Peerelowski generał i gensek, Wojciech Jaruzelski, niczego się nie nauczył i nadal bredzi, że podobno wygłosił „do Polaków” jakieś orędzie 13 grudnia 1981 roku.
Zbrodniarz kpi z ofiar stanu wojennego i utrzymuje, że stan wojenny był „ocaleniem przed wielowymiarową katastrofą” i że dziś „uczyniłby to samo”. Korzystając z opieki neostalinowców, z kamarylą GW na czele, Jaruzelski kompromituje Polaków jako społeczeństwo. Od kiedy Lech Wałęsa (noblista, lepiej znany jako TW Bolek) apeluje o to, by wyroki w tych sprawach
pozostawić Bogu
wyłączając architektów nielegalnego stanu wojennego spod ziemskiej jurysdycji, zbrodniarze komunistyczni (których wizja męk piekielnych napawa potwornym zapewne lękiem) oddają się graniu na nosie, zarzucając faszystom* szerzenie nienawiści tam, gdzie oni – od 1917 roku – realizują na całym świecie humanitarny program zgoda buduje. I na to w pełni zasługujemy!
* Zbyszka Godlewskego ( i rzecz jasna innych bohaterów stanu wojennego).
* znaczy niekomunista. Termin ten wymyślił Stalin na określenie Piłsudskiego w czerwcu 1926 roku.
Post scriptum:oczywiście łatwo jest powiedzieć Jaruzelskiemu, że przed czymś tam Polaków uratował, skoro nie da się tego czegoś wykazać, tym bardziej, że jego rosyjscy komunistyczni towarzysze broni zaprzeczają wersji swego kolaboranta. Tak też wiadomo jedynie, na co Jaruzelski Polaków skazał, a nie, przed czym rzekomo uratował. Nie starcza tego na wyrok?!
Neostalinowcy zakładają togi humanistów. Apelują do sumień ludzkich o wybaczenie schorowanemu człowiekowi. Nie, nie chodzi o Demianiuka, starca, stojącego nad grobem, (którego wina jest wątpliwa i który nigdy nie przyznał się do zarzucanych mu zbrodni) lecz o Jaruzelskiego, którego wina jest niewątpliwa i który nie dość, że do zbrodni się przyznał, ale jeszcze się nią chełpi!