Polski wymiar sprawiedliwości można bardzo szybko i bardzo skutecznie naprawić. Wystarczy wprowadzić system sędziów i ławy przysięgłych – taki sam, jak funkcjonuje w USA. Efekty będą widoczne „od razu”.
W Stanach Zjednoczonych sędzia przewodniczy rozprawie, ale nie ma wpływu na wyrok. Sędzia jest od spraw formalnych i proceduralnych. Po pierwsze: musi zbadać zasadność aktu oskarżenia z prawem i jeśli stwierdzi, że jest on sprzeczny z prawem krajowym lub międzynarodowym – oddala go (zdarza się to bardzo rzadko). Podczas rozprawy, sędzia dba o prawidłowy przebieg postępowania, dopuszcza świadków, dyscyplinuje strony, rozstrzyga o zrealizowaniu wniosków dowodowych, odpowiada również za porządek na sali obrad. A na koniec… odczytuje wyrok wydany przez przysięgłych.
W USA, aby zostać sędzią, trzeba wcześniej być co najmniej 15 lat prokuratorem lub adwokatem. Trzeba również cieszyć się nienaganną opinią w środowisku i nieposzlakowaną opinią obywatelską. To sprawia, że sędziami zostają ludzie, którzy znają realia sali sądowej i procesu z wieloletnich doświadczeń. Znają również bardzo dobrze prawo. A jak jest w Polsce? Aby zostać sędzią, trzeba ukończyć prawo, potem zrobić aplikację i… na tym koniec. Najlepiej zarabiają wśród prawników adwokacji i notariusze, w drugiej kolejności radcy prawni. I to na te kierunki idą najlepsi studenci prawa. Część idzie w biznes i daje sobie spokój z karierą prawniczą. Gorsi prawnicy idą na aplikację prokuratorską, najgorsi na aplikację sędziowską. A aplikacja wygląda w ten sposób, że aplikanci towarzyszą sędziom, noszą akta i protokółują przebieg rozprawy. Potem zostają pełnoprawnymi sędziami i decydują o cudzym losie.
Kwintesencją amerykańskiego systemu wymiaru sprawiedliwości są zaś ławnicy. To oni – siedząc na ławie przysięgłych – oceniają dowody i decydują o winie lub niewinności oskarżonego. Ławnicy zaś rekrutują się spośród zwykłych mieszkańców. Wybiera ich komputer w drodze losowania. Wezwanie na ławę przysięgłych może dostać każdy i nie wolno mu odmówić. Jest to tzw. czynnik społeczny – ławnicy są przedstawicielami społeczeństwa i oceniają dowody i sprawę nie miarą skomplikowanych przepisów prawnych lecz miarą zdrowego rozsądku. Po drugie: ławnicy w ostatniej chwili dowiadują się jaką sprawę będą oceniać. Uniemożliwia to korupcję. Trudno bowiem dotrzeć do ławnika (wszyscy są anonimowi) i wręczyć mu łapówkę jeśli on sam dopiero w ostatniej chwili dowiaduje się w której sprawie usiądzie na ławie przysięgłych.
Każdy z ławników jest w stanie wejść w rolę oskarżonego i zapytać się samego siebe jak zachowałby się w jego sytuacji. Dlatego właśnie w USA zapadało tyle wyroków uniewinniających ludzi, którzy zabijali we własnej obronie. Ławnik – często sam mający rodzinę i dziecko – doskonale potrafił sobei wyobrazić jak czuje się osoba napadnięta i głosował za uniewinnieniem. I odwrotnie: sprawców przestępstw na dzieciach karano tak surowo dlatego, że każdy ławnik lub prawie każy ma dziecko i wie jak czułby się, gdyby ktoś je skrzywdził. Dlatego w USA ogromna większość wyroków to wyroki sprawiedliwe.
W Polsce nie ma ławy przysięgłych. Sprawę prowadzi jeden sędzia (w przypadkach bardziej skomplikowanych sędziów jest więcej) i czesto ten jeden sędzia wydaje wyrok. Często więc wyrok jest dziełem przypadku, dziełem panienki, która dopiero skończyła studia i nie ma pojęcia o życiu, lub chłoptasia, który twierdzi, że dyplom absolwenta prawa równoznaczny jest z tym, że pozjadał wszystkie rozumy. Ci ludzie – kaprysem losu awansowani na sędziów – wydają często wyroki niesprawiedliwe, bezprawne, ale też sprzeczne z elementarną przyzwoitością i zdrowym rozsądkiem. I dlatego właśnie wymiar sprawiedliwości funkcjonuje tak, a nie inaczej.
Wprowadzenie wzorców amerykańskich w Polsce jest więc uzasadnione i umożliwi naprawę systemu sądownictwa od razu. Jeśli niedouczonych gówniarzy w sędziowskich togach zastąpią sędziowie z prawdziwego zdarzenia – mający wcześniej co najmniej 15 lat doświadczenia w zawodzie prawnika lub adwokata – poziom kopmetencji sędziów radykalnie wzrośnie. Jeśli zaś wprowadzimy system ławników to wyroki będą zgodne z obywatelskim poczuciem sprawiedliwości. System ten będzie również sprawniejszy. W USA procesy karne trwają najwyżej kilka dni i nie wymagają angażowania tak ogromnego aparatu biurokratycznego.
Wprowadzenie na polski grunt amerykańskich rozwiązań od razu poprawiłoby kondycję wymiaru sprawiedliwości. Tak, aby zaczął on działać w interesie społecznym, a tak działać powinien. Czy jednak kolejnym rządom o to chodzi, aby wymiar sprawiedliwości działał dobrze? Skandal z prezesem gdańskiego sądu w roli głównej pokazuje, że niekoniecznie. Lenin mawiał, że "Sąd nie jest od tego, aby orzekać o winie lub niewinności oskarżonego tylko od tego, aby autorytetem rewolucji jego winę potwierdzić". W Polsce, mam wrażenie, sądy działają według tej samej zasady. Dlatego kolejne ekipy polityczne będą robić wszystko, aby zmian w tej dziedzinie nie wprowadzać