Prowadzenie spraw polskich jest jednym z najtrudniejszych zadań jakie przed człowiekiem może postawić dobry Pan Bóg
Politycy polscy od lewa do prawa, takie przynamniej robią wrażenie, uważają, że ich zadanie, misja, której się podjęli jest prosta i czytelna. Streszcza się ona w trzech słowach – obronić suwerenność Polski. Jest to rozumowanie błędne zważywszy na to iż podpisaliśmy traktat lizboński i o żadnej suwerenności mowy już być nie może. Po co więc się o tym bez przerwy mówi – bo jest to zastrzyk z końską dawką emocji i tylko on potrafi jeszcze poruszyć jakieś szersze masy, skłonić je by zwłokły się z łóżek i ruszyły do urn. Nic więcej. Tak więc w sytuacji realnej utraty suwerenności, kwestia jej utrzymania pozostaje jedynym programem polskich polityków. Każdy jednak widzi owo utrzymanie suwerenności inaczej. Radosław Sikorski i rząd PO widzą suwerenność jako pewne dość znaczące zwasalizowanie kraju wobec Niemiec. Nie jest to pomysł nowy, a wobec tego co napisaliśmy na początku i tak jest on wdrażany w życie. Jeśli do tego dołożymy powszechny marazm, zniechęcenie, albo wręcz obrzydzenie jakie Polacy czują na dźwięk słowa polityka, to musimy sobie uświadomić, że program Sikorskiego najpewniej zostanie zrealizowany. Ja nie wiem co to będzie oznaczało w praktyce, mam nadzieję, że nie to co wieszczą niektórzy, czyli uczynienie z Polski składowiska odpadów nuklearnych. Zobaczymy.
W istocie prowadzenie spraw polskich jest jednym z najtrudniejszych zadań jakie przed człowiekiem może postawić dobry Pan Bóg. Czasem się zastanawiam, czy on specjalnie nie stawia na czele narodów durniów, żeby jakoś przez ten cały horror ludzi przeprowadzić. Bo kiedy widzę jak do władzy przychodzą ludzie mądrzy, wrażliwi i przejęci Polską to zaraz wybucha jakaś wojna i dzieją się straszne rzeczy. Stanisław Mackiewicz napisał kiedyś, że gdyby w XVIII wieku królem przez całe stulecie był August III – gamoń i przygłup, a ministrem spraw zagranicznych Bruhl, złodziej i aferzysta, wtedy Polska by przetrwała do wojen napoleońskich. Trzeba było jednak takiego nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, że August umarł, a zastąpił go młody, choć mianowany przez carycę, idealista i enstuzjasta. Jak się wszystko skończyło – pamiętamy. Zostawmy jednak Mackiewicza.
Ja myślę, że Jarosław Kaczyński doskonale zdaje sobie sprawę, że Polska nie ma dziś innej drogi niż negocjowanie z Niemcami, myślę też, że on nigdy tego głośno by nie powiedział, ale czyniłby wszystko by jak najwięcej utargować. Jakąż bowiem Polska może po Smoleńsku prowadzić politykę wschodnią? Z kim? Z Janukowyczem? Z Łukaszenką? Z Putinem. Tak się niestety nieszczęśliwie składa, że to nie Kaczyński rządzi, ale Tusk i o żadnych negocjacjach nie ma pewnie mowy. Wszystko sprzedaje się z ręki.
Jako podmiot polityki międzynarodowej Polska nie liczy się wcale. Może być – tak jak przed wojną – potraktowana jedynie jako pretekst do nowej wojny i tego należy unikać za wszelką cenę. Powtarzam – za wszelką cenę. Być może jest tak, że kara śmierci powróciła jako temat debaty, po to właśnie, by uniknąć rozmów o Niemczech i relacji jakie Polska będzie już niedługo miała z tym sąsiadem. Być może, bo nie wiem tego na pewno. Opozycja winna przecież o czymś mówić, a mówienie o polityce zagraniczej musi być teraz albo pro, albo contra. I jedno i drugie nie jest najlepszym wyjściem. Pozostaje więc odwrócenie uwagi i skupienie jej na temacie zastępczym, a mimo to ekscytującym. Zabijanie zbrodniarzy jest takim właśnie tematem.
