Prokuratura chce ustalić, kto na terenie Rosji miał styczność z telefonem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, do którego włamano się kilka godzin po katastrofie smoleńskiej. I wystąpić o przesłuchanie – informuje „Nasz Dziennik”.
– Konieczne będzie zwrócenie się do strony rosyjskiej o udzielenie informacji dotyczących osób dysponujących tym telefonem od momentu jego zabezpieczenia do czasu przekazania stronie polskiej, a następnie przesłuchanie ich w drodze pomocy prawnej – stwierdził prokurator generalny Andrzej Seremet w piśmie do posłów sejmowej komisji sprawiedliwości.
W charakterze świadków zostaną też przesłuchane osoby z Polski, które próbowały łączyć się 10 kwietnia z telefonem użytkowanym przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ich dane zostały wcześniej ustalone przez prokuraturę wojskową. Jak wyjaśnił Seremet, chodzi o to, "czy telefon ten był w tamtym czasie aktywny". Prokurator generalny poinformował posłów o wynikach trzech ekspertyz telefonu przeprowadzonych przez ABW. Pierwsza, z października 2010 r., stwierdziła jedynie, że telefon jest nadpalony. Z drugiej opinii wynika, że do uruchomienia telefonu niezbędne było dokonanie demontażu urządzenia, czyszczenie płyty głównej oraz ponowny montaż, do którego użyte zostały części zamienne – wskazał Seremet. – W oparciu o informacje zapisane w telefonie możliwe było stwierdzenie, że ostatnie połączenie zostało zarejestrowane w dniu 10 kwietnia 2010 r. o godz. 5.30.58, a ostatni SMS został zarejestrowany w tym samym dniu o godz. 8.30.58. Ponadto z opinii tej wynika, że karta SIM [tu numer – red.] logowała się po raz ostatni do sieci Beeline GSM Russian Federation – dodał prokurator.
Szef Prokuratury Generalnej podkreślił, że w trzeciej opinii przeprowadzone "badania nie wykazały, aby w tym telefonie znajdowały się zapisy lub ślady ingerencji w dane na nim zapisane". Jednak "biegły zaznaczył, że istnieje możliwość ingerencji w nośnik danych (karty pamięci, dyktafon) bez zmian właściwości plików, w tym dat, przy pomocy profesjonalnych urządzeń powszechnie stosowanych w informatyce śledczej, tzw. brokerów zapisu, które pozwalają na pełny dostęp do danych z wyłączeniem możliwości edycji, przy jednoczesnym fakcie ukrycia tej czynności".
Pismo Seremeta odczytał wiceprzewodniczący komisji poseł Stanisław Piotrowicz (PiS), który wyraził ubolewanie, że mimo zaproszenia nie stawił się on osobiście na posiedzenie, tak żeby posłowie mogli mu zadać dodatkowe pytania. Seremet poinformował w piśmie, że śledztwo jest na początkowym etapie i nie jest w stanie przekazać więcej informacji. – Mam kilka pytań. Szkoda, że nie ma pana prokuratora – stwierdził poseł Andrzej Duda (PiS). Zwrócił uwagę, że jest kilka niejasnych kwestii wynikających z informacji na temat śledztwa podanych przez prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Duda pytał, jaki charakter miał odnotowany SMS, czy był przychodzący, czy wychodzący. Poza tym, według jakiego czasu podawane są godziny. Istotnym elementem jest także informacja o konieczności, w celu uruchomienia telefonu, dokonania "dość poważnych zabiegów technicznych". – Skąd rozbieżność między godziną znalezienia ciała pana prezydenta i telefonu, który prezydent miał zawsze przy sobie? – dopytywała z kolei Anna Fotyga (PiS).
Antoni Macierewicz zwrócił uwagę, że karta prezydenckiego telefonu była aktywna jeszcze przez kilkadziesiąt godzin po katastrofie. – Karty SIM działały jeszcze przynajmniej 48 godzin po tej tragedii. To nie jest tylko problem włamania się do telefonu pana prezydenta. To jest także problem skorzystania przez obce państwo z możliwości, która przez być może zaniechanie, być może niechlujstwo, a być może inne działania została stworzona przez przedstawicieli państwa polskiego, dokładnie rządu pana Donalda Tuska – podkreślił poseł. Macierewicz dodał, że nie można wykluczyć włamania także do telefonów komórkowych wyższych wojskowych, z powodu niedezaktywowania tych komórek.
Więcej: http://naszdziennik.pl/index.php?dat=20120613&typ=po&id=po03.txt