Był czas, kiedy to publikowałem serię „Przygód Ronalda Chytruska…”. Później jakoś się to rozmyło… Ostatnio jednak za sprawą pewnej osoby na nowo uwierzyłem że to ma sens i może się to ludziom podobac. Tak więc dziś prezentuje kolejny odcinek opowiadanka o Ronaldzie. I na koniec taka prywata. DZIĘKI MARTI 🙂
Premier Ronald chodził nerwowo po gabinecie. W ustach miał tlącego się jointa. Ach, przynajmniej w takich chwilach Chytrusek mógł zaciągnąć się smakiem dzieciństwa i nie stresować problemami w partii i w kraju. Ale problemy było i nie dało się dłużej ich ignorować. Po pierwsze zbliża się rocznica 10 kwietnia.
– Znowu trzeba będzie udawać, że mi przykro z powodu tragedii – szepnął sam do siebie.
Ale były też i dobre strony. W nocy z 10 na 11 szykowała się wielka, suto zakrapiana alkoholem biesiada w Moskiewskiej rezydencji towarzysza Kutina. Ach jakież osobistości tam miały być. Premier Rossiji to jasne. Ale oprócz niego prezydent Zjebiew, generał Katodina i wielu wielu innych. Niestety miał być również największy przyjaciel Kremla. Prezydent Gromisław Wąskonoski.
– Ach jeszcze i on – Ronald wypluł z impetem wypalonego jointa na podłogę gdzie siedział i zbierał wszystkie śmieci jak również całował stopy premiera Jonasz Europejski.
Problemy z Wąskonoskim były duże. Coraz bardziej się emancypował i uniezależniał. Nie zaszkodziły mu poważnie wpadki takie jak błędy ortograficzne w księdze kondolencyjnej w ambasadzie Japonii.
– Wszystko to spływa po nim jak po kaczce – pomyślał premier.
Zaraz jednak poprawił się. Nieważne jak bardzo Ronald nie znosił Gromisława. W przekonaniu Chytruska na pewno nie aż tak bardzo by porównywać go do Kaczki.
Ale to było ostatnie przemyślenie na które stać było Ronalda. Opary jointa które wypełniały powoli wnętrze czaszki Ronalda dały o sobie znać. Jego wzrok się rozmył, z kącików ust popłynęły strużki śliny. Zachwiał się i już by upadł… ale w porę złapał go czujny jak zawsze przydupas Europejski. Wykonał pracę ponad swe siły ale udało mu się do ciągnąc premiera i położyć go w fotelu. Sam zaś uregulował oddech i znów wrócił na swoje miejsce w kącie gabinetu w pozycji „waruj”.