Bez kategorii
Like

Projekt liberalnej reformy walutowej

05/06/2012
394 Wyświetlenia
0 Komentarze
45 minut czytania
no-cover

Banki centralne, a więc producenci pieniądza, powstają poprzez pierwotne naruszenie własności ich klientów, a konsekwentne wprowadzenie w życie liberalnych zasad wymaga, by takie przeszłe naruszenie własności zostało wycofane.

0


 

 

Autor: Jörg Guido Hülsmann

Tłumaczenie: Stefan Sękowski

W mało jakiej dziedzinie są liberalne reformy tak potrzebne jak w zakresie produkcji pieniądza. Pieniądz państwowy – pieniądz papierowy – jest najgroźniejszym środkiem, dzięki któremu nowoczesne państwa zapewniają sobie panowanie i doprowadzają rządzone przez siebie kraje do ruiny. Dzięki drukarce banknotów państwo i jego siepacze uzyskują owe dodatkowe środki, których nie ważą się odebrać obywatelom otwarcie w formie podatków. A pod koniec każdego eksperymentu z pieniądzem papierowym czeka nieodzownie hiperinflacja i upadek przeregulowanej gospodarki.
Jak można pozbyć się takiego systemu? To problem, który będzie nas tu zajmował. Na początku zostanie dowiedzione, dlaczego państwowa produkcja pieniądza jest formą wyzysku w sensie ciągłego naruszania prawa własności, oraz dlaczego pieniądz papierowy nie może służyć innemu celowi, jak właśnie wyzyskowi. Następnie zostaną odszukane zasady, które powinny być podstawą liberalnej reformy walutowej, a z tych zasad wyprowadzimy konkretne działania, które na końcu zostaną poddane dyskusji.

