Hiobowscy szli przez miasto.
– Dziwne – powiedziała mama Łukaszka patrząc na tatę Łukaszka. – Myślałam, że będziesz chciał obejrzeć mecz.
Hiobowscy szli przez miasto.
– Dziwne – powiedziała mama Łukaszka patrząc na tatę Łukaszka. – Myślałam, że będziesz chciał obejrzeć mecz.
– Mecz reprezentacji Polski – dodała znacząco babcia. – Specjalnie, na dzisiejsze święto…
– Co to za reprezentacja! – odezwał się zamiast taty dziadek. – Orzełka na koszulce od dawna nie ma, a stroje… Echh…
– Różowe w zielone gwiazdki – warknął tata Łukaszka. – Zniszczyli ostatnią ostoję patriotyzmu w Polsce!
– Te cieniasy to był patriotyzm? – zakpiła babcia. – Ale przyznajcie, że nawet za komuny orzełek był…
– Bez korony!
– Gra koszulka czy gra reprezentacja? – pytała podchwytliwie mama Łukaszka. – Co musiałoby być na koszulce, żeby was zadowoliło? Mogiła? Hekatomba narodu polskiego? A może krzyż?
– Nie kłóćcie się – rzuciła pojednawczo siostra Łukaszka. – Przecież idziemy… No właśnie, dokąd my idziemy?
– Tam – Łukaszek pokazał przed siebie i wyjął kartkę z kieszeni. – To wydruk z internetu. Idziemy pod Pomnik Niepodległości. Jest to…
Przerwał, bo drogę zagrodziła im barierka.
– Nie przejdziemy – stwierdziła mama Łukaszka. Okazało się, że cały teren wokół Pomnika jest ogrodzony, za kilka godzin przyjadą ważni goście i nikt nie ma prawa się tam pętać, ani tym bardziej podkładać bomb.
– To nie jest kraj do podkładania bomb – zauważył z sarkazmem dziadek.
– A ja – rzekł Łukaszek z niezachwianą pewnością siebie – tam wejdę.
Chwycił mocno kartkę, przelazł przez barierkę i ruszył prosto na zmierzającego ku niemu ochroniarza. Cztery sekundy później doszło do werbalnego zwarcia.
– Czy pan wie – zaatakował pierwszy Łukaszek czytając z kartki – że w czasie wojny SS wystawiło warty pod Pomnikiem i strzelali do każdego kto do niego podszedł?
– E… – odparł zaskoczony pan ochroniarz.
– Mogę podejść do pomnika?
– Nie! Wykluczone!
– Ludzie ginęli za to, żeby była Polska i żeby można było do tego pomnika podejść.
– Co mnie to…
– Czy pan jest z SS?
– Jezus Maria! Słuchaj, szczeniaku…
– To co, mogę podejść?
– Wykluczone! Gdzie są twoi…
– Tam.
– Zawołaj…
– Nikogo nie będę wołał…
– Ale ja ci każę!
– Kulturalni ludzie nie przerywają – strzelił Łukaszek podstępnie.
– Słuchaj no, chłopcze…
– Moi przodkowie tu ginęli – ciągnął Łukaszek zezując na kartkę. – I co, nadal pan będzie mi zabraniał tam podejść?
– Eeeechhh… – skapitulował pan ochroniarz. – No dobrze, ale tylko ty, na chwilę i tak, żeby cię nikt nie widział!
Łukaszek założył ręce do tyłu i marszowym krokiem przeszedł przez środek placu prosto do Pomnika. Zszokowani Hiobowscy wisieli na barierce i odprowadzali go zdumionym wzrokiem.
– No cóż… – rzekł z pewną dumą tata Łukaszka do mamy Łukaszka. – Po tobie odziedziczył urodę.
– Zimno mi – poskarżyła się siostra Łukaszka. – Co on tam jeszcze robi? Sika?
– Litości – załamał się dziadek. – Przecież to Pomnik Niepodległości!
Łukaszek stał pod pomnikiem dotykając go jedną ręką. Podszedł do niego pan ochroniarz i w kilku zdaniach stwierdził, że kiedyś to były ciekawe czasy. Walczyło się o niepodległość albo z Niemcem, albo z Ruskiem, albo z komuną. A teraz nic. Nuda. Nie ma się jak wykazać.
– Ale głupoty pan pierdoli – rzekł z politowaniem Łukaszek. – Z niepo… dleg…łością jest jak ze szkołą. Niby nic, a każdego dnia trzeba walczyć o przeżycie! Każdego dnia!
I pobiegł do swojej rodziny, Ochroniarz został jeszcze pod pomnikiem. Postał jeszcze chwilę w milczeniu i potem powoli wyciągnął rękę i drżącą dłonią dotknął cokołu.
http://demotywatory.pl/1431118/Ojczyzna
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!