Jeśli chcemy żyć w silnym, bogatym i niepodległym kraju, musimy wpierw przestać święcić klęski.
Często możemy spotkać się w naszym kraju nad Wisłą z oburzeniem, wywołanym zachowaniem naszych rodaków. Nasi ziomkowie narzekają, że a to Polacy głośno się zachowują, a to na nadużywają alkoholu, a to przeklinają, a to zakładają skarpetki do sandałów, a to że takie, śmakie i owakie zachowanie to hańba i wstyd itd. itp. Zarzuty wysuwane przez naszych współplemieńców pod adresem nas samych można wymieniać jeszcze długo. Dotyczą one niemal każdego aspektu życia.
Nim przejdę do próby wyjaśnienia źródła tego masochizmu, pozwolę sobie zwrócić uwagę na zachowanie członków pewnego narodu, któremu poczucie wstydu jest on obce. Mianowicie spójrzmy na Anglików. Ten kto miał przyjemność przebywać wśród nich lub spędzać wakacje z przedstawicielami tej nacji wie, że oni niczym się nie krępują. Robią to, na co mają tylko ochotę i nic im nie przeszkadza. Co najwyżej są zażenowani zachowaniem konretnej osoby, ale nigdy nie przyjdzie do głowy, że mogą wstydzić się swojej angielskości z powodu np. niestosownego zachowanie osoby cierpiącej na "chorobę filipińską", a tym bardziej z powodu takiej błahostki jak zakładanie skarpet do sandałów. Sporo na ten temat mogą powiedzieć m. in. krakowscy restauratorzy, dla których wysparscy turyści są prawdziwą zmorą. Anglicy piją na umór, awanturują się i łamią wszelkie normy obyczajowe. Czy mimo to równie namiętnie jak Polacy dokonują samobiczowania? Nie. Nie robią tego.
Skąd więc bierze się wśród nas taka swoista "moda" na samobiczowanie? Dlaczego tak bardzo lubimy się krytykować? Myślę, iż przeczyną tego jest typowo polski kompleks niższości spowodowany kultu klęsk. Przeciętny Kowalski uczy się patriotyzmu, kształtuje się i nabiera tożsamości narodowej na… cmentarzu. Zdecydowana większość uroczystości związanych z historią naszej wspólnoty upamiętna tragiczne wydarzenia, "moralne zwycięstwa", czy też wielkie klęski. Zamiast kłaść nacisk w edukacji młodego człowieka na wielkie zwycięstwa polskiego oręża, my rozpamiętujemy jego sromotne klęski. Rozbiory, powstania (listopadowe, styczniowe, warszawskie), 17 września, Katyń, stan wojenny itp. itd. Wszystkie rocznice tych wydarzenia są przez nas uroczyście obchodzone mimo, iż wiążą się one z bolesnymi porażkami. Nie twierdzę, że mamy o nich zapomnieć. Co to to nie. Pamiętajmy o nich. Jednak zamiast święcić klęski, święćmy wygrane, których przecież było mnóstwoo w naszej historii: Grunwald (którego rocznice z roku na rok gromadzą na szczęście coraz więcej ludzi), Kircholm, Wiedeń, powstanie śląskie, bitwa warszawska (żaden cud! doceńmy w końcu sami siebie!), czy też Monte Cassino.
Wielki nauczyciel Polaków Roman Dmowski pisał "myśmy tak odbiegli od innych narodów, że święcimy klęski, gdy tamte święcą zwycięstwa." W efekcie młody człowiek, który dopiero kształtuje swój światopogląd, nabiera przekonania (kompleksów), iż jesteśmy gorsi i nie umiemy stworzyć niczego dobrego. A przecież prawda jest inna. Polacy dokonywali, dokonują i będą dokonywali rzeczy wielkich.
Nasz głód świętowania wygranych oraz poczucia dumy narodowej jest doskonale widoczny w sporcie. Chcemy identyfikować się z Polską, chcemy być dumni z bycia Polakami. Dlatego właśnie tak uwielbiamy sportowców z białym orłem na piersi, którzy sięgają po najwyższe laury. Małysz, Kubica, Kowalczyk, Radwańska i inni pozwalają nam poczuć dumę z bycia Polakami. Wyzwalają w nas pozytywne emocje, które sprawiają, że chcemy identyfikować się z biało-czerwonymi barwami.
Jednak młody Kowalski nim dorośnie przesiąka klęskami. A przecież każdy człowiek, szczególnie młody chce identyfikować się ze zwycięzcami, a nie zwyciężonymi. Ma to ogromne znaczenie szczególnie w obecnych czasach, gdy "pewne" media chcą nam wmówić, iż "polskość to nienormalność", a rząd z własnej, nieprzymuszonej woli (tego akurat nie robi z polecenia Berlina Brukseli) eliminuje nauczanie historii ze szkół. Dlatego my sami powinniśmy edukować młode pokolenie o naszych wielkich zwycięstwach, a nie tylko o porażkach, czy o "moralnych zwycięstwach". Dzielmy się z naszymi pociechami wiedzą nt. wielkich wikorii narodu polskiego. Pokażmy im, że mają powody do bycia dumnymi z tego, że urodzili się właśnie tutaj. Nie czekajmy na to, aż zrobi to za nas ktoś inny. Nie liczmy na szkołę, Kościół, czy jakichkolwiek innych "onych". Kontynuujmy tradycję tajnych kompletów!
Weźmy sobie do serca motto "takie będą Rzeczypospolite jak jej młodzieży chowanie". To od nas samych zależy, czy młode pokolenie Lachów będzie narodowo zakompleksione, w rezultacie czego będzie oddawać suwerenność i niepodległość w obce ręce, gdyż uzna, że "oni i tak lepiej o nas zadbają niż my sami". Czy może dumne z przynależności do narodu polskiego będzie budowało silną, praworządną i niepodległą Polskę. Wybór należy do Ciebie.