Psie impresje…
30/07/2011
489 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Chwila relaksu…
„Nie, Ziabusi za smutno będzie bez Birka, niech jedzie, dobrze, Ziabuziu?”. 1/ Trzynastoletnia Zofia Fredrówna dostawszy pozwolenie ojca, uwiązała pupila na dwumetrową wstążkę i wraz rodzicami rozpoczęła podróż z Galicji do Paryża. Był rok 1850.
Takich piesków do towarzystwa było wówczas niewiele. Psy pracowały razem z człowiekiem. Strzegły dobytku, pilnowały zwierząt, uczestniczyły w polowaniach. Służyły, ale nie było ich widać. Stanowiły tło. W drugiej połowie XIX wieku w zaborze pruskim bardzo popularne były wystawy rolnicze, na których pokazywano wszystko to co udało się osiągnąć w hodowli zwierząt, w uprawie roli, w ogrodnictwie, z lasu, z pszczelarstwa, a także nowe urządzenia techniczne i maszyny. Był również dział nazwany: „Drób wszelkiego rodzaju. Psy i koty.” Niestety tu zawsze frekwencja była najsłabsza. W 1870 roku wystawiono tylko 2 psy podwórzowe, bardzo piękne, za które właściciel K. Sczaniecki otrzymał list pochwalny. 2/
Ignacy Lipski w pracy „Prawidła hodowli owiec dla użytku współziomków”, wydanej w Poznaniu w 1826 roku tak określa zadania psów owczarskich. Pies zawsze jest na łańcuchu u boku owczarza, puszczany jest, gdy trzeba zawrócić owce od szkody. W tym celu owczarz używa trokaru, czyli kija z łyżką żelazną u dołu, którą nabiera ziemi, by rzucić tam dokąd ma pobiec pies. Owczarek musi być nauczony odganiania owiec przez lekkie chwycenie za zadnie uda. By zniechęcić go do ostrego gryzienia owiec i do gonienia zwierzyny zabrania mu się dawać surowego mięsa. A ponadto – zwłaszcza przy kotnych owcach
s. 26
Natomiast uczeń kształcący się na borowego, podczas egzaminu miał obowiązek wykazać, że potrafi obchodzić się ze strzelbą i wyżłem, 3/cokolwiek miało to znaczyć.
Dobrze wyszkolone psy myśliwskie musiały być bardzo cenne, skoro mieszkaniec Kościana dał ogłoszenie do Gazety Poznańskiej o zaginięciu jego ulubieńców. Być może psy zostały skradzione i właściciel w ten sposób uprzedzał ewentualnych nabywców.
Dziennik Poznański 22.12.1900, nr 291
Zdawano sobie sprawę, że pchły nie są dobrym towarzystwem dla psa. Aby temu zaradzić:
Ziemianin, 1851, Tom 4, s.188
Na wszy i kleszcze też był sposób. Anonimowy autor artykułu pisał: "Terpentyna, jak wszystkie inne oleje eteryczne niszczy
Ziemianin 1851, Tom 6, s. 72
Psy pracujące przy owcach zalecano odrobaczać co miesiąc z uwagi na nawracające epidemie kołowacizny u jagniąt – choroby wywołanej przez tasiemca. 4/
W Przewodniku zdrowia w numerze 3 z 1897 roku, piśmie poświęconym pielęgnowaniu zdrowia i sposobowi życia według praw i wskazówek przyrody przestrzegano przed trzymaniem psów i kotów w mieszkaniu, gdyż zabierają tlen.
Dobrze, że pewne małżeństwo adwokatów z Mogilna było konserwatywne i psa na noc zatrzymało w domu. Jak donosił "Wielkopolanin" w numerze 2 z 3 stycznia 1897 roku: "Zmyślny pies adwokata p. Tonna uratował życie swemu panu i jego żonie. Przez nieostrożność zamknięto za rychło piec i gaz napełnił pokój sypialny, gdy małżonkowie udali się na spoczynek. Wtem p. Tonn czuje, że go coś drapie po twarzy, budzi się i widzi psa przy łóżku opartego przedniemi łapami na pościeli. Jednocześnie uczuł jakieś ubezwładnienie w głowie i zmiarkował, że w pkoju pełno gazu duszącego płuca. Miał tyle jeszcze siły, że wstał, otworzył okna, a potem zajrzał do żony złożonej snem głębokim – dopiero w kilka godizn zdołano jej docucić."
Psy zalecano trzymać poza pomieszczeniami mieszkalnymi a co z wyżywieniem? Czy tylko okruchy ze stołu? Przed uwłaszczeniem chłopów (1848) w zaborze pruskim psy pełniły bardzo pożyteczną rolę, pomagając tępić pędraki.
Ziemianin 1854, T.14, s. 128
Wiek XIX to wiek pary i elektryczności, dzięki którym mogły się ziścić różne szalone pomysły. Oto w "Katalogu Prowincjonalnej wystawy przemysłowej w Poznaniu w 1895 roku" firma Spratt’a Patent jako dostawca do królewskich psiarni reklamuje i poleca kostki z żyłek mięsnych, biszkopciki dla szczeniaków, biszkopciki na tranie dla rekonwalescentów a także lekarstwa i poradniki o wychowaniu i leczeniu psów.
s.103
Wraz z uprzmysłowieniem zwiększała się psia populacja w miastach. Ludzie się przeprowadzali, psy też.
W 1910 roku w Poznaniu było już tyle psów, że i weterynarze wyczuli koniunkturę
Ziemianin, 08.01.1910, Nr 2, s.6
Dla weterynarzy leczenie drobnicy przestawało powoli być marginesem ich praktyki.
A ten cwaniaczek to jak się nazywał?
Zimnowoda koło Borka Wlkp., rok 1928
1/ Kufer Kasyldy. Nasza Księgarnia, Warszawa 1983, s. 250
2/ " Wystawa rolnicza w Kościanie" [w:] Ziemianin 28 maja 1870 r. Nr 22, s. 205
3/ „O kształceniu i egzaminowaniu elewów leśnych” [w:] Ziemianin 16.04.1870, Nr 16, s.151
4/ J. Stanowski: Tasiemiec u owiec (Taenia ovina v. ex pensa) [w:] Ziemianin, 14.08.1869, Nr 33, s. 270