WSPOMNIENIA REZERWISTY LWP CZ.I Ten słoneczny, sierpniowy poranek 1981r. zapowiadał się w morąskich koszarach niezwykle podniośle. Uroczysta przysięga żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego – to jedyny dzień w roku, gdy na terenie jednostki więcej jest cywilów niż żołnierzy. Odświętnie ubrani, rozgorączkowani rodzice, rozszczebiotane młodsze rodzeństwo, wystrojone narzeczone i wytęsknione żony szczelnie wypełniły plac apelowy, wypatrując w szeregach dzielnych obrońców ojczyzny. Na wprost nich – wypucowani do granic możliwości, wyprężeni jak struny stali „chłopcy malowani” – na prawym skrzydle trzy kompanie elewów, na lewym – dwie kompanie podchorążych. A wśród tych ostatnich – ja, wystrzyżony, wygolony, wychudzony po trzymiesięcznej unitarce , w za dużych o jeden numer buciorach (tak doradził mi ojciec – doświadczony piechur). Ze zdziwieniem obserwuję, jak roześmiany tato wymachuje rękami […]
WSPOMNIENIA REZERWISTY LWP CZ.I
Ten słoneczny, sierpniowy poranek 1981r. zapowiadał się w morąskich koszarach niezwykle podniośle. Uroczysta przysięga żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego – to jedyny dzień w roku, gdy na terenie jednostki więcej jest cywilów niż żołnierzy. Odświętnie ubrani, rozgorączkowani rodzice, rozszczebiotane młodsze rodzeństwo, wystrojone narzeczone i wytęsknione żony szczelnie wypełniły plac apelowy, wypatrując w szeregach dzielnych obrońców ojczyzny.
Na wprost nich – wypucowani do granic możliwości, wyprężeni jak struny stali „chłopcy malowani” – na prawym skrzydle trzy kompanie elewów, na lewym – dwie kompanie podchorążych. A wśród tych ostatnich – ja, wystrzyżony, wygolony, wychudzony po trzymiesięcznej unitarce , w za dużych o jeden numer buciorach (tak doradził mi ojciec – doświadczony piechur).
Ze zdziwieniem obserwuję, jak roześmiany tato wymachuje rękami w zupełnie innym kierunku. Dopiero w tym momencie zdaję sobie sprawę z naszej unifikacji – z daleka wszyscy jesteśmy do siebie podobni do siebie jak dwie krople wody… Na niewielką trybunkę wstępuje sam pułkownik.
„Baaaaczność!!!” odgłosy komend i trzaskanie obcasów obijają się o ściany budynków, wracają zwielokrotnionym echem. Komendant z miną Ordona na oblężonej reducie deklamuje słowa przysięgi. Przećwiczone po wielokroć na zajęciach formułki potężnieją odbiciami, płosząc gołębie z pobliskich dachów Morąga. „Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, stając w szeregach Wojska Polskiego, przysięgam Narodowi Polskiemu…” . Matki płaczą, ojcowie też wzruszeni, dziewczyny rozmarzone…
I nagle zgrzyt!
Przy słowach „…w braterskim przymierzu z Armią Radziecką…” na lewym skrzydle, tam gdzie stoją kompanie podchorążych zapada głucha cisza… To tak, jakby w nastawionej na full aparaturze stereo ktoś niespodziewanie wyłączył jedną kolumnę… Po chwili wszystko wraca do normy.
Patrzę na komendanta. Nic, kamienna twarz. Dowódcy kompani nieco skonsternowani. Elewowie zupełnie nie kumają, o co chodzi, rozglądają się niepewnie.
„Rozejść się!” Nareszcie…
Po chwili siostry wiszą mi już na szyi, ojciec ociera łezkę w kąciku oka. Kiedy emocje opadają, tato pyta cicho: „Ale numer… Umówiliście się wcześniej?…” „Skąd!” – odpowiadam zdziwiony – „Po prostu… Tak jakoś samo z siebie… Nie mogło mi to przejść przez gardło…” „Dziadek byłby dumny…” – ojciec pokiwał głową z satysfakcją. „Uważaj, nie darują wam tego…” – dorzucił, nieco zamyślony.
Rozejrzałem się dokoła; Komendant i dowódcy kompanii wesoło rozmawiają, częstują się papierosami, żartują z żonami… Wzruszam lekceważąco ramionami…
….
Zegar na korytarzu kończył wybijać północ. „Alarm! Alarm!!! Wstawać! Zbiórka przy magazynie broni!!!” Głosy funkcyjnych dochodzą jak zza światów.
Podrywam się półprzytomny, kolega z piętrowej pryczy nade mną ląduje mi na plecach. Potykam się o własne buty, ubieram w pośpiechu. Pełne obciążenie: „kałachy”, plecaki, amunicja, prowiant… Każdy ma na plecach ze 40 kg więcej… „Raz, raz, raz!!!” Drze się kapitan. Uformowana w dwójki kolumna truchtem rusza w teren. Za ostatnia dwójką jadą dżipem dowódcy. Zaczyna się marszobieg – 25 kilometrów…
….
Słońce już stało na niebie, gdy umorusani i spoceni dowlekliśmy się do koszar. Wydawało mi się, że ledwie przyłożyłem głowę do poduszki, gdy rozległ się głos dyżurnego: „Wstawać! Zaprawa poranna! Co jest?! Już dwie po szóstej!” Obijając się o ściany zbiegamy po klatce schodowej…
….
Kolega podchorąży z górnej pryczy z sykiem odrywa onuce. „Szkoda mi trochę tych elewów… Dostali w d… za darmo…” Wyciąga się i z ulgą, nogi kładzie na oparciu łóżka. Pierwszy raz w życiu widzę dwa ogromne bąble; pokrywające całą powierzchnię obu stóp… „A tobie nic?” – pyta się, jakby z pretensją w głosie…
Popatrzyłem na moje za duże o numer buciory… Czasami warto posłuchać taty…
Lech Makowiecki
P.S. Z płyty "Katyń 1940 – ostatni list" – znalezione w sieci:
Dobrze, że jest Wikipedia 🙂
Voila!
Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, stając w szeregach Wojska Polskiego, przysięgam Narodowi Polskiemu być uczciwym, zdyscyplinowanym, mężnym i czujnym żołnierzem, wykonywać dokładnie rozkazy przełożonych i przepisy regulaminów, dochować ściśle tajemnicy wojskowej i państwowej, nie splamić nigdy honoru i godności żołnierza polskiego. Przysięgam służyć ze wszystkich sił Ojczyźnie, bronić niezłomnie praw ludu pracującego, zawarowanych w Konstytucji, stać nieugięcie na straży władzy ludowej, dochować wierności Rządowi Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Przysięgam strzec niezłomnie wolności, niepodległości i granic Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przed zakusami imperializmu, stać nieugięcie na straży pokoju w braterskim przymierzu z Armią Radziecką i innymi sojuszniczymi armiami i w razie potrzeby nie szczędząc krwi ani życia mężnie walczyć w obronie Ojczyzny, o świętą sprawę niepodległości, wolności i szczęścia ludu. Gdybym nie bacząc na tę moją uroczystą przysięgę obowiązek wierności wobec Ojczyzny złamał, niechaj mnie dosięgnie surowa ręka sprawiedliwości ludowej".
Inzynier z wyksztalcenia, songwriter i grajek z wyboru. Niepoprawny romantyk, milosnik Historii - oceanu wiedzy o tym, co nas moze spotkac. Fan Mickiewicza i Pilsudskiego - ostatnich Wielkich Polaków majacych mega-wizje bez udzialu dopalaczy...