Refleksje po obejrzeniu filmu
W czwartek wieczorem TVP 1 pokazała niemiecki film z 2007 roku, pod tytułem „Praga – żelazna kurtyna”. Historycznym tłem akcji są wydarzenia z września 1989 roku. Do ambasady RFN w Pradze przedostają się, przez wysoki płot, uciekinierzy z Niemiec Wschodnich, a funkcjonariusze „piątej be” (Veřejná bezpečnost – czechosłowacka policja, radiowozy były oznaczone literami VB) starają się za wszelką cenę im przeszkodzić.
Film jak film, raczej melodramat niż obraz o wydarzeniach z nieodległej historii. Nie zachwycił mnie, ale de gustibus… Przypomniało mi epizod sprzed ponad dwudziestu lat, w którego byłem świadkiem.
Był wrzesień lub październik pamiętnego roku 1989, mój młodszy brat wrócił ze służbowego wyjazdu gdzieś w okolice Bogatyni. Przywiózł stamtąd dwoje młodych Niemców z NRD. Pod osłoną porannej mgły przeszli w bród przez Nysę gdzieś w okolicach Zgorzelca. Natknęli się na polskich pograniczników, którzy jednak udali, ze ich nie widzą. Jacyś Polacy dali in suche ubrania, a mój brat zabrał do samochodu, żeby zawieźć do ambasady zachodnioniemieckiej. Po drodze zajechali do naszego domu na kolację. Ustaliliśmy, że pojadę z nimi. Nie wiedzieliśmy jaka jest sytuacja pod ambasadą, czy nie będzie trzeba przepychać się z policją, które jeszcze wtedy nazywała się „Milicja Obywatelska”. W owym czasie tak zwane „resorty siłowe” były jeszcze w rękach komunistów. Uznaliśmy, że w razie czego dodatkowy mężczyzna się przyda.
Zjedliśmy kolację, brat spakował mokre ubrania Niemców, nie było czasu ich wysuszyć, dał im jeszcze trochę pieniędzy i wyruszyliśmy do Warszawy. Na Saską Kempę, tam przy ulicy Katowickiej znajdowała się ambasada RFN, dotarliśmy około 10 wieczorem. W okolicy panował niezwykły, jak na te porę ruch. Samochodów, zarówno poruszających się, jak i zaparkowanych było wyraźnie więcej niż zazwyczaj. Musimy pamiętać, że wtedy nieliczne rodziny posiadały własne cztery kółka i wieczorami zazwyczaj było pusto i cicho. Tym razem na ulicy było stosunkowo dużo ludzi, było też sporo milicji. Gdy zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu, żeby przepuścić inny samochód, podszedł do nas jeden z milicjantów mówiąc: „Jeśli do ambasady to tam”, i wskazał drogę. Zaparkowaliśmy i zaczęliśmy się rozglądać. Obraz był niesamowity, z wszystkich stron ciągnęły grupki ludzi, milicjanci wskazywali drogę. Przed brama ambasady zrobił się niewielki korek. Po chwili weszliśmy do środka. W ambasadzie kłębił się tłum Niemców. Zwróciliśmy się do kogoś, kto wyglądał na pracownika, z pytaniem czy zajmą się naszymi podopiecznymi i czy nic im nie grozi. Pracownik ambasady w pierwszej chwili zareagował zaniepokojeniem, że w środku znaleźli się Polacy. Uspokoiliśmy go, że zaraz wyjdziemy, chcemy tylko wiedzieć, że oddajemy uciekinierów we właściwe ręce. Po uzyskaniu zapewnienia, że wszystko będzie w porządku i że niczego już nie potrzebują, wróciliśmy do domu. Wkrótce z Warszawy odjechały tak zwane „pociągi wolności” a po kilkunastu dniach brat otrzymał kartkę z Niemiec Zachodnich, z informacją, że nasi Niemcy szczęśliwie dotarli na wymarzony zachód. Krótko potem runął mur berliński, jesień ludów nabierała rozpędu.
Film wywołał smutną refleksję. Oglądający go młody człowiek dowie się o tym jak wydarzenia w Pradze przyczyniły się do upadku komunizmu, nie dowie się natomiast że w tym samym czasie w Polsce miały miejsce wypadki nie mniej ważne, a może i ważniejsze. Co robią nasi polscy twórcy?
Bo Pan Bóg, kiedy karę na naród przepuszcza, Odbiera naprzód rozum od obywateli.