Wyzysk przez państwową produkcję pieniądza
Jest tylko jedna metoda wprowadzenia banknotów do obiegu: poprzez wystawianie ich jako pokwitowania za pieniądz towarowy. Tak było z wszystkimi banknotami w historii. Początkowo nie były niczym poza pokwitowaniem na pieniądze, które zostały powierzone bankierowi na przetrzymanie. Zazwyczaj nosiły napis: „Podpisany poniżej bankier zobowiązuje się wypłacić właścicielowi niniejszego banknotu sumę X uncji złota”. Jeśli bankier cieszył się powszechnym zaufaniem, jego banknoty były przez wielu uczestników wymiany chętnie akceptowane jako środek płatniczy. Te banknoty były wtedy używane na tej samej zasadzie co pieniądze, które zastępowały.
Nikt by się nie zgodził, by zapłacono mu banknotem, który nie jest pokwitowaniem za realnie istniejący pieniądz. Nikt nie zaakceptowałby jako zapłaty kolorowego papierka z napisem „10 Huelsmannów”, gdyby nie mógł w jakiś sposób oszacować, za jaką cenę ów skrawek byłby do sprzedania. Jeśli jednak nie istnieje rynek na walutę huelsmannowską, to nie ma żadnego punktu odniesienia do określenia przyszłej ceny. Wręcz przeciwnie, brak takiego rynku może stworzyć wrażenie, iż także w przyszłości nikt nie będzie chciał kupić tego papierka. Z tego powodu nigdy w historii ludzkości nie doszło w ten sposób do wprowadzenia pieniądza papierowego.
W rzeczywistości istnieje tylko jeden sposób wprowadzenia pieniądza papierowego do obiegu: poprzez złamanie zobowiązania wymiany dla już jako środki płatnicze funkcjonujących tytułów prawnych. Jeśli bankier odmówi wypłacenia pozostawionych u niego pieniędzy, a jego klienci nie mogą oprzeć się w celu prowadzenia swoich interesów na żadnym innym środku wymiany jak te banknoty, wtedy czasem zdecydują się po prostu na dalsze ich używanie, nawet jeśli nie będą mogli oczekiwać ich sprzedaży w przyszłości. Jeśli taki przypadek ma miejsce, banknoty, które wcześniej były pokwitowaniem, stają się samodzielnym rodzajem pieniądza: Są teraz pieniądzem papierowym.
Jest oczywiste, że nie mamy tu do czynienia ze słusznym postępowaniem. Bankier w oczywisty sposób okradł swoich klientów i przez to naruszył ich prawo własności. Jak może dojść do sytuacji, w której uchodzi mu to na sucho, a nawet nie przeszkadza w dalszym prowadzeniu interesu? Odpowiedź jest prosta: gdyż cieszy się ochroną monopolisty na przemoc – państwa – lub nawet sam działa za państwowym poleceniem. Tak działo się wszędzie, gdziekolwiek powstawał pieniądz papierowy: emitent banknotów (często bank centralny) okradał swoich klientów, a państwo trzymało nad tym swój parasol ochronny.
Ale ten pierwotny rozbój nie wystarczy, by utrzymać walutę papierową w obiegu. Pieniądz papierowy ma tę wadę w stosunku do pieniądza towarowego, że można go używać tylko jako środka wymiany. Gdyby więc te banknoty z jakiegokolwiek powodu zostały wypchnięte z rynku środków wymiany, nie miałyby więcej żadnego rynku, a ich przyszła cena nie byłaby w żaden racjonalny sposób do zmierzenia[1]. To powstrzyma uczestników gry rynkowej od kupienia tego pieniądza papierowego – powtórne wprowadzenie go na rynek byłoby więc niemożliwe. W przeciwieństwie do niego pieniądz towarowy, a mówimy tu głównie o metalach szlachetnych, ma zawsze swój rynek, istniejący także wtedy, gdy pieniądz nie jest już używany jako środek wymiany. Złotem i srebrem handluje się np. na rynku jubilerskim i wedle tych cen rynkowych każdy może wyrobić sobie własny osąd na temat przyszłych cen. Powtórnemu ich użytkowaniu jako środka wymiany nic nie stoi więc na przeszkodzie.
Te rozważania prowadzą do wniosku, że pieniądz papierowy nigdy nie utrzyma się w nieskrępowanej konkurencji z pieniądzem towarowym. Z użytkowaniem pieniądza papierowego powiązane jest wyjątkowe ryzyko, że może on nagle stać się nic nie wartą makulaturą, a to ryzyko przekona wszystkich uczestników rynku prędzej czy później do sprzedaży swoich banknotów i używania pieniądza towarowego. Jest tylko jedna droga, by utrzymać pieniądz papierowy w obiegu na jakiś określony czas: należy rozbroić konkurencję walut na jego korzyść. Oto powód, dla którego rządy wszystkich „cywilizowanych” krajów zabraniają prywatnego kreowania pieniądza i zmuszają obywateli do uznania państwowego pieniądza papierowego za „prawny środek płatniczy”.
Ten stan rzeczy mają na myśli ekonomiści, gdy mówią o wyzysku obywateli przez państwowy porządek walutowy. Produkcja pieniądza papierowego opiera się na pierwotnym złamaniu prawa własności, a aby umożliwić dalszą emisję pieniądza papierowego łamie rząd kolejne prawa swoich obywateli.
W tym miejscu nie musimy zajmować się retorycznymi wygibasami, którymi próbowano ukryć to łamanie prawa. Tylko utylitarne usprawiedliwienie pieniądza papierowego ma znaczenie, w związku z czym chcemy pokrótce wykazać, dlaczego i ono jest nie do utrzymania.

