„Proniemieckie” orędzie biskupów (1)
21/03/2011
363 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 wywołało gwałtowną reakcję władz PRL, oskarżających polski Kościół o „podważanie polskiej racji stanu”. 8 października 1962 roku na trzy dni przed rozpoczęciem obrad Soboru Watykańskiego II polscy biskupi zostali przyjęci na audiencji przez Jana XXIII. Ojciec święty wspominając udział Francesco Nullo w powstaniu styczniowym, powiedział: „Mówicie mi, że odrodzona Polska postawiła temu szlachetnemu pułkownikowi pomniki, że jego imieniem nazwała ulice, jak to ma miejsce we Wrocławiu, na Ziemiach Zachodnich, po wiekach odzyskanych”. Wypowiedź tę, w której jasno przyznano Polsce prawo do Ziem Zachodnich Opublikowało Biuro Prasowe Soboru, a ambasada RFN przy Stolicy Apostolskiej zażądała wyjaśnień. Jednak Watykan odmówił twierdząc, ze papież nie musi komentować swoich wypowiedzi. W trakcie sesji kończącej Sobór w […]
Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 wywołało gwałtowną reakcję władz PRL, oskarżających polski Kościół o „podważanie polskiej racji stanu”.
8 października 1962 roku na trzy dni przed rozpoczęciem obrad Soboru Watykańskiego II polscy biskupi zostali przyjęci na audiencji przez Jana XXIII. Ojciec święty wspominając udział Francesco Nullo w powstaniu styczniowym, powiedział: „Mówicie mi, że odrodzona Polska postawiła temu szlachetnemu pułkownikowi pomniki, że jego imieniem nazwała ulice, jak to ma miejsce we Wrocławiu, na Ziemiach Zachodnich, po wiekach odzyskanych”.
Wypowiedź tę, w której jasno przyznano Polsce prawo do Ziem Zachodnich Opublikowało Biuro Prasowe Soboru, a ambasada RFN przy Stolicy Apostolskiej zażądała wyjaśnień. Jednak Watykan odmówił twierdząc, ze papież nie musi komentować swoich wypowiedzi.
W trakcie sesji kończącej Sobór w 1965 roku doszło do spotkania kardynała Stefana Wyszyńskiego z przybyłym do Rzymu, formalnie na zjazd Komunistycznej Partii Włoch, Zenonem Kliszko, nieformalnym nr 2 polskiej partii komunistycznej. Rozmowy nie przyniosły żadnych rozstrzygnięć, gdyż władze PRL pragnęły wykorzystać ewentualne rozmowy z Watykanem na temat zawarcia porozumienia do walki z prymasem. Natomiast dla Kardynała Wyszyńskiego konkordat miał zakończyć peerelowską politykę represji w stosunku do Kościoła w Polsce. Jednocześnie w memoriale dla watykańskiego Sekretariatu Stanu ostrzegał, iż „istnieje niebezpieczeństwo zaplątania się w iluzje i podstępy, gdyby rozmowy były prowadzone przez osoby należące do reżimu, nie wyłączając katolików, z jednej strony, z drugiej zaś przez osoby, które nie mając doświadczenia kontaktów z komunistami, mogłyby łatwo dać się omotać ich podstępnym metodom”. W sprawę konkordatu mocno zaangażowało się środowisko katolików świeckich związanych z „Tygodnikiem Powszechnym”.
Podczas ostatniej sesji Soboru, prymas Wyszyński rozpoczął w imieniu Episkopatu Polski wysyłanie do innych episkopatów na całym świecie listów z prośbą o modlitwę w intencji Tysiąclecia Chrztu Polski. Jeden z tych listów, skierowany do biskupów niemieckich, miał szczególne znaczenie ze względu na dążenie prymasa Wyszyńskiego do ustanowienia stałej administracji kościelnej na Ziemiach Zachodnich. Prymas wiedział, iż bez zawarcia układu polsko-niemieckiego Watykan nie rozstrzygnie tej sprawy.
Pierwotny tekst „Orędzia do biskupów niemieckich” powstał w języku niemieckim, a jego twórcą był abp wrocławski Bolesław Kominek. W trakcie jego opracowywania, arcybiskup wysłał do „Tygodnika Powszechnego” artykuł „Dialog z Niemcami”, który miał spełniać rolę przygotowującą polskich katolików na przyjęcie orędzia. Został jednak zdjęty przez cenzurę, mimo, iż kilka miesięcy wcześniej, w maju 1965 roku cenzura dopuściła inny jego artykuł w „Tygodniku Powszechnym”, „Ziemie Zachodnie – mandat sprzed dwudziestu lat”, w którym wzywał do dialogu ze stroną niemiecką.
Bodźcem, który przyspieszył ostateczną redakcję „Orędzia” było memorandum z 9 listopada 1965 roku autorstwa naukowców związanych z niemieckim Kościołem Ewangelickim, którzy wyrazili swoje zaniepokojenie brakiem jednolitego stanowiska rządu RFN wobec normalizacji stosunków politycznych z sąsiadami, a także memorandum tegoż Kościoła z 14 listopada 1965 roku, które nawoływało do porozumienia i uznania granic w Europie. Oba te memoranda wywołały gwałtowną reakcję ze strony środowisk ziomkostw, uparcie sprzeciwiających się uznaniu granic wschodnich.
Ostateczny tekst orędzia stanowił rezultat porozumienia prymasa Wyszyńskiego z kardynałem Juliuszem Dopfnerem, arcybiskupem Monachium i przewodniczącym Konferencji Episkopatu Niemieckiego. Kardynał Dopfner w 1960 podczas kazania w kościele św. Edwarda w Berlinie zdecydowanie poruszył sprawę krzywd, jakie Niemcy wyrządzili Polakom w czasie II wojny światowej.
W lutym 1962 roku doszło do spotkania obu hierarchów w Instytucie Polskim w Rzymie, w trakcie którego rozmawiano o niepodważalności granic Polski, niemiecki biskup zapewnił prymasa Wyszyńskiego, że będzie czynić wszystko dla zbliżenia obu narodów.
Do zacieśnienia współpracy obu stron doszło po inicjatywie biskupów niemieckich w sprawie beatyfikacji o. Maksymiliana Kolbego.
W trakcie ostatecznej redakcji orędzia, oprócz obu kardynałów, uczestniczyli ze strony niemieckiej bp Otto Spudlbeck i bp Fraz Hengesbach, a ze strony polskiej abp Bolesław Kominek, abp Karol Wojtyła i bp Jerzy Stropa.
W liście polscy biskupi po przedstawieniu owocnej współpracy polsko-niemieckiej w średniowieczu, wspomnieli o Krzyżakach, z których wyłonili się „owi Prusacy, którzy wszystko co niemieckie, powszechnie skompromitowali na ziemiach polskich. W dziejowym rozwoju reprezentowali oni byli przez następujące nazwiska: Albrecht Pruski, Fryderyk tak zwany Wielki, Bismarck i w końcu, jako punkt końcowy, Hitler”. Biskupi przypomnieli, iż w czasie II wojny światowej z rąk niemieckich zginęło 6 milionów Polaków. Jednak mimo tego wszystkiego, „mimo sytuacji obciążonej niemal beznadziejnie przeszłością, właśnie w tej sytuacji, czcigodni Bracia, wołamy do Was: próbujmy zapomnieć. Żadnej polemiki, żadnej dalszej zimnej wojny, ale początek dialogu, do jakiego dziś dąży wszędzie Sobór i Papież Paweł VI. Jeśli po obu stronach znajdzie się dobra wola – a w to nie trzeba chyba wątpić – to poważny dialog musi się udać i z czasem wydać dobre owoce, mimo wszystko, mimo „gorącego żelaza".
Wszystkie listy do episkopatów świata, w tym do Episkopatu Niemieckiego opatrzone datą 18 listopada 1965 roku , zostały przekazane oficjalnie na Soborze wraz z zaproszeniami na uroczystości milenijne. 5 grudnia 1965 roku strona polska otrzymała niemiecką odpowiedź, w której nie znalazło się uznanie granic Polski, jedynie nadzieja, by „upiór nienawiści już nigdy nie rozłączył naszych rąk”. Tego samego dnia Episkopat Polski opublikował komunikat, w którym podkreślił, iż „w pewnych sprawach dotyczących obu narodów i oceny pewnych faktów historycznych istnieje jeszcze niecałkowita zgodność między interpretacją polską a niemiecką”, jednak wzajemną wymianę listów uznano za „ogromny krok naprzód, próbę zbliżenia nie tylko biskupów, ale także milionów katolików, mieszkających z tej i tamtej strony Odry i Nysy”.
Delegacja polska powróciła z Rzymu 8 grudnia i wkrótce potem rozpoczęła się w peerelowskich mediach rozpoczęła się akcja propagandowa skierowana przeciwko samemu orędziu, jego przesłaniu oraz jego autorom.
Wszystkie środki masowego przekazu kontrolowane przez Wydział Prasy KC PZPR uczestniczyły w tym ataku. Już 7 grudnia 1965 roku rozesłano do redakcji gazet na polecenie Zenona Kliszki i Władysława Wichy opinię Wydziału Administracyjnego KC PZPR negatywnie oceniającą „Orędzie”. W opracowaniu uznano list biskupów jako działanie podjęte pod naciskiem niemieckim i kół proniemieckich w Watykanie.
Atak na Kościół przygotował artykuł Aleksandra Rogalskiego w paxowskich „Kierunkach” o hitlerowskiej przeszłości członków Episkopatu niemieckiego, a oficjalnie zaingerował 10 grudnia w „Życiu Warszawy” artykuł Zenona Kliszki „W czyim imieniu”. Tego samego dnia w organie PAX-u „Słowie Powszechnym” można było przeczytać artykuł „Wbrew własnym słowom z Olsztyna, Szczecina, Opola i Wrocławia”, a dzień później do ataku przystąpiła sama „Trybuna Ludu” publikując artykuł „W sprawie orędzia biskupów”.
Polscy biskupi przedstawiani byli niemalże jako rzecznicy „niemieckiego i amerykańskiego imperializmu”. W artykule zamieszczonym na łamach rzekomo „liberalnej „ „Polityki” Ignacy Krasicki stwierdził, iż „Sekretariat Stanu wręcz nakłaniał kardynała Wyszyńskiego, by ugiął się przed postulatami episkopatu znad Renu. Także w tym tkwi jedna z przyczyn sławetnego „Orędzia”. Artykuł ten doczekał się zdecydowanej reakcji kardynała Wyszyńskiego, który zaprzeczył jakimkolwiek naciskom Watykanu i biskupów niemieckich na biskupów polskich w sprawie orędzia.
Kontynuując ten wątek redaktor J. Wnuk zarzucił prymasowi, iż podczas pobytu w Rzymie przyjmował „politykierów reakcyjnej emigracji z Andersem, Papeem i Korbońskim na czele. Były przed ołtarzem mikrofony „Wolnej Europy”, a kierownik sekcji polskiej tej szpiegowskiej radiostacji amerykańskiej, p. Nowak, znalazł się w zaciszu gabinetu ks. Prymasa! Byli zajadli, zawodowi antykomuniści trudniący się za nędzne judaszowskie srebrniki szkalowaniem i atakowaniem naszej Ojczyzny. Byli ci spośród cudzoziemców, którzy znani są ze swych konserwatywnych i reakcyjnych poglądów”.
Kazimierz Rusinek posunął się do stwierdzenia, że przed wojną ksiądz Wyszyński w redagowanym przez siebie „Ateneum kapłańskim” pochwalił walkę Hitlera z komunizmem. „Antykomunizm – pisała „Trybuna Ludu” – dyktował ks. Wyszyńskiemu łaskawe stanowisko wobec brunatnego faszyzmu”. Prymas tak skomentował te oskarżenia w swoich wspomnieniach: „Na wszystkich znać działanie prasy, która ostatnio zajęła się moim piśmiennictwem przedwojennym. „Trybuna Ludu” analizuje moje wydawnictwa antykomunistyczne. Wychodzi to nawet dobrze, bo widać, ze nie pomyliłem się. To, przed czym ostrzegałem ongiś, dziś się sprawdza. Dobrze, że „trybuna Ludu” odsłania te prace”.
„Polityka” zamieściła artykuł „Portret Kardynała”, w którym przedstawiono prymasa jako nacjonalistę, krytykującego Polskę za jej „nowoczesny, laicki charakter, gwałtownie atakującego rząd i ustrój”. Autor, ukrywający się za pseudonimem Jerzy Burzyńskiego, przedstawiał kardynała jako zwolennika prymitywnego katolicyzmu, zakreślającego
„ horyzont Kościoła w Polsce” do pozycji „obleganej twierdzy”, popierającego przestarzałą naukę społeczno-ekonomiczną Kościoła. W konkluzji podkreślono, iż „On, który głosi konstytucje miłości, nienawidzi, on, który mówił tyle o potrzebie cierpliwości i spokoju, popada we wzburzenie”. Prymas Polski to „polski Mindszenty”.
Cdn.