Młodzież krakowskich liceów przeprasza za rasistowskie napady, jakie spotkały młodzież muzułmańską, która przyjechała do Polski, by… uczcić pamięć Holokaustu.
To efekt wcześniejszego zupełnie na trzeźwo serwowanego materiału w polskojęzycznych mediach.
Pokrótce, jeśli ktoś przeoczył.
Otóż grupa uczniów pochodzących z emigranckich rodzin przyjechała z Niemiec do Polski, by w ramach wycieczki uczyć się o Holokauście.
W Łodzi, Warszawie i Lublinie.
Tam zetknęli się z polskim antysemityzmem (Arabowie wszak do ludów semickich należą bez względu na to, co o tym myśli Lis wespół z Michnikiem).
Mieli spotykać się z odmową obsłużenia w sklepie (ciekawe, w jakim języku porozumiewali się z obsługą?), wyzwiskami, a w Lublinie jedna młoda muzułmanka miała być nawet opluta zupełnie tak samo, jak jej starsi bracia imigranci opluwają niemieckie i szwedzkie kobiety idące po ulicy.
Już sam fakt wyjazdu grupy muzułmańskich dzieci w celu pokazania im pamiątek po Holokauście wydaje się mało prawdopodobny.
Co prawda nie dysponuję informacjami z Niemiec (dzieci imigrantów jeszcze nie trafiły do zwyczajnej szkoły), ale we Francji już wiele lat temu podczas lekcji poświęconych Holokaustowi młodzież, której dziadkowie przyjechali w poszukiwaniu pracy z Algierii lub innego muzułmańskiego kraju wybuchała śmiechem, biła brawo, ewentualnie pytała, dlaczego było tak mało ofiar!
Zjawisko skądinąd zrozumiałe – kiedy w 1904 roku (30 kwietnia – 1 maja) Rosjanie przegrali bitwę nad rzeką Yalu w Polsce zaczęto jej imieniem nazywać dzieci, choć w carskiej armii na Dalekim Wschodzie służyli również Polacy.
Tak więc wycieczka świeżo przybyłych do Niemiec dzieci ‘uchodźców’ w ramach nauki o Holokauście jest nieprawdopodobna.
O tym, że cała rzecz została wymyślona przez lewicowych propagandzistów świadczy, i to wyjątkowo mocno, komunikat lubelskiej policji:
W dniu 21 czerwca jeden z patroli w godzinach 16.40-19.00 pełnił służbę w rejonie Placu Litewskiego oraz tzw. „Deptaka”. Był to dwuosobowy umundurowany patrol pieszy. W trakcie służby około godziny 17.00 podeszła do nich kobieta narodowości Japońskiej, która trzymając mapę pytała o wskazanie kafejki internetowej. Policjanci wskazali na mapie potencjalne adresy. Przed godziną 18.00 podeszło do nich dwóch młodych mężczyzn. Według policjantów posługiwali się łamaną angielszczyzną. Najprawdopodobniej chcieli o coś zapytać, jednak nie mogli się porozumieć i odeszli. Ich zachowanie nie wskazywało, że coś się wydarzyło, byli spokojni. Później już żaden z innych obcokrajowców do nich nie podchodził.
Drugi z patroli w tym czasie pełnił służbę w rejonie skrzyżowania ul. Krakowskie Przedmieście/ ul. H. Kołłątaja. Byli nimi dwaj policjanci na co dzień pełniący służbę w II komisariacie Policji. Około godziny 17.00 podszedł do nich mężczyzna mówiący po angielsku. Po chwili doszła grupa kolejnych kilku osób w tym kobiet. Byli to cudzoziemcy, którzy posługiwali się językiem angielskim. Policjanci nie znali w stopniu komunikatywnym tego języka w związku z tym skorzystali z pomocy kilku przechodniów. Dialog w języku angielskim toczył się między tymi osobami. W związku z barierą językową i szumem informacyjnym wynikającym z przekazu kilku osób policjanci mogli nie zrozumieć wszystkich intencji zgłaszających. Nie usłyszeli jednak żadnej informacji, która świadczyłaby o przestępstwie lub wykroczeniu popełnionym wobec którejkolwiek z tych osób. Mundurowi zaproponowali wezwanie kolejnego radiowozu. Na koniec policjanci usłyszeli od osób tłumaczących, że nie ma już żadnego problemu. Osoby wymieniły grzecznościowe uśmiechy.
Następnego dnia Pełnomocnik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie ds. Ochrony Praw Człowieka podinsp. dr Edyta Naja odebrała telefon od jednej z pracownic z Państwowego Muzeum na Majdanku. W rozmowie telefonicznej usłyszała, że 21 czerwca w centrum miasta doszło do incydentu podczas którego jakiś mężczyzna splunął obok jednej z uczestniczek wycieczki. Pracownica muzeum nie była świadkiem tego zdarzenia a informację o nim uzyskała od opiekunki grupy młodzieży niemieckiej, która biegle mówi po polsku. Z dalszej rozmowy wynikało, że sama opiekunka także nie była świadkiem a informację o tym zdarzeniu uzyskała później od swoich podopiecznych. W tym czasie grupa miał mieć czas wolny i spędzać go indywidualnie na terenie miasta. Podinsp. Edyta Naja tuż po zakończeniu rozmowy, informację przekazała do Naczelnika Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Dzięki temu niezwłocznie powiadomione zostały wszystkie patrole, które pełniły służbę w następnych dniach w tym rejonie miasta. Policjanci otrzymali instrukcję o miejscach w których ta grupa nocuje oraz spędza wolny czas. W ten rejon zostały dodatkowo skierowane patrole ponadnormatywne. Wszystko po to aby osoby przebywające na wycieczce edukacyjnej mogły czuć się w naszym mieście bezpiecznie.