Znaczenie zmian w ilości pieniądza
Każde utylitarne usprawiedliwienie pieniądza papierowego opiera się na przeświadczeniu, iż korzyść płynąca z użycia pieniądza zależna jest od jego ilości. Według tego podejścia istnieją sytuacje, w których wymagane jest zmniejszenie lub zwiększenie ilości pieniądza w celu wsparcia produkcji całej gospodarki. Pieniądz papierowy ma tą przewagę nad wszelkimi innymi formami pieniądza, iż jego ilość można bardzo szybko zwiększyć. W związku z tym można za jego pomocą znacznie płynniej dopasowywać podaż pieniężną do popytu niż byłoby to możliwe w przypadku pieniądza towarowego. W kwestii centralnego znaczenia płynnej podaży pieniądza zgadzają się wszyscy zwolennicy pieniądza papierowego, nawet jeśli sprzeczają się nad wieloma innymi teoretycznymi i praktycznymi detalami. I właśnie w tym podstawowym punkcie całkowicie nie mają racji. Korzyść z użytkowania pieniądza nie zależy bowiem od ilości dostępnego pieniądza. Ilość pieniądza jest sama w sobie nieistotna. Każda ilość pieniądza wystarczy, by umożliwić dowolną ilość wymian. Im mniejsza ilość pieniądza, tym niższe będą ceny, a im większa jest, tym wyższe będą ceny. (Inna sprawa, czy przedsiębiorca może uzyskać ceny, które umożliwią utrzymanie jego przedsiębiorstwa na poziomie rentowności. To zależy od jego przedsiębiorczej dalekowzroczności.)
Do tego w żadnym wypadku nowego, ale nieodpartego i niemożliwego do odparcia przekonania dochodzi się następującym tokiem myślowym: Produkowanie towarów oznacza łączenie fizycznych zasobów i przemienianie ich w towary. Produkcja jest tym większa im większe są zasoby i im sprawniej czynniki są łączone. Pieniądz z definicji nie jest dobrem powstającym w procesie produkcji, w związku z czym druk pieniędzy nie może sam z siebie prowadzić do zwiększenia ilości zasobów. Rozstrzygającym pytaniem jest, czy druk pieniędzy ma przynajmniej pozytywny wpływ na sprawność kombinacji zasobów. Należy raczej spodziewać się czegoś odwrotnego. Przedsiębiorcy wiedzą, że bank centralny ma nieograniczoną możliwość dodruku pieniądza i że w każdej chwili może ich wyratować z kłopotów finansowych, w związku z czym mają pokusę obchodzenia się ze swoją własnością w mniej odpowiedzialny sposób. Będą więc działać bardziej ryzykownie i marnować więcej środków niż by to miało miejsce w innej sytuacji, w związku z czym rozmiar produkcji spada poniżej poziomu, który mógłby zostać osiągnięty bez egzystencji pieniądza papierowego.
Zmiany ilości pieniądza nie polepszają więc ani funkcji środka wymiany, którą pełni pieniądz, ani nie powiększają pośrednio produkcji gospodarczej. Czy w związku z tym nie mają żadnego znaczenia? Nie, wręcz przeciwnie. Zmiany ilości pieniądza mają nawet wielkie znaczenie, ale nie to znaczenie, które im zwolennicy państwowej polityki pieniężnej przypisują. Ich właściwe znaczenie polega na tym, że wpływają na podział już istniejącego majątku. Jeśli jest wprowadzana do obiegu dodatkowa ilość pieniądza, nie zostaje nigdy między wszystkich obywateli równomiernie rozdzielona, lecz początkowo trafia tylko do rąk niektórych obywateli, a ci bez wątpienia mogą płacić wyższe ceny i kupić więcej rzeczy niż byłoby to dla nich wcześniej możliwe[2]. Jako że ilość możliwych do sprzedania towarów nie rośnie dzięki zwiększeniu ilości pieniądza, muszą inni ludzie zadowolić się mniejszą ilością dóbr. Krótko mówiąc, zmiany w ilości pieniądza tworzą zwycięzców i przegranych, a panowie pras drukarskich mogą ustalać zwycięzców poprzez przekazanie im pieniędzy jako pierwszym. Na tym tle można rozpoznać rzeczywisty cel pieniądza papierowego. Państwowa produkcja pieniądza jest środkiem do wzbogacania określonych warstw społecznych kosztem większości, a jako że pieniądz papierowy można znacznie szybciej rozmnażać niż towarowy, nadaje się do tego doskonale. Jako że nie może służyć innemu celowi, uprawniona jest opinia, iż pieniądz papierowy może służyć tylko i wyłącznie jednostronnemu wzbogaceniu.
To krótkie przedstawienie problematyki powinno wystarczyć do wytłumaczenia, dlaczego nie istnieje ani moralne, ani utylitarne usprawiedliwienie dla państwowej produkcji pieniądza. Zajmijmy się więc zasadami, które powinny być podstawą jej zniesienia.
Liberalna reforma walutowa musi dążyć do całkowitej prywatyzacji produkcji pieniądza, która miałaby działać na tych samych zasadach jak każda inna ludzka kooperacja w wolnym społeczeństwie. To oznacza z jednej strony, iż każdy powinien mieć prawo do produkcji pieniądza. Z drugiej strony producenci pieniądza powinni móc używać tylko swojej własności i muszą respektować własność innych.
Ponadto prawdziwie liberalna reforma musi spełniać jeszcze jedno kryterium. Musi zapewnić, że sama w sobie będzie respektować własność prywatną. Nie może przykładowo zakładać, że jej wprowadzeniem będą zajmować się jakieś opłacane z pieniędzy podatników komisje.
Po trzecie, wprowadzenie liberalnej reformy walutowej nie może zostać uzależnione od tego, czy inne państwa wezmą z niej przykład. Należy zmienić, co jest możliwe do zmiany teraz i tutaj, i zmiana ta zaś musi nastąpić bezwarunkowo i jednostronnie. Każde inne działanie oznaczałoby, że przedkłada się ochronę tej własności, którą można obronić tu i teraz, ponad wszelkie inne zasady, przez co postawiono by pod znakiem zapytania najwyższy liberalny cel reformy. (Dodatkowo można by oczekiwać, że taka „warunkowa i skoncentrowana” liberalna reforma mogłaby zostać poprzez nie kończące się rozmowy odłożona na święte nigdy.)
Powyższe warunki wynikają bezpośrednio z najwyższej liberalnej zasady, która mówi, że słusznie nabyta własność musi być w każdej okoliczności respektowana. Możemy więc określić cel liberalnej reformy walutowej poprzez naszkicowanie pięciu głównych zasad nią kierujących:
– musi odwrócić wszelkie złamanie prawa własności w zakresie produkcji pieniądza w każdym obszarze, w jakim to tylko możliwe
– musi zapobiec teraźniejszemu łamaniu prawa własności
– nie może doprowadzić do zaistnienia nowych przypadków łamania prawa własności, w szczególności związanych bezpośrednio z wprowadzeniem reformy w życie
– musi zostać wprowadzona od razu
– musi być wprowadzona bezwzględnie i jednostronnie (unilateralnie)
Te warunki muszą mieć charakter rozstrzygający przy wyborze konkretnych działań dotyczących reformy istniejących instytucji. Państwowa produkcja pieniądza cechuje się ogólnie rzecz biorąc istnieniem dwóch instytucji: monopolu walutowego i banku centralnego. Obie istnieją we wszystkich krajach, w których państwo reguluje porządek pieniężny. Konkretne działania w kierunku reformy walutowej, które będziemy omawiać, dadzą się więc zastosować we wszystkich tych państwach. Bez względu na to, czy chcemy znieść markę, czy euro – wpierw należy się zastanowić, jak należy obejść się z monopolem walutowym i bankiem centralnym. To właśnie zaraz uczynimy.

