Zapytajmy obrońców nocnych przesłuchań jakby zareagowali gdyby jakiś przesłuchiwany w nocy podejrzany nagle zeznał, że widział jak jakiś redaktor wraz z żoną wykorzystywali seksualnie swoją nieletnią córeczkę!
Dzisiaj w Rzepie mój artykuł „Dylematy prokuratorów”. Tutaj w wersji nieco ostrzejszej w jednym miejscu, ze słowem, którego w poważnym wydawnictwie się nie używa, a które mnie się wydaje jednak właściwsze.
„Nie ma ludzi niewinnych. Są tylko niewłaściwie przesłuchani” – mawiał stalinowski prokurator Andrej Wyszyński. Właśnie się okazało, że „skuteczniejsze” są przesłuchania nocne. Dlaczego są „skuteczniejsze”? Otóż dlatego, że podejrzani łatwiej przyznają się do zarzucanych im czynów. Ale proszę pamiętać, że przyznanie się podejrzanego do czegokolwiek w śledztwie nie wpływa – formalnie – na jego status jako oskarżonego w sądzie. Zawsze może on wszystko co powiedział odwołać. Dlaczego zatem śledczym tak bardzo zależy na tych wymuszonych lub wyłudzonych zeznaniach? O tym za moment. Na razie konstatacja, że jeszcze „skuteczniejsze” byłoby wyrywanie paznokci, czy przytapianie, które nie pozostawia na ciele obrażeń fizycznych – jak w przypadku z terrorystami z Al-Kaidy. Ale to przecież terroryści. Więc może takie postępowanie wobec nich jest usprawiedliwione?
Profesor Ilja Lazari Pawłowska pisała przed laty (gdy Czerwone Brygady mordowały porywanych ludzi) o warunkowym i bezwarunkowym obowiązywaniu norm moralnych, stawiając pytanie: co zrobić, gdy terroryści porwali dziecko i grożą, że je zabiją jak ich żądania nie zostaną spełnione. Wiemy że to zrobią. Już przysłali jego odcięty palec. A poprzednio zabili inne, mimo że ich żądania zostały spełnione. Ale udało się złapać jednego z nich. Wiemy, że jego „towarzysze” jeszcze o tym nie wiedzą. Czy mamy prawo wszystkimi metodami, jak najszybciej, wyrwać od niego informację, gdzie się ukrywają pozostali?
Dyskutowaliśmy to w czasach studenckich na seminarium u prof. Andrzeja Kojdera. Podzieliliśmy się oczywiście na dwie grupy. Absolutystów moralnych, zdaniem których tortury nie mogą być nigdy stosowane i relatywistów, którym się wydawało, że są sytuacje usprawiedliwiające odejście od tej zasady. Podział był mniej więcej równy. I wtedy profesor zaczął przesuwać granicę. Bo jeśli porywacze nie przysłali odciętego kciuka dziecka? Owszem, wcześniej inne zostało zamordowane, ale nie wiemy na pewno, czy to ci sami sprawcy. Czy wtedy też możemy odstąpić od zasad i stosować tortury? Takie ujęcie sprawiło, że przewagę zaczęli mieć moralni absolutyści. Ale tylko na moment – o tym także za moment.
Mamy nie tylko terrorystów, czy porywaczy. I nie tylko tortury jako metoda prowadzenia przesłuchania wchodzą w grę. Mamy podejrzewanych o morderstwo, albo o zwykłą kradzież. Albo o przyjęcie pudełka cygar. Ale przecież łatwo i w tym przypadku przesunąć granicę i powiedzieć, że nie chodzi o jakieś tam cygara, tylko o „korupcję w służbie zdrowia”. Czy to pozwala na stosowanie innych metod śledczych?
Skoro przesłuchiwanie w nocy jest skuteczniejsze, to spróbujmy odpowiedzieć ile godzin można tak przesłuchiwać? Całą noc? Czy prowadzący przesłuchanie mogą się w tym czasie zmieniać? A co ze świeceniem przesłuchiwanemu lampą po oczach?
Oczywiście, że przesłuchiwany może się zgodzić na nocne przesłuchanie. Nawet prokurator i świecąca w oczy lampa bywają lepszym rozwiązaniem niż zimna cela z otwartym oknem, choć na dworze mróz, albo z innym, wytatuowanym aresztantem, który waży 150 kilo, i ma najwyraźniej pozytywny stosunek do związków partnerskich. Jeszcze może być „jaskółka” w wieloosobowej celi, w której na górnej pryczy nie ma za bardzo czym oddychać – więc już lepiej gadać z prokuratorem. Skuteczna może też być metoda przesłuchiwania kobiet w zaawansowanej ciąży – wszystko oczywiście w majestacie prawa. I wszystko to są przykłady nie z czasów „stalinowskich”, tylko z ostatnich lat. Acha! Przecież dokonując zatrzymania o 6 rano trudno sprawdzać stan zdrowia zatrzymanego. Skąd funkcjonariusze mają wiedzieć, że za dwie godziny powinien wziąć lekarstwo, a potem jeszcze dwa razy w ciągu dnia? Chętnie będzie zeznawał po godzinie 24.00. Może się jednak doprosi u prokuratora o to lekarstwo.
