Przenikliwy wzrok ma nasz dr. Glock i po lekturze jego wiekopomnego dzieła literackiego, opublikowanego przez Portel, wpadłem w samozachwyt. Jedno godzinne spotkanie i nasz doktor przejrzał na oczy. Co prawda nie do końca, jeszcze sporo zaćmy w oku mu zostało, ale jedno już dojrzał – obecne referendum jest w istocie pytaniem, czy chcemy być piękni i bogaci. Jak na godzinną terapię bez leków, zabiegów i lewatywy, sukces nadzwyczajny.
Ale nie tylko doktorowi wypada odpowiedzieć, bo równie ostrym widzeniem wykazali się w sprawie wszyscy lokalni politycy, robiąc z siebie fircyków w zalotach bez polotu.
Pierwszy z nich chronologicznie zabrał głos senator Witold Gintowt-Dziewałtowki i w trakcie konferencji w Hotelu „Młyn” strzelił całym magazynkiem argumentów. Zdaniem jego partyjnego kolegi, specjalisty od samobójczych strzałów, Jerzego Wcisły, chybił. Pan Wcisła okularów nie nosi, a powinien, bo zaćma uczyniła go już nie tylko ślepym, ale i głuchym. Rozumiem, że można nie umieć czytać, ale o braku umiejętności słyszenia u imć Wcisły ja osobiście nie słyszałem, zakładam więc, że cierpi on na inną poważniejszą chorobę – nie rozumie co słyszy.
Pan senator zadał co prawda w trakcie konferencji w Hotelu „Młyn” sporo pytań, na które padła odpowiedź w trakcie konferencji naukowej zorganizowanej w Ratuszu Staromiejskim, ale co by o nim nie mówić, pierwsza z jego kul trafiła Jerzego Wcisłę w sam środek czoła, bo pan senator wyśmiał pomysł, by marszałek województwa warmińsko-mazurskiego miał decydować o inwestycjach w województwie pomorskim. Jerzego Wcisły jednak owa uwaga nie obeszła, z czego wnosić należy, że nie do końca wie, w którym z urzędów jest zatrudniony. Nie ma się też w sumie czemu dziwić, skoro jako pracownik jednego z urzędów, wykonuje prace, które zleca mu jako przedsiębiorcy drugi z marszałków, płacąc za tę usługę drobne 19 tysięcy złotych. Nie ma to, jak dobre wykorzystanie czasu pracy i maksymalizacja zysków.
Wróćmy jednak do owego argumentu pana senatora, który doprowadził bezpośrednio do złożenia wniosku o przeprowadzenie referendum, bowiem co by nie mówić o samym autorze, to jego uwaga jest słuszna. Czy pan Dziewałtowski zrozumiał, jak wielką szkodę wyrządził Elblągowi lobbując za jego lokalizacją w województwie warmińsko-mazurskim?
Pewnie nie, bo z perspektywy ław poselskich nie widać za dobrze ani paru tysięcy bezrobotnych, ani 340 milionów złotych długu miasta, ani nawet 1983 pozycji w dochodach gminy na jednego mieszkańca.
Po 15 latach mamy w Elblągu tragedię. Referendum z roku 2013 i wybór Jerzego Wilka niczego w tej sprawie nie zmieniły. Olsztyn nadal żyje swoim życiem, udając, że Elbląg to taka mała stacja przesiadkowa komunikacji autobusowej pomiędzy Krynicą Morską, a Malborkiem.
Jednak przenikliwy, jak blask łuku elektrycznego, wzrok Doktora Glocka tego nie widzi.
Nasz historyk nie dostrzega, że nie dość, że nie zwrócono Elblągowi dyspozytorni pogotowia ratunkowego, to zlikwidowano oddział zamiejscowy Izby Skarbowej w Olsztynie, a funkcjonariusze elbląskiej policji są sukcesywnie oddelegowywani do innych jednostek, po czym, jej komendant wojewódzki stwierdza, że nie można zlikwidować straży miejskiej ponieważ policja …. nie będzie w stanie wykonywać powierzonych jej zadań z braku etatów.
W istocie, każde referendum ma na celu odpowiedzieć na pytanie, czy chcecie być piękni i bogaci, bo pyta, jakimi krokami mamy do tego dojść.
Niestety widać, że wizyta pana doktora była za krótka i nadal nie doszedł do kolejnych oczywistych konkluzji obecnej sytuacji.
Pan doktor oczywiście nie wie, że pan Marszałek Jacek Protas odmawia od ponad dwóch lat wpisania w strategię województwa specjalności po tytułem energetyka z nawiasem-odnawialna. Pan doktor nie wie też, że z każdej złotówki, jaką wydajemy na energię elektryczną, dziewięćdziesiąt groszy trafia do firm zlokalizowanych poza regionem, budując naszym kosztem bazę podatkową innych samorządów.
Pan doktor nie wie też zapewne, że Jacek Protas ciągle forsuje strategię województwa, opartą o budowę linii elektroenergetycznej przeznaczonej dla… importu energii elektrycznej z elektrowni jądrowej, jaka ma powstać w obwodzie kaliningradzkim.
Nie ma też żadnego dla pana doktora znaczenia okoliczność, że Elbląg jest na 1983 miejscu w kategorii dochodów budżetowych gminy na obywatela?
Ale trzeba dodać, że geniusze na miarę „orłoocznych” herosów, jak Jacek Protas czy nasz doktor, są i w Elblągu.