Zniesienie monopolu walutowego
Najistotniejszą czynnością jest zniesienie monopolu walutowego w najszerszym tego słowa znaczeniu. Zawierają się w nim wszelkie ograniczenia produkcji i handlu pieniądzem i tytułem własności do pieniądza.
Nie można przeszkadzać żadnemu uczestnikowi rynku w staniu się producentem pieniądza. W szczególności musi każdy posiadać prawo do samodzielnej eksploracji metali szlachetnych i traktowania wydobytych metali jako swojej własności. Dalej należy każdemu zezwolić na przerabianie tychże metali szlachetnych na monety. Nikt nie może im nakazywać, jak mają bić swoje monety, tzn. jakie nazwy mają im nadawać i jakie jednostki wartości i wagi mają wybierać, jaki ma być kształt monet lub jaki wygląd ma mieć stempel do ich wybijania itd.
Nikt nie może przeszkadzać w kupnie lub sprzedaży jakiegokolwiek rodzaju pieniądza. Dotyczy to szczególnie handlu metalami szlachetnymi – niezależnie czy w formie monet czy sztabek – oraz zagranicznym pieniądzem papierowym (dewizami). Oznacza także odwrotnie, że nikt nie może zostać zmuszony do uznania zapłaty w jakiejkolwiek określonej walucie, jeśli uzgodnił w umowie inny rodzaj zapłaty. Instytucję ustawowego środka płatniczego należy więc natychmiast znieść.
Należy także wymagać, by państwo zrezygnowało z wszelkich interwencji zniekształcających rynek pieniężny. W szczególności muszą być przez państwowe służby porządkowe (sądy, policja) tak samo chronione umowy, które określają zapłatę w dewizach lub metalach szlachetnych, jak wszystkie inne umowy. Przynajmniej jednak nie mogą państwowi stróże prawa ograniczać możliwości egzekwowania tychże umów przez prywatne organizacje. Dalej, musi zostać umożliwione płacenie podatków także w dewizach i metalach szlachetnych. Podatek od wartości dodanej, oraz inne podatki od sprzedaży, podnoszone w przypadku handlu metalami szlachetnymi, muszą zostać natychmiast zniesione. To samo dotyczy podatku od zysku kapitałowego, nałożonego na zyski ze zmiany kursu dewiz i metali szlachetnych.
Każde z tych działań to krok w kierunku zwiększenia wolności w systemie pieniężnym. Oczywiście najlepiej by było, gdyby wszystkie te zmiany zostały naraz wprowadzone w życie, ale także każda pojedyncza reforma jest warta wsparcia jako krok w dobrym kierunku, dopóki nie jest powiązana ze zgniłymi kompromisami i nie zabiera sprzed oczu ostatecznego celu, jakim jest całkowicie wolny obrót pieniężny.