Po informacjach jakie ukazały się wczoraj w niektórych mediach wszczęte zostały czynności wyjaśniające. Policjanci zabezpieczyli i przejrzeli nagrania z kamer miejskiego monitoringu gdzie miało dojść do opisywanego zdarzenia. Z nagrań nie wynika aby doszło do jakiegokolwiek incydentu z udziałem cudzoziemców czy przemieszczających się grup kibiców.
Do żadnego z lubelskich komisariatów nie zgłosiły się uczestnicy tej wycieczki ani też ich opiekunka. Nie zostało złożone formalne zawiadomienie w tej lub innej sprawie pomimo, że grupa ta przebywała na terenie naszego miasta jeszcze przez kilka kolejnych dni a opiekunka grupy znała biegle język polski. Uczestnicy wycieczki nie zgłosili też żadnej skargi na jakiekolwiek czynności lubelskich policjantów.
.
podkom. Andrzej Fijołek
.
Zespół Komunikacji Społecznej
KWP w Lublinie
To jednak nie przeszkadza w opublikowaniu przeprosin.
Grupa niespełna stu uczniów z siedmiu krakowskich liceów z nauczycielem pisze m.in.:
Koleżanki i koledzy, Wydarzeń, które miały miejsce podczas Waszego pobytu w Lublinie nie można pozostawić bez komentarza. O ile na całym świecie słychać o tego typu incydentach oraz o tym, że nietolerancja i przemoc są powszechnymi zjawiskami, to wydarzenia z Lublina szczególnie nami wstrząsnęły, ponieważ przydarzyły się naszym rówieśnikom i przydarzyły się im w Polsce. W kraju, który jest naszą ojczyzną, naszym domem. Wstydzimy się za to, że tej przemocy doświadczyliście ze strony Polaków. Polaków, którymi sami się przecież czujemy.
Jak widać rzekome pojedyncze splunięcie obok dziecka świeżo przybyłych do Niemiec emigrantów urosło już do rangi wydarzeń. Wyjątkowa wrażliwość młodych ludzi na plucie na ulicy stało się wydarzeniem świadczącym o polskiej przemocy i polskokatolickiej nietolerancji.
Warto więc zapytać, jakich słów używa podpisany pod listem nauczyciel Adam Musiał z III Społecznego Liceum Ogólnokształcącego im. Juliusza Słowackiego by opisać swoim wychowankom takie zachowanie ‘uchodźców’?
.
.
Albo takie?
A czy w ogóle wspomina o przywleczonym na Stary Kontynent wraz z setkami tysięcy imigrantów obrzędzie taharrusz dżamaa ?
Nie?
To wyjaśniam panu psorowi, że jest to molestowanie zbiorowe.
Może wytłumaczy dziewczynom w klasie, tak ochoczo podpisującymi list przepraszający za postprawdę, że kiedy w Polsce będzie już spora ilość imigrantów, a zakończy się ramadan, nagle mogą znaleźć się otoczone przez rozwrzeszczanych mężczyzn. Wtedy powinny spokojnie czekać do końca, bo to przecież jest wynik jedynie różnic kulturowych, które ubogacają naszą – skostniałą i opartą na zabobonach.
Albo spotka je to już teraz, gdy np. pojadą zwiedzać Paryż czy Berlin.
Polski muzułmanin, mieszkający od lat w Egipcie, Piotr Ibrahim Kalwas, w ten oto sposób definiuje to zjawisko „kulturalne”:
Taharrusz dżamaa – tak jak to opisuje dziennikarka CBS – polega na otoczeniu wybranej ofiary, czasem kilku kobiet przez dwa kręgi mężczyzn, których członkowie zmieniają się co chwila, nieustannie krzycząc. Te opętańcze krzyki mają jeszcze bardziej sparaliżować strachem ofiary. Kobiety są bite, obmacywane, okradane, także poniżane werbalnie. W Egipcie taharrusz bywa często praktykowany podczas koncertów muzycznych, politycznych demonstracji i masowych świąt religijnych, np. podczas zakończenia ramadanu – muzułmańskiego miesiąca postu.
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/taharrusz-znaczy-molestowanie/yf34pw
Prawdopodobnie to właśnie miało miejsce w Kolonii i innych niemieckich miastach w pamiętnego Sylwestra 2015 roku.
Myślę, że z pedagogicznego punktu widzenia inicjatywa krakowskiej młodzieży pod kierunkiem mgr Musiała powinna być kontynuowana.
W najbliższej przeszłości młódź spod Wawelu winna przeprosić jeszcze:
.
.
.
.
Salam alejkum, panie Adamie.
11.07 2017