam z lekcji. Nagle usłyszałam pieśni śpiewane po ukraińsku, w których słowa refrenu brzmiały: „Smert! Smert Lacham! Komunistom i Żydom!” (…) Zobaczyłam, jak główną drogą idzie liczna procesja odświętnie ubranych Ukraińców niosących chorągwie cerkiewne i krzyż, z księdzem ruskim na czele. Każdy z nich niósł pokaźne zawiniątko w białej chuście. (…) była to ziemia z własnego pola, z której przy cerkwi usypano duży kopiec jako symbol pogrzebania władzy Polaków i powstania „Samostijnej Ukrainy”.

Inny świadek, ks. bp. Antoni Adamiuk (Tarnopolskie) potwierdza niezwyczajne zaangażowanie kleru ukraińskiego w „politykę”: Kiedy zabrakło ukraińskich księży – Ukraińcy zaczęli garnąć się do kościoła i polskich kapłanów. Wiele razy słyszałem, jak Ukraińcy narzekali i przeklinali swoich księży, za to, że zamiast zajmować się sprawami Bożymi trudnili się polityką, a kiedy zbliżył się front [sowiecki], to pouciekali.

Henryk Cybulski pisze w swoich wspomnieniach wojennych o trzech popach towarzyszących siłom upowskim, którzy mieli odprawić nabożeństwo dziękczynne na zgliszczach rozbitego Przebraża.

Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że znane są liczne przypadki sprzeciwu duchownych ukraińskich wobec ludobójczych działań OUN-UPA oraz przypadki niesienia przez nich pomocy Polakom. Np. 11 maja 1943r. duchowny ukraiński Bałyćkij ze wsi Lachów (Wołyń) ukrył u siebie rodzinę Bernardtów. Podobnie postępował duchowny Hawryło Bohusławski z Pogorełówki (Kostopolskie, Wołyń), nawołujący także swych ziomków do opamiętania. Aby uniknąć zemsty, musiał uciekać z wioski. Niektórzy duchowni zapłacili śmiercią za swoją wierność przykazaniom – np. w październiku 1943r. zabito w Strusowie (Tarnopolskie, Galicja) księdza grekokatolickiego Panasiuka za potępianie zbrodni UPA. Zamordowano również jego żonę – Polkę, w zaawansowanej ciąży.

Jednak sprzeciw ten miał charakter indywidualny i oddolny. Kościoły prawosławny i grekokatolicki nie zdobyły się na użycie swego autorytetu dla potępienia ludobójstwa UPA na Polakach. Jak wynika z korespondencji arcybiskupa lwowskiego Twardowskiego z metropolitą grekokatolickim Andrzejem Szeptyckim, ten drugi upatrywał sprawców mordów tylko wśród „band dezerterów, Żydów, partyzantów bolszewickich i polskich organizacji rewolucyjnych”. Usprawiedliwia go to, że będąc wówczas niedołężnym starcem, mógł o świecie wiedzieć tylko to, co uznali za stosowne jego opiekunowie.

Dociekając dziś „dlaczego sąsiad rzucał się z siekierą na sąsiada”, nie można nie dostrzec wpływu nacjonalistycznie nastawionej części kleru ukraińskiego na swoich wiernych, szczególnie prostych chłopów. Pasterze ludu, unieważniając piąte przykazanie, święcąc siekiery i noże, nawołując do mordów, zerwali wszelkie tamy i zmienili swe owieczki w wilki. Tylko oprawcy nie mający żadnych hamulców moralnych mogli być zdolni do okrucieństw, w które dziś trudno uwierzyć, jak wrzucanie żywych ludzi do ognia czy rozbijanie głów dzieci o ściany, co miało miejsce 65 lat temu (12.05.1943r.) w Ugłach (Kostopolskie, Wołyń), gdzie zginęło około 100 Polaków.

Na zdjęciu: metropolita Andrzej Szeptycki

PS. (21.05.2008): Przygotowując kolejną notkę natknąłem się na ślad listu metropolity Szeptyckiego do wiernych z sierpnia 1943. Nawoływać miał w nim do zaprzestania zabójstw i rabunków i przestrzegania przykazań bożych. Nie ma w nim jednak wprost odniesień do OUN i UPA. Wg prof. W.Filara popi po odczytaniu listu głosili, że "list jest listem, bo to jest polityka, a Polaków i tak trzeba wyciąć". Z internetowego artykułu ks. Józefa Wołczańskiego wynika, że Szeptycki podchodził do tej sprawy jak polityk a nie jak duchowny.


Źródła:

H. Cybulski, „Czerwone noce", Warszawa 1966,

H. Komański, S. Siekierka, „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946". Wrocław 2006

Romuald Niedzielko, „Kresowa księga sprawiedliwych 1939-1945. O Ukraińcach ratujących Polaków poddanych eksterminacji przez OUN i UPA", Warszawa 2007.

S. Siekierka, H. Komański, K. Bulzacki, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie lwowskim 1939-1947", Wrocław 2006

W. Siemaszko, E. Siemaszko, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", Warszawa 2000.

referat prof. W. Filara w "Polska – Ukraina trudne pytania" t.9, Warszawa 2002

Fragment Ewangelii wg św. Mateusza za Biblią Tysiąclecia

Zdjęcie z artykułu Andrzej Szeptycki w Wikipedii.