Dlaczego ja ciągle o tych Niemcach? Otóż dlatego, że Niemcy były w czasie ostatnich 70 lat najlepszym i najwygodniejszym w Europie sojusznikiem USA. Z roli tej postanowiły zrezygnować, ale Amerykanom to się bardzo nie spodobało, pewnie też nie spodobało się to Izraelowi, ale co do tego pewności nie mam. Rozpoczyna się więc dyscyplinowanie Niemiec i przywoływanie ich do porządku. W dawnych czasach próbowano czynić to wielokrotnie napuszczając na Niemcy inne kraje. Po czym kiedy kraje te już zebrały od Niemiec po łbie, a same Niemcy zostały przez siłę główną wraz z koalicją czyli USA et consortes złamane, USA powracały na stare koleiny dobrych stosunków z Niemcami nie przejmując się losem tego wszystkiego co wokół Niemiec leżało. Myślę więc, że w czasach dzisiejszych może być podobnie. Stąd właśnie niepokoi mnie wszystko co się wokół Niemiec dzieje. Nie wierzę by Polska mogła cokolwiek Niemcom zrobić, nie mówię nawet o jakiejś akcji zaczepnej, ale choćby o jakimś finansowym straszaku. Taka akcja mogłaby być możliwa jedynie przy dużym wspomaganiu z zwenątrz obliczonym na osłabienie Niemiec. Boję się, że Polska może dostać nagle porpozycję wydostania się spod niemieckiej hegemonii. Propozycję tę już dziś uważam za fałszywą, a jej właściwy cel rozpoznaję w ten sposób – awantura w środkowej Europie spowoduje zmianę granic, być może nawet poważną, włącznie z likwidacją państw słabszych lub znacznym ograniczniem ich obszaru, a wzmocnieniem państw silniejszych, które staną się strażnikiem nowego ładu. Widzieliśmy już to wiele razy. Poczekajmy więc i jak mówią słowa piosenki – bądźmy jak stare wróble, które stracha się nie boją.
Nie wiem co naprawdę chce uzyskać Sikorski, wiem, że wielu ludzi w Polsce marzy o tym, by być niemieckim landem. Marzenia te będą hołubione w sercach, do chwili kiedy niemiecki fiskus nie zacznie tym ludziom czegoś odbierać. Jeśli więc Sikorski obieca Niemcom coś co może się skończyć wyżej opisaną sytuacją, przegra. Jeśli nie, może mieć sukces. Co winna robić opozycja? Ja tego nie wiem dziś. Myślę, jednak, że wołanie o utraconej suwerenności jest spóźnione o kilka lat i mocno zaprawione hipokryzją. To już lepsza dyskusja o karze śmierci.
Nie chciałbym być dziś w skórze polityków opozycji i nie chciałbym otrzymywać porpozycji, które do nich przychodzą, a że przychodzą tego jestem pewien. Pewien jestem także czegoś innego. Niemcy nie potrafią Polakom nic zrobić. Dokładnie nic, mogą ich tylko zabijać, ale to jest sposób ryzykowny i nie nadający się na dzisiejsze czasy. Pamiętajmy o tym. Jeśli nie ma wojny z Niemcami, jeśli nie ma gestapo, SS i takich historii, to Niemcy nie mogą nam nic zrobić. To ważna konstatacja. Niebezpieczeństwo nie zaczyna się nawet wtedy kiedy Niemcy zyskują sojusznika. Niebezpieczeństwo zaczyna się dpiero wtedy kiedy my zyskujemy sojusznika, bo przeważnie jest to sojusznik fałszywy, lub kiedy Niemcy zaczynają wojnę ze swoim dotychczasowym sojusznikiem. Poczekajmy więc co będzie i nie dajmy się wpuścić w kanał.
Zapraszam wszystkich na spotkanie z blogerem coryllusem, które odbędzie się we Wrocławiu 3 grudnia, w sobotę, o godzinie 19.00 w Centralnym Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego „Maciejówka”, Plac biskupa Nankera 17A. Książki moje, a także Pani Łyżeczki i Sosenki oraz wiersze Ojca Antoniego Rachmajdy można będzie również kupić w czasie targów książki we Wrocławiu, na stoisku numer 21. Cały czas także zapraszam wszystkich na stronęwww.coryllus.pl Nie można niestety już kupić tam poezji ojca Rachmajdy, ale cała reszta jest jeszcze w sprzedaży.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy