Wieża lotów kazała zejść pilotom Tu-154M na wysokość 50 m – choć w stenogramach rozmów z kokpitu tupolewa nie ma po tej komendzie śladu. Ta sprawa jest badana przez prokuraturę wojskową już od dwóch lat
Prokuratura wszczęła śledztwo ws. niedopełnienia obowiązków oraz poświadczenia nieprawdy przez komisję Jerzego Millera
Wierzę, że to będzie uczciwe śledztwo
(foto. Tomasz Hamrat/Gazeta Polska)Z Antonim Macierewiczem, przewodniczącym zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy rządowego samolotu Tu-154M w Smoleńsku, rozmawiają Leszek Misiak i Grzegorz Wierzchołowski
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga wszczęła z Pańskiego zawiadomienia śledztwo ws. niedopełnienia obowiązków i poświadczenia nieprawdy przez komisję Jerzego Millera. W jaki sposób członkowie tej komisji złamali, Pana zdaniem, prawo?
Zawiadomienie złożyłem jako przewodniczący zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. Dotyczy ono wielu nieprawidłowości, które popełnili Jerzy Miller, przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, i członkowie tej komisji. Przede wszystkim chodzi o poświadczenie nieprawdy i utrudnianie śledztwa prokuratury wojskowej przez sformułowanie nieprawdziwego wniosku dotyczącego głównej rzekomo przyczyny katastrofy, czyli uderzenia Tu-154 w brzozę. Zawiadomiłem prokuraturę, że materiał dowodowy pochodzący ze skrzynki ATM/QAR, którym posłużyła się komisja Jerzego Millera, jednoznacznie wskazuje na to, iż samolot przeleciał nad tym drzewem, i nie mógł go złamać – z prawdziwego materiału dowodowego wysnuto zatem jawnie nieprawdziwy wniosek. Tu nie chodzi o hipotezy czy badania poszlakowe.
Liczby to najbardziej konkretna rzecz na świecie: albo samolot był na wysokości 5 m i uderzył w brzozę, albo na wysokości 18 m i nie mógł jej złamać. A to znaczy, że Miller poświadczył nieprawdę i przyczyna katastrofy była inna. Prokuratura wszczynając śledztwo, uznała, że nasze argumenty i zebrany materiał dowodowy skutecznie podważyły wiarygodność raportu Millera. Od tej pory żaden urząd państwowy nie może powoływać się na ten raport jako na źródło wyjaśniające przebieg wydarzeń. Dlatego decyzja prokuratury może mieć znaczenie przełomowe dla sprawy smoleńskiej. Oczywiście, mam świadomość, jak wielką rolę obecnie odgrywa presja polityczna. I wiem, że jest na nią narażona także prokuratura. Przecież i komisja Millera jest tego dowodem. Ostatecznie ktoś podpisał się pod dokumentem poświadczającym nieprawdę…
Świadomie?
Tak fałszywe konkluzje można było sformułować tylko świadomie. Liczby są bezwzględne i jasno dowodzą, że samolot przeleciał nad brzozą, więc gdy członkowie komisji Millera twierdzą, że przyczyną katastrofy było zderzenie tupolewa właśnie z tym drzewem, to nie można mówić o błędzie lub nieporozumieniu. Teoretycznie można też brać pod uwagę uszkodzenie zegarów lub sfałszowanie ich zapisów. Ale to także obciążałoby komisję Millera, która przeszła nad tym do porządku dziennego. Zresztą zawiadomienie, które złożyłem, dotyczy wielu innych nieprawidłowości w działaniu komisji Jerzego Millera. Liczę na to, że prokuratura wszystkie je rozważy, chociaż oczywiście najważniejsza jest analiza oryginałów skrzynki parametrów lotu i rejestratora rozmów z kokpitu oraz zbadanie brzozy i skrzydła Tu-154M.
W zawiadomieniu dotyczącym fałszerstwa raportu Millera wnioskowaliśmy m.in. o przeprowadzenie dowodu z:
– zapisów skrzynki ATM-QAR/R128ENC samolotu Tu-154M nr boczny 101
– całości dokumentacji, która była podstawą do sporządzenia przez komisję Millera raportu końcowego z badania zdarzenia lotniczego nr 192/2010/11 samolotu Tu-154M nr 101 zaistniałego dnia 10 kwietnia 2010 r. w rejonie lotniska Smoleńsk Północny oraz protokołu z tej katastrofy. W tym – poza materiałem uzyskanym od Rosji – muszą zostać zbadane protokoły z posiedzeń komisji i jej podkomisji; protokoły z głosowań nad zapisami wprowadzonymi do raportu; kontrola zeszytów roboczych, notatek i brudnopisów członków komisji; pisma – jawne i klauzulowane – przychodzące i wychodzące z sekretariatu Jerzego Millera jako szefa MSWiA a dotyczące prac komisji i katastrofy samolotu oraz samej komisji.
Rzeczniczka prokuratury praskiej powiedziała, że do stwierdzenia faktu przestępstwa niezbędne będą przesłuchania członków komisji Jerzego Millera. O co prokuratorzy powinni zapytać w pierwszej kolejności ekspertów, którzy podpisali się pod raportem Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego?
Nie chciałbym niczego sugerować prokuraturze, która na pewno przed podjęciem decyzji o wszczęciu śledztwa bardzo wnikliwie zbadała nasze zawiadomienie. W tej sytuacji śledczy mają już jakiś wstępny plan dochodzenia. Mogę jednak zapewnić, że będę zwracał się do prokuratury z dalszymi wnioskami dowodowymi. Chodzi przede wszystkim o dostęp do oryginału skrzynki CVR, a także m.in. o wyjaśnienie kwestii zeznań członków załogi Jaka-40, który wylądował w Smoleńsku przed katastrofą rządowego tupolewa.
Przypomnę, że słyszeli oni za pośrednictwem radiostacji w Jaku-40, iż smoleńska wieża lotów kazała zejść pilotom Tu-154M na wysokość 50 m – choć w stenogramach rozmów z kokpitu tupolewa nie ma po tej komendzie śladu. Ta sprawa jest badana przez prokuraturę wojskową już od dwóch lat i do tej pory śledczy nie ośmielili się potwierdzić tego faktu. Mam nadzieję, że Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga będzie skuteczniejsza.
Być może prokuratorom uda się także wyjaśnić, który z członków komisji Millera bez żadnych podstaw przypisał jeden z głosów zapisanych w rejestratorze rozmów gen. Andrzejowi Błasikowi. Na razie nikt się do tego nie chce przyznać.
Wierzę, że uda się ustalić, kto rozpętał nagonkę przeciw generałowi, wskazując jednocześnie opinii publicznej w Polsce i na świecie, że to polscy piloci i członkowie polskiej delegacji ponoszą winę za katastrofę smoleńską. Było to jedno z najbardziej brutalnych i antypolskich działań, z jakimi mieliśmy do czynienia po 1989 r. Konsekwencje tego czynu są nie do oszacowania. To właśnie osoba, która przypisała gen. Błasikowi jeden z głosów zarejestrowanych w kokpicie, jest odpowiedzialna za moralne krzywdy wyrządzone rodzinie gen. Błasika oraz za wielkie straty polityczne, jakie poniosła Polska.
Uzupełnieniem skierowanego przez Pana zawiadomienia była analiza dr. Kazimierza Nowaczyka dotycząca zapisów TAWS i FSM. To dzięki niemu, a także dzięki innym naukowcom współpracującym z kierowanym przez Pana zespołem parlamentarnym udało się obnażyć kłamstwa zawarte w raportach MAK i komisji Millera. Czy w związku z tym prokuratorzy powinni przesłuchać także ich?
Oczywiście, i liczę, że nie będzie to miało znamion dążenia do wyłączenia ich z dalszych prac nad wyjaśnianiem tej katastrofy – jak było to w wypadku prokuratury wojskowej. Ich ekspertyzy odegrały ogromną rolę w badaniach zespołu nad przyczynami katastrofy Tu-154M. Tymczasem spotkali się z szykanami i pomówieniami ze strony prokuratury wojskowej. Mam nadzieję, że tym razem ich bezinteresowne zaangażowanie zostanie wreszcie docenione. Kierowany przeze mnie zespół, którego są ekspertami, był dotychczas jedynym państwowym organem starającym się dojść do prawdy o tym, co stało się 10 kwietnia 2010 r. Chciałbym zadeklarować, że jesteśmy do dyspozycji prokuratury, i jednocześnie wierzę, że jej działania nie są pozorne i naprawdę zmierzają do wyjaśnienie tej tragedii.
Jeśli chodzi o systemy TAWS i FMS, to poza przesłuchaniami ekspertów zespołu konieczne są dalsze konsultacje w sprawie analiz zapisów Universal Avionics System, czyli producenta tych urządzeń, oraz National Transportation Safety Board (NTSB) – amerykańskiej rządowej instytucji zajmującej się badaniem katastrof lotniczych.
Przypominam, że analitycy Universal Avionics System przekazując stronie polskiej wyniki swoich badań, stwierdzili, iż w urządzeniach TAWS i FMS zawartych jest dużo więcej informacji niż te, które zostały przez nich odczytane.Amerykanie zadeklarowali również, że na wniosek polskich śledczych gotowi są te szczegółowe informacje odczytać. Niestety, prokuratorzy wojskowi nie skorzystali z tych propozycji.
Mam nadzieję, że do badań zostaną dopuszczeni także eksperci z USA i NATO, wykluczeni przez prokuraturę wojskową za pomocą skandalicznej nagonki na prokuratora Marka Pasionka. Liczę na to, że prokuratura praska naprawi ten błąd, a śledztwo będzie prowadzone solidnie i uczciwie.
To optymistyczne założenie, bo przebieg dotychczasowych postępowań ws. katastrofy smoleńskiej wskazuje, że raczej nie należy spodziewać się postawienia zarzutów żadnemu z członków komisji Millera…
Rzeczywiście, dotychczas organy prokuratorskie pozorowały aktywność – albo wręcz działały na szkodę państwa. W praworządnym kraju błędy, a nawet nieprawidłowości w pracy jednego organu nie zwalniają innych instytucji z realizacji powierzonych im zadań. Dlatego teraz, na początku tego śledztwa, chcę powiedzieć, że obdarzam prokuraturę powszechną swoim zaufaniem, licząc, iż będzie postępowała zgodnie z prawem, nie kierując się przesłankami politycznymi, lecz dążeniem do prawdy. Oczywiście, jeżeli fakty będą wskazywać na to, że śledczy podlegają presji politycznej ze strony rządu Donalda Tuska, Rosjan czy jakichkolwiek innych czynników, to zapewniam, że będę o tym jasno i otwarcie mówić.
A przede wszystkim, będziemy prowadzili dalej badania w ramch zespołu parlamentarnego. Jestem przekonany, że podejmując decyzję o wszczęciu tego śledztwa, prokuratorzy byli świadomi, jak wielka – wręcz historyczna – odpowiedzialność na nich spoczywa. Jeżeli zawiodą, będzie to oznaczało, że nasz system wymiaru sprawiedliwości nie działa w interesie Polski i Polaków.
Grzegorz Wierzchołowski, Leszek Misiak, | Źródło: Gazeta Polska
Niezależny wędrownik po necie, czasem komentujący... -- Ekstraktem komunizmu i jego naturą, tak samo jak naturą kaądego komunisty i lewaka są: nienawiść, mord, rabunek, okrucieństwo i donos... Serendipity — the faculty or phenomenon of finding valuable or agreeable things not sought for...