Przemyt papierosów do Niemiec.
Moja zielona kurtka była z daleka brana przez Wietnamczyków za kurtkę policyjną i uciekali gdy się tylko pojawiałem. Po paru godzinach takiej zabawy w kotka i myszkę wreszcie się zorientowałem w przyczynie.
Nie był to jednak koniec problemów w tym pierwszym dniu moich niezbyt legalnych interesów. Przypomnę, że samochód, którym przewoziliśmy papierosy to była odpowiednio przerobiona skoda. W progach pod przednimi drzwiami mieściło się 2×15 sztang papierosów, w skrytce na miejscu koła zapasowego – 30 sztang. Co prawda otworzyliśmy wszystkie schowki, lecz z nerwów wypakowaliśmy tylko 30 sztang zamiast 60.
Jakoś się z wietnamcami porozumiałem mieszaniną ruskigo i niemieckiego. Powiedziałem im ile mam papierosów i jakiego rodzaju. Ustaliliśmy cenę. Stałem gdzieś w krzakach na terenie tego starego domostwa gdzie urzędowali i czekałem na pieniądze. Czekałem długo. Otoczenie i atmosfera jak z horroru. Stare drzewa, wyglądające na opuszczone domostwo, wszędzie krzaki. Tak miałem dość, że tylko marzyłem aby znaleźć się już w domu. Nawet bez pieniędzy. W końcu otrzymałem sumę za 60 sztang. W tym czasie papierosy zostały policzone. 30 sztang.
Nie zdążyłem jeszcze opuścić terenu transakcji gdy dopadli mnie Azjaci. Przydusili do ściany i zabrali pieniądze. Myślałem, że zabiorą i życie. Z chęcią bym im dopłacił byle by mnie puścili. Zabrali pieniądze, przeliczyli i połowę oddali. Gestem kazali mi iść. Kompletnie nic z tego wszystkiego nie rozumiałem, ale poszedłem. Byle jak najdalej od tych dziwnych ludzi.
Daleko nie uszedłem. Znowu mnie dogonili. Zabrali pieniądze, policzyli. Dodali więcej i puścili. Zgłupiałem całkowicie. Ściskając w ręku rulonik bankntów skierowałem się do samochodu. Nawet się za siebie nie oglądałem. Byłem pewien, że zaraz mnie z powrotem dogonią. Ale tym razem obeszło się bez powtórki.
Kierowca siedział już w samochodzie i na mnie czekał:
– Słuchaj, jakie jaja. Podchodzę do samochodu aby go skręcić, a tam w środku zostały jeszcze jakieś papierosy. Szybko je spakowałem do torby i rzuciłem im tą resztę przez ogrodzenie. Dobrze?
Nie miałem już nawet siły aby go pochwalić. Wskazałem tylko ręką w kierunku Polski. Byłem pewien, że to zajęcie nie dla mnie.
…………………………………………………
………………………………………………….