 

Przewidywalne skutki tych działań
Po całkowitym wprowadzeniu tego liberalnego programu w życie zakwitnie rynek produkcji i handlu monetami z metali szlachetnych. Bardzo prawdopodobne, iż srebrne monety będą używane do większości zakupów w życiu codziennym (zakupy żywności itd.), podczas gdy opłaty w złocie zostaną przyporządkowane do większych transakcji (drogie ubrania, meble itd.). Obok nich zostanie oczywiście jeszcze wiele miejsca dla czeków, kart kredytowych i innych rodzajów wymiany bezgotówkowej.
Monety będą mieć różne rozmiary i wagi. Standardową jednostką wagową dla złotych monet będzie prawdopodobnie uncja, jako że już dziś jest najbardziej rozpowszechniona, z kolei w przypadku monet srebrnych prawdopodobnie przebije się system wagowy bazujący na gramach, z monetami ważącymi 10, 20, 50, 100 gram itd. Jest bardzo prawdopodobne, iż państwo, które jako pierwsze wprowadzi te liberalne reformy, będzie także prekursorem nowego systemu wagowego.
Poza tym liberalne państwa-prekursorzy osiągają kolejną korzyść: rozpoczynają reformę przy obecnych cenach metali szlachetnych, co oznacza, że ich obywatele zakupują złoto, srebro itd. po relatywnie niskich cenach. Kiedy inne państwa dołączają, popyt zwiększa cenę metali szlachetnych, a obywatele państw będących w awangardzie, posiadacze metali szlachetnych, osiągają ładną dywidendę w nagrodę za swoją dalekowzroczność i mądrość.
Państwowy pieniądz papierowy nie będzie mógł się z tych powodów ostać. Spostrzeżenie fatalnego ryzyka używania pieniądza papierowego będzie początkowo popychać tylko najbardziej przewidujących obywateli do sprzedawania banknotów i przechodzenia do używania pieniądza towarowego. Ale wcześniej czy później pospieszą za nimi także inni. Tylko najgłupsi i najbardziej zapatrzeni w państwo obywatele pozostaną przy pieniądzu papierowym aż do smutnego końca, kiedy to będą musieli zdać sobie sprawę z tego, iż nie pozostało w ich rękach nic ponad rolkę makulatury. To jest oczywiście powiązane ze „społecznymi trudnościami” i najpóźniej w tym miejscu staną liberalni twórcy reformy przed zadaniem obrony jej sensu.
Dlatego muszą być oni od początku świadomi jednego: nie ma reform bez przejściowych zwycięzców i przegranych. Reformy liberalne nie są wyjątkiem. Mają jednak tą przewagę, że zapoczątkowana przez nie chwilowa redystrybucja jest sprawiedliwa, a jej działanie w dłuższym odcinku czasu będzie służyć wszystkim obywatelom. Najlepiej niech nie pozostawiają od początku żadnych złudzeń co do skutków ich polityki, a w każdym wypadku podkreślają wobec swoich współobywateli, iż ponoszone przez niektórych ludzi straty mają charakter jednorazowy, w przeciwieństwie do ciągłego wyzysku przez poprzedni system, który krzywdził przede wszystkich biedniejszych obywateli.
Dotkniętymi upadkiem państwowej waluty są w pierwszej kolejności właściciele wielkich majątków gotówkowych, jak i wierzyciele długów. W przeciwieństwie do nich reforma nie dotyka np. emerytów, jako że państwo nakłada teraz podatki po prostu w innej formie pieniężnej, by je w tej formie im przekazać. Także ta część prywatnych majątków, która składa się z akcji i innych papierów wartościowych nie zostanie przez reformę dotknięta. Po zniknięciu państwowej waluty wartość przedsiębiorstw – w związku z czym także i akcji – będzie mierzona w innym rodzaju pieniądza i w zamian za te pieniądze może udziałowiec sprzedać swoje akcje. Podobnie wygląda sprawa z majątkiem zainwestowanym w ubezpieczenie na życie. Ubezpieczyciel zazwyczaj odkładał pieniądze swoich klientów w postaci akcji lub obligacji. Co prawda obligacje staną się po reformie bezwartościowe, ale to nie zaszkodzi ubezpieczalni, jako że może przekazać bezwartościowe kupony swoim klientom. W przeciwieństwie do tego rozwiązania może zostać dywidenda z posiadanych akcji wypłacona ubezpieczycielowi w innej formie pieniężnej i w ten sam sposób przekazana klientowi.

Szczególne problemy związane z powiązaniami międzynarodowymi
Musimy jeszcze odpowiedzieć na dwa szczególne problemy liberalnej reformy walutowej, związane z handlem międzynarodowym i międzynarodową polityką walutową.
Pierwszy problem powstaje zawsze wtedy, gdy liberalna reforma walutowa nie jest przeprowadzana jednocześnie we wszystkich państwach, ale pierwotnie tylko w paru państwach przewodnich. Zniesienie monopolu walutowego prowadzi prędzej czy później do załamania się państwowej waluty tychże krajów, lecz zagraniczny pieniądz papierowy ciągnący jeszcze profity z monopolu walutowego nie zostaje tym dotknięty. Dopóki poddani zagranicznych państw nie zdecydują się na zniesienie u siebie monopolu walutowego, ich państwowy pieniądz zawsze będzie jakiś „rynek” posiadać, w którym zawsze znajdzie zastosowanie, nawet jeśli ma to odbywać się pod przymusem. W związku z tym owe zagraniczne waluty papierowe nie załamią się od razu, gdy w innych państwach zostanie przeprowadzona liberalna reforma walutowa. Wręcz przeciwnie, mogą one zdobyć nawet jeszcze większy udział w rynku liberalnych państw po reformie. Jeśli przykładowo zniesiemy monopol walutowy w Niemczech, a marka się załamie, wówczas spora część opłat będzie wnoszona w dolarach amerykańskich lub frankach szwajcarskich.
Czy nie byłby to absurdalny rezultat? Czy można znosić państwową walutę by oddać pole walutom innych państw? Czy wolno do tego dopuścić? Odpowiedź brzmi oczywiście: tak. Po pierwsze, liberalna reforma musi zostać przeprowadzona przede wszystkim dla nas i przez nas. Musimy zmienić nasze myślenie i działanie – a to możemy uczynić tu i teraz. To oznacza zasada mówiąca, że liberalne reformy muszą być bezwarunkowe i jednostronne. Po drugie, wprowadzenie w życie przeciwnej zasady, mówiącej, że nie można u nas handlować zagranicznymi towarami, które są wspomagane państwowym monopolem, prowadziłoby do całkowitego zerwania wszelkich kontaktów handlowych. Póki państwo istnieje, mogą wszelkie produkowane pod jego ochroną i wyprowadzane na jego ulice towary zostać uznane za będące pod ochroną monopolu. W związku z tym nie wolno utrudniać kupna i sprzedaży zagranicznego pieniądza papierowego.
Unia walutowa państw europejskich to kolejny problem, gdyż jej waluta nie jest już narodowym, ale międzynarodowym pieniądzem państwowym. Regulacja systemu pieniężnego ma teraz należeć do Unii Europejskiej, a jej bank centralny nie jest instytucją narodową, lecz europejską. Czyżby więc wszystkie przyszłe reformy pieniężne musiałyby obejmować całą wspólnotę europejską? Każdy prawdziwy liberał temu zaprzeczy. Kto wierzy w nienaruszalność własności prywatnej, ten musi dać prawo samostanowienia każdej jednostce i każdemu stowarzyszeniu jednostek. Każda jednostka i każda grupa (czy to naród, czy region, czy mieszkańcy jednej ulicy) ma prawo przeprowadzenia liberalnej reformy. Także patrząc ze strony technicznej nie gra żadnej roli, czy monopol walutowy jest instytucją narodową, czy międzynarodową. Dopóki mamy niemiecki monopol walutowy, możemy go znieść, a gdy będziemy mieć europejski monopol walutowy, możemy go znieść jednostronnie na gruncie niemieckim, bawarskim, lub monachijskim. Banknoty europejskiego banku centralnego mogą być wtedy ustawowym środkiem płatniczym w innych krajach, lecz nie u nas. Gdzie indziej można przeszkadzać obywatelom w biciu własnej monety i uprawianiu handlu przy pomocy innych rodzajów pieniądza, ale nie tutaj.
Można teraz stwierdzić, że oznaczałoby to koniec Unii Europejskiej. Być może słusznie – ale co byłoby w tym złego? UE jest tak naprawdę organizacją rządów europejskich, nie zaś uosobieniem obywatelskiej Europy. Dziewiętnastowieczni liberałowie pokazali nam, jak się uzyskuje w wolności zjednoczoną Europę: wtedy, gdy każdy kraj jednostronnie znosi bariery stojące na drodze wzajemnej wymiany. Europa nie potrzebuje żadnej Komisji ani zcentralizowanej biurokracji, by być międzynarodowym obszarem kulturowym i gospodarczym. Gdy nie przeszkadza się własnym obywatelom w nawiązywaniu kontaktów z obcokrajowcami wg. ich własnych wyobrażeń, wówczas zjednoczona Europa istnieje ipso facto. Gdyby liberalna reforma walutowa miała pośrednio skończyć z europejskim scentralizowanym państwem, byłby to już powód, by ją rozpocząć.

