Staruch profilaktycznie zamknięty, wnoszenie banerów zakazane.
Władza zabezpiecza się jak może, aby nikt z zagranicznych gości nie miał cienia wątpliwości, że jest kochana, wielbiona i doceniana za zorganizowanie ludowi igrzysk.
Co prawda z wolnością słowa w kraju nie jest najlepiej, ale od wczoraj mamy za to Skwer Wolnego Słowa przed dawną siedzibą Głównego Cenzora przy ulicy Mysiej,który na razie musi wystarczyć.
Szczytem hipokryzji jest, że otwarcia dokonali sygnatariusze walki o wolność słowa w Polsce, czyli Bronisław Komorowski i Hanna Gronkiewicz Waltz nieźle przy tym rechocząc. Jak widać do kompletu zabrakło tylko Jana Dworaka, który walczy o wolność słowa (lub raczej z wolnością słowa) w telewizji.
Tak więc nie będzie na stadionie wodzireja, aby zgrabnie zaśpiewać i zabraknie też dużych banerów na których można by coś na Michnika i na Tuska. Ciekawe, czy takie zakazy obowiązują też w innych krajach?
Nie będzie też można wnosić do strefy kibica i na stadion megafonów, syren i wuwuzeli (trąbek, które zdobyły popularność na mundialu w RPA w 2010 r.), a także kasków. Zakaz dotyczy też banerów i flag o wymiarach powyżej 2 m na 1,5 m.
I tu jest patent dla kibiców.
Jeśli nie można wnosić banerów o wymiarach powyżej 2m na 1,5 m, to wystarczy dowolnie duży baner pociąć na "dozwolone kawałki", a później to już wiadomo.
Widzieliśmy wielokrotnie piękne olbrzymie stadionowe iluminacje składające się z mniejszych kawałków.
Wierzę, że Polak i tym razem potrafi.
Jeśli nie można przemówić w innej formie, bo nawet głosy dwóch milionów Polaków składających swe podpisy pod petycją do rządu zostały wyrzucone do kosza, jeśli pomniki wolności słowa stawiają ci, którzy na co dzień z tą wolnością walczą, to cóż innego pozostaje?
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.