Opowiadanie Tadeusza Huberta Jakubowskiego
Nie jestem autorem tego obrazka. „Namalował” go w liście do mnie Zdzisio Plewiński z Częstochowy, z którym pół wieku temu usiłowałem obalić ustrój i z którym w związku z tym wylądowałem w Pałacu Mostowskich, na Rakowieckiej i w Rawiczu (on dodatkowo jeszcze w Jaworznie). Oddaję mu głos:
…7 listopada 1950 roku w rocznicę rewolucji październikowej, któryś z naszych bonzów wpadł na pomysł, by z tej okazji zorganizować wspólną akademię dla młodzieży wszystkich szkół średnich naszego miasta. Ściągnięto nas do hali jednej z fabryk włókienniczych. Nie była to hala produkcyjna, bo nie było w niej żadnych maszyn, a prawdopodobnie hala magazynowa, przed świętem opróżniona z produktów przez „przyjaciół”.
Wzdłuż jednej ze ścian ustawiono (raczej zestawiono) długi stół prezydialny, z czego – nie wiadomo, nakryty czerwonym płótnem (ukrytym przed „przyjaciółmi” czy odkupionym?). Szkoły wchodziły czwórkami i ustawiały się jedna obok drugiej. Nie było krzeseł ani żadnych ław. Udział w akademii był przecież zaszczytem, a nie wygodnym odpoczynkiem. Za stołem prezydialnym zasiedli władcy komitetów (miejskiego i powiatowego) PZPR, z zarządów ZMP i TPPR. Akademię rozpoczęła Międzynarodówka, a potem posypały się przemówienia (czytaj – przeczytania). Szkoły średnie były u nas wówczas jednopłciowe. Koedukacyjne, jeśli dobrze pamiętam, to tylko Technikum Handlowe, Technikum Włókiennicze i nasze Liceum Pedagogiczne. Tak więc każda z kolumn miała przynajmniej po jednej stronie kolumnę płci odmiennej. Zamiast wsłuchiwania się w cenne słowa płynące od prezydium zaczęły się „podrywki”, najpierw szeptem, na co odpowiedzią były śmiechy, również najpierw ciche, lecz z czasem zarówno pogawędki, jak i śmiech stawały się coraz głośniejsze i obejmujące coraz szersze kręgi. Doszło do tego, że słowa z prezydium nie tylko nie były słuchane, ale i słyszalne. Prowadzący akademię wreszcie nie wytrzymał. Przerwał czytającemu referat i doniosłym głosem powiedział:
„Proszę koleżeństwa, proszę nie przeszkadzać i nie śmiać się. PRZYJAŹŃ POLSKO – RADZIECKA TO NIC WESOŁEGO”.
Hala ryknęła nie tylko śmiechem, ale olbrzymią owacją. Nawet chyba żaden utwór Fredry nie doczekał się nigdy takiej owacji.
Co się stało z tym nieszczęśnikiem, mógłbyś się chyba dowiedzieć tylko w czasie penetracji akt UB.
Wśród młodzieży naszego miasta długo potem krążyło powiedzenie: „Czego się śmiejesz, skoro wiesz, że przyjaźń polsko – radziecka to nic wesołego?”…
Tadeusz Hubert Jakubowski
****
8 grudnia 2011 r. w Pruszkowie odbędzie się promocja kolejnej książki ze wspomnieniami Tadusza Huberta Jakubowskiego „Obrazki, przeważnie miniatury”.Więcej na temat – tutaj.
Opowiadanie Tadeusza Huberta Jakubowskiego (harcerza, Zaniaka, architekta, „obalacza” jedynie słusznego ustroju PRL) pochodzi z książki „Lata prawie bezgrzeszne”, wydanej w 2009 r. staraniem Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. H. Sienkiewicza w Pruszkowie. Przedruk za zgodą i dzięki uprzejmości Autora oraz Grzegorza Zegadły, dyrektora Pruszkowskiej Książnicy.