Mienie bezspadkowe jest to mienie, do którego nie roszczą sobie pretensji żadni prawni sukcesorzy i które – według zasad prawa rzymskiego, recypowanych przez wszystkie kraje cywilizowane – przypada państwu, którego obywatelem był ostatni jego właściciel. Takie zasady obowiązują zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Polsce. Dlatego naciski, jakie były i są wywierane na Polskę – niestety również przez polityków amerykańskich – mają na celu zmuszenie polskich władz, by stworzyły namiastkę podstawy prawnej, dzięki czemu żydowskie organizacje przemysłu holokaustu mogłyby stać się dysponentami potężnego majątku na terenie Polski. Konferencja w Pradze, w której jako reprezentant Polski uczestniczył Władysław Bartoszewski i podpisał wszystko, co mu tam podsunięto, miała na celu stworzenie tak zwanych „podstaw moralnych” dla wspomnianych roszczeń, to znaczy – rodzaju moralnego szantażu, który zmusiłby rządy państw Europy Środkowej do uległości. W tym celu były ambasador amerykański przy Unii Europejskiej, a ówcześnie – pełnomocnik do spraw holokaustu przy Hilarii Clintonowej, Stuart Eisenstadt, rezonował, jakoby holokaust był nie tylko „największym ludobójstwem w historii świata”, ale również – największym złodziejstwem w dziejach ludzkiej własności” – jakby nigdy nie słyszał o rewolucji bolszewickiej w Rosji, w następstwie której tam i w innych krajach wymordowano co najmniej 100 milionów ludzi, a co najmniej kilkanaście razy więcej zostało ograbionych z własności. Ale – jak pisał Franciszek Maria Arouet, zwany Wolterem – „kiedy Padyszachowi wiozą zboże, kapitan nie troszczy się, jakie wygody mają myszy na statku”, więc i pan Eisenstadt z miedzianym czołem ćwierkał z właściwego klucza. To trochę nieładnie, że urzędnicy w służbie Naszego Najważniejszego Sojusznika nie tylko opowiadają głupstwa – bo ani oni pierwsi, ani ostatni – ale, co gorsza – próbują przykładać rękę do operacji doprowadzania narodów uważanych za mniej wartościowe do stanu psychicznej bezbronności. Dlatego uważam, że skoro już Polska w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego udostępnia Stanom Zjednoczonym swoje terytorium dla potrzeb amerykańskiej globalnej rozgrywki z Rosją, ryzykując w razie czego zniszczenie tego terytorium wraz ze wszystkim, co na nim się znajduje, to Stany Zjednoczone nie tylko powinny powstrzymać się przed wywieraniem na Polskę nacisków w sprawie realizacji roszczeń żydowskich, ale solennie obiecać, że pod żadnym pozorem takich nacisków nie będą już wywierały. Oszukiwać i grabić to można ewentualnie wrogów, ale nie sojuszników, a poza tym, przyjaciołom trzeba mówić prawdę. No więc mówię.
Warto bowiem zwrócić uwagę, że ewentualna realizacja żydowskich roszczeń wobec Polski byłaby katastrofą nie tylko dla naszego państwa, ale również – co wydaje się nawet ważniejsze – dla naszego narodu. Rzecz w tym, że te roszczenia szacowane są na 65 miliardów dolarów, co stanowi równowartość rocznego budżetu Polski. W tej sytuacji jest oczywiste, że Polska nie jest w stanie wygenerować, zwłaszcza na poczekaniu takiej gotówki, bez spowodowania natychmiastowej katastrofy ekonomicznej i społecznej. Zatem, jeśli te roszczenia miałyby zostać zrealizowane, to tylko w naturze, czyli – w nieruchomościach. To jednak by znaczyło, że środowisko obdarowane takim majątkiem, dysponowałoby nim na terenie Polski, zyskując z dnia na dzień dominującą pozycję ekonomiczną, która natychmiast przełożyłaby się na dominującą pozycję społeczną i polityczną. Mówiąc krótko – naród polski zyskałby szlachtę jerozolimską, a więc we własnym kraju zostałby zepchnięty do roli społeczności drugiej kategorii. Do tego w żadnym wypadku nikomu dopuścić nie wolno, bo byłaby to najczarniejsza zdrada narodowa.
Stanisław Michalkiewicz
Felieton • Radio Maryja • 27 kwietnia 2017