Wróćmy jednak do pytania po co to wszystko, skoro w sądzie można odwołać zeznania złożone w śledztwie? Otóż po to, żeby na podstawie takowych zeznań, móc zatrzymywać innych. I nawet ich aresztować. Bo przecież sprawy są „rozwojowe” – to jedno z ulubionych słów prokuratorów wypowiadających się w mediach.
Ale czy zawsze na takie metody oburzamy się tak samo? Gdyby pytanie, czy należy torturować porywacza, postawić rodzicom porwanego dziecka jak by zareagowali? Gdy postawił nam je prof. Kojder absolutyści moralni natychmiast stracili przewagę. Wszyscy studenci płci męskiej oświadczyli, że sami by mu wyrwali, nie tylko paznokcie! Jedna z koleżanek pozostała niezłomna, ale jakby z mniejszym przekonaniem. Nie miała wówczas jeszcze dzieci, więc nie mogła wiedzieć jak zareaguje w sytuacji ekstremalnej. Nikt z nas tego o sobie nie wie. Więc – zdaniem absolutystów – najlepiej uciekać od konkretyzacji w rozważania ogóle. Nie o tym jak my byśmy postąpić chcieli, tylko jak „ludzie” postępować powinni. To jest trochę tak jak z wolą „ludu” u J.J. Rousseau. To nie jest wola wszystkich, ani wola większości. Bo to nie jest wola ludzi, tylko „ludu”. Problem w tym, że nie ma takich ludzi. Bo postawmy pytanie rodzicom chorego dziecka, co są gotowi zrobić dla jego ratowania? Nie stać ich na operację w prywatnym szpitalu, nie mają prywatnego ubezpieczenia, bo płacą wysokie składki na „powszechne ubezpieczenie zdrowotne”. Ale mimo to, że płacą, dowiadują się, że nie ma miejsca, nie ma lekarza i że się nie da. Ja osobiście dla ratowania dziecka wyrwałbym porywaczowi jaja obcęgami, a gdyby nie stać mnie było na prywatny szpital, lekarzowi z publicznego mógłbym nawet „zrobić laskę”, jakby to pomogło w przeprowadzeniu jakiegoś badania, czy zabiegu. A potem jeszcze wręczyłbym mu pudełko cygar.
Tak, jak pytając rodziców o torturowanie porywacza czy korumpowanie lekarza, zapytajmy obrońców nocnych przesłuchań i krytyków sędziów w ostrych słowach te przesłuchania potępiających, jakby zareagowali gdyby jakiś przesłuchiwany w nocy podejrzany nagle zeznał, że widział jak jakiś redaktor wraz z żoną wykorzystywali seksualnie swoją nieletnią córeczkę! Prokurator wszcząłby śledztwo i… zaczął przesłuchiwać redaktora. W nocy. Żona redaktora oczywiście też zostałaby zatrzymana, a córeczka wysłana do domu dziecka. Nie wiadomo którego. A przecież co się dzieje w niektórych domach dziecka redaktor wie, bo mówili o tym w telewizji.
Że grubymi nićmi szyte? Jakby ktoś chciał, mógłby pochodzić na kilka toczących się procesów, w aktach których znajdują się nie takie zeznania świadków. „Nie brak świadków na tym świecie” – jak stwierdził pewien Rejent. Niedawno prokuratorzy potrafili wystąpić o areszt tymczasowy wobec podejrzanego, przedstawiając jako dowód zeznania świadka, któremu sami w innej sprawie postawili zarzut składania fałszywych zeznań!
Sędzia może więcej niż organy ścigania! Właśnie dlatego, że jest sędzią! I może mieć różne skojarzenia. I może je wyrazić w uzasadnieniu wyroku. A prokurator jest stroną w sprawie. Taką samą jak oskarżony. W niczym nie lepszą na etapie postępowania. A czasami dużo gorszą – nadużywającą władzy, stosującą nieadekwatne metody śledcze, wykorzystującą cały aparat państwowego przymusu przeciwko często niewinnym ludziom. Oczywiście sędziowie nie są aniołami. Niektórzy popełniają błędy. Zdaniem niektórych adwokatów, niektórzy sędziowie są matołami. A zdaniem niektórych prokuratorów, niektórzy sędziowie są nawet skorumpowani. Ale lepiej jak sędzia – nawet skorumpowany matoł – uniewinni 10 winnych, niż skaże jednego niewinnego.