Podejście do banku centralnego
Powyżej zostało dowiedzione, dlaczego zniesienie monopolu walutowego doprowadziłoby do załamania się państwowej waluty papierowej. Można by na tym zaprzestać i uznać liberalną reformę walutową za zakończoną w tej mierze, w jakiej wyżej wymienione działania zostały wprowadzone w życie. Ale jak wyżej zostało stwierdzone, banki centralne qua producenci pieniądza powstają poprzez pierwotne naruszenie własności ich klientów, a konsekwentne wprowadzenie w życie liberalnych zasad wymaga, by takie przeszłe naruszenie własności zostało w miarę możliwości wycofane. W związku z tym musimy w tym miejscu zastanowić się, jak należy w myśl liberalnej reformy walutowej postąpić z bankiem centralnym.
Pierwsze pytanie pojawiające się w tym kontekście brzmi: czy w ogóle wolno zezwolić bankowi centralnemu na dalsze funkcjonowanie, dalsze prowadzenie interesu, czy może powinien on jak najszybciej zakończyć swoją działalność? W końcu można by argumentować w ten sposób: „Banki centralne powstają poprzez pierwotne naruszenie własności prywatnej swych klientów, a ich dalsze działanie opiera się na tym akcie bezprawnego zawłaszczenia. Własność i obsługa prasy do druku banknotów jest tej samej natury co feudalna własność ziemi. Tak samo jak pan feudalny przywłaszczył sobie ‘swoją’ ziemię raz gwałtem i odtąd pobiera bezprawnie czynsz, doszedł bank centralny do ‘swojej’ waluty poprzez pierwotny rabunek, a przez to jego używanie prasy drukarskiej jest bezprawne. Ta własność feudalna nie może być pod żadnym warunkiem tolerowana. Należy natychmiast zabronić produkcji pieniądza papierowego przez bank centralny. Musi natychmiast całkowicie zakończyć swoją działalność, zwolnić swój personel i zlikwidować swój majątek.”
Ta argumentacja jest jednak błędna, jako że „dalsze działanie” banku centralnego dokładnie rzecz biorąc nie opiera się na tym, że pierwotne złamanie prawa jest powtarzane i przedłużane – jak ma to miejsce w przypadku własności feudalnej. Pan feudalny używa zagrabionej własności (przykładowo poprzez jej wydzierżawienie) i z tego bezprawnego użytkowania uzyskuje bezprawną własność. Liberalna reforma odebrałaby panu feudalnemu ziemię i tą rekwizycją ukróciłaby jego proceder. Inaczej wygląda sprawa z bankiem centralnym. Ten dokładnie rzecz ujmując nie używa wcale pieniędzy zrabowanych swoim klientom, stąd oddanie zrabowanego dobra nie może zakończyć jego działalności. Choć bank centralny zatrzymuje pierwotnie zrabowane pieniądze jako „rezerwę”, jednak jego konkretna działalność polega na obsługiwaniu prasy drukarskiej – a ta jednoznacznie nie należy do jej byłych czy obecnych właścicieli. „Dalsze działanie” banku centralnego nie opiera się na notorycznym łamaniu umów i ciągłej grabieży pieniędzy, ani na tym, że zatrzymuje dla siebie ukradzione pieniądze. To wszystko nie utwierdziłoby też jego egzystencji na wolnym rynku. W rzeczywistości opiera się jego działanie na monopolu walutowym, a gdy ten padnie, padnie też i sam bank.
W wyniku liberalnej reformy walutowej mógłby bank centralny kontynuować swoją działalność, musiałby jednak oddać pierwotnie zrabowane pieniądze. Przy zniesieniu monopolu walutowego zostałyby odebrane bankowi centralnemu także wszystkie państwowe przywileje, przy czym – obok wyżej wymienionych działań – trzeba by uważać, by ewentualne straty banku centralnego nie zostały wyrównane na koszt podatnika. Oznaczałoby to w praktyce prywatyzację banku centralnego, który w związku z tym stałby się prywatnym producentem pieniądza papierowego – i jako taki szybko by upadł.