Jest taki projekt, który rzekomo poddano konsultacjom – zwie się on „Elbląg 2020 Plus”. Zespół ów składa się niemal w całości z konsumentów środków budżetowych – specjalistów od konsumpcji naszych podatków i dodatków do tych podatków, w skład którego wchodzi aż dwóch kolegów pana doktora. Pierwszy z nich, to znany i lubiany przez co poniektórych multikonsument wszelkich dotacji i grantów, Arkadiusz Jachimowicz (zwany ” Arkiem Dotacją”, a nie „Arkiem Pasożytem”, co zresztą jest kwestią sporną), a drugi, to skromny archiwista Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, Dariusz Babojć.
Konia z rzędem temu kto wyjaśni, w oparciu o jakie kryteria takie ważne persony do owego zespołu delegował Grzegorz Nowaczyk i dlaczego zespołu nie reformował Jerzy Wilk, ale sądzę, że chodziło o zarchowizowanie procesu upadku Elbląga w taki sposób, by stworzyć wrażenie, że miasto się rozwija pod wszechmocnym panowaniem „Słonća Dubaju” – Grzegorza Nowaczyka, którego polityczna kariera miała się przenieść do Parlamentu Europejskiego w glorii tego, co zastał Elbląg murowany, a zostawił marmurowy.
Ów proces, jak na razie, ograniczył się do gabinetów „Słońca Dubaju” i byłych wiceprezydentów, z których to korzystają obecnie ich następcy w osobach tych byłych radnych, którzy jak na ironię, przeciwko takim wydatkom głosowali.
Panu doktorowi jest obojętne, w jakim województwie Elbląg leży, bo nic go to miasto nie obchodzi. Nie ma dla niego znaczenia, że administracja w tym województwie jest leniwa i niewydolna. Nie ma dla niego znaczenia żadna z dziesiątek okoliczności pokazanych w strategii województwa, będącej obrazem porażki, jaką ten region odnosi od piętnastu lat.
Godzina, to jednak za mało by zresocjalizować pana doktora, który opłacany z budżetowej dotacji tworzy prace historyczne, a w wolnych chwilach pisze teksty histeryczne, stosując manipulację tak głupią, że przynosi wstyd jego naukowemu tytułowi.
Jak wieść gminna niesie, ów doktorat pan Michał uzyskał dzięki koneksjom z kolegami z Wielkiej Rosji. Rozumiem zatem, że „podstęp naukowy” ze znaczkiem „sdiełano w CCCP” to podstawowe narzędzie pracy badawczej i nawyk myślowy Pana Genialnego, ale niestety dowcip jego płaski, a argumenty jakby z „Notatników Agitatora”.
Pan Glock zapomniał jednak, że w Polsce XXI wieku już niemal każdy wie, że ośmieszenie przeciwnika to pierwsze narzędzie walki politycznej i jego stosowanie nazbyt czytelne, staje się głupie.
Głupio robi zatem doktorek, stosując ów żart w sposób godny Dzielnego Wojaka Szwejka z uporem powtarzającego, że jest debilem, kretynem i idiotą. Wojak Szwejk, powtarzając jak mantrę owe obelgi, pokazywał swoją pogardę dla ich autorów, którzy wobec jego jowialnego poczucia własnej bezwartościowości stawali się bezsilni. Bezsilna jest i manipulacja naszego doktorka.
Jednak pan doktor traktuje siebie poważnie i chce, by jego prześmiewczy ton potraktować jako dowód jego inteligencji. Pan doktor usiłuje poklepać po plecach i Kazimierza Falkiewicza i cały Obywatelski Elbląg, robiąc z nas błaznów w stańczykowych czapkach.
Pajacowanie pana doktora jest jednak tak głupie, że w sumie nie ma sensu z nim polemizować. W środę miałem przyjemność zrobić wstępne rozeznanie na ulicach Elbląga. W kilka godzin, spacerując po Elblągu, zebrałem nieco poniżej stu podpisów. Owo tempo zapełniania się list już daje mi pewność sukcesu naszego referendum, jak również poszerza moje patrzenie na całą sprawę.
Czytając dzieło pana doktora, wracają mi na myśl i emerytowane pracownice administracji z przystanku na 12 Lutego i emigrantka z Elbląga od 30 lat mieszkająca w Gdyni, jak i dziesiątki innych ludzi, nazwiska których znalazły się na naszych listach, a których pierwszym słowem było „nareszcie” tudzież „wreszcie, jak dobrze, dlaczego tak późno, w końcu” i tym podobne.
Deliberacji pana doktora czytać nie warto, o ile ktoś autora potraktuje poważnie. Sądzę jednak, że ktoś, kto używa tytułu naukowego chce, by traktowano go poważnie. Jak jednak można traktować serio kogoś, kto udaje, że jest ślepy i głuchy na to, co widzą setki ludzi na ulicach Elbląga, nie posiadający zapewne w większości nawet tytułu magistra?
Jak traktować poważnie kogoś, kogo intelektualnie przerastają osiemnastolatkowie, którzy jednym ciągłym ruchem wpisują na listy referendalne swoje dane tylko dlatego, że rozumieją różnicę pomiędzy dyplomem uniwersytetu warmińsko-mazurskiego i gdańskiego?
Pan doktor jak zawsze błądzi – niczego nie zmarnowaliśmy, no może poza jego czasem. Szkoda, ale my czasu nie marnujemy, my zawsze osiągamy cel, jaki wyznaczamy, ale pan doktor nie rozumie tego, że ten cel to nie stołki i wybory, ale ludzie i sprawy.
Ludzie na ulicach wiedzą, co jest w interesie Elbląga i popierają sprawę powrotu Elbląga do pomorza gremialnie. Pan doktor wychodzi zatem na gremlina, co siedzi na kanapie i klepiąc się po udach, śmieje się z własnej głupoty.Spostrzeżenia Doktora<