Jak należałoby zorganizować oddanie pierwotnie zrabowanych pieniędzy? Wszystkim osobom należy zwrócić te pieniądze, które były przechowywane w banku centralnym (lub jego prawnym poprzedniku) w tym momencie, gdy pierwotny rabunek miał miejsce. Stąd należy także oddać wszystkim osobom te pieniądze, które w danym momencie były przechowywane w bankach komercyjnych jako tytuły prawne na pieniądze. Ten typ zwrotu mógłby okazać się dość trudnym przedsięwzięciem zważywszy na fakt, iż tylko niewiele osób może zaświadczyć, iż oni lub ich przodkowie posiadali pieniądze przechowywane w banku centralnym (lub jego poprzedniku), lub w banku komercyjnym. Gdyby jednak przedstawili taki dowód, mają prawo do odzyskania zrabowanych pieniędzy. Mogłaby jednak powstać odwrotna sytuacja, w której zostaną postawione żądania zwrotu w sumie niemożliwej do zaspokojenia z rezerw banku centralnego. Ten problem mógłby wynikać z tego, że ilość wydanych tytułów prawnych na pieniądze już w chwili pierwotnego rabunku była większa niż ilość zasobów pieniężnych („kreacja pieniądza”). W tym wypadku używamy zwykłych reguł likwidacyjnych, tzn. posiadany majątek banku centralnego dzielony jest pomiędzy uprawnionych do zwrotu wedle ich udziału w łącznym roszczeniu, bank przechodzi zaś w posiadanie wierzycieli. To od razu odpowiedziałoby na pytanie, jak należy sprywatyzować bank centralny.
Jeśli jednak wszystkie roszczenia mogą zostać pokryte z majątku banku centralnego i zostałaby jeszcze reszta majątku, należałoby go oddzielnie sprywatyzować. Wchodziłyby w rachubę takie przedmioty jak: pozostałe zapasy pieniądza (przede wszystkim metale szlachetne i dewizy), budynki, pojazdy i wyposażenie biurowe banku centralnego, jak i prasy drukarskie. Według jakich zasad powinna następować prywatyzacja tychże dóbr? Na początku musimy stwierdzić, iż nie ma pierwotnego właściciela, któremu został odebrany budynek banku centralnego, prasa drukarska itd. Kto więc otrzymuje te dobra? Ich prywatyzacja poprzez sprzedaż odpada już w przedbiegach, gdyż sprzedaż oznaczałaby, że ich właściciel istnieje, a przecież chodzi właśnie o to, by właściciela w ogóle ustalić. Gdy nie istnieje możliwość oddania ich w ręce byłych właścicieli, to zgodnie z liberalnymi zasadami istnieje tylko jedna możliwość, przez którą może zostać ustalony ich właściciel: przez użytkowanie pierwotne. Ci, którzy używają dóbr w chwili reformy walutowej, stają się przez to prawowitymi ich właścicielami. Konkretnie oznacza to, iż zatrudnieni w biurze stają się właścicielami pomieszczeń biurowych i swoich urządzeń służących im do pracy, szoferzy stają się właścicielami pojazdów. Pozostałe metale szlachetne i dewizy przypadają pracującym przy sejfach, a mechanicy i inżynierowie pracujący w drukarni stają się właścicielami prasy drukarskiej.
Takie rozwiązanie może nie spodobać się wielu zazdrośnikom, ale nie zależy nam na zrobieniu wszystkim dobrze, a na zaprojektowaniu reformy walutowej opartej na zasadach liberalnych.

 


[1] Stare banknoty mogą osiągać jednak całkiem wysokie ceny na rynku kolekcjonerskim. Może wydarzyć się to jednak dopiero po dość długim czasie, a już na pewno po wycofaniu danej „serii” z obiegu (przyp. tłum.).

[2] Dzieje się tak w przypadku ludzi otrzymujących wynagrodzenie (sfera budżetowa) lub zasiłki od państwa (przyp. tłum.).

 

0

Instytut Misesa

106 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758