wśród lasu słychać szelest życia…
wśród lasu słychać szelest życia
zima przemija choć powoli
ziemia wilgotna ciężko dyszy
jak serce które ciągle boli
a przecież trud to jest radosny
ciągłe zmaganie z płochym słowem
gdy znów owijam w mgłę Beskidów
chorą od myśli srebrną głowę
to odkrywanie wciąż nadziei
w popiele czasu co odchodzi
to wypruwanie czarnych nici
z makaty naszych ciemnych godzin
i wieczne powracanie z wiarą
w progi pacierza…w sens cierpienia
gdy wybaczamy naszym bliźnim
gorzki jak piołun smak milczenia
gdy tylko wielkie koło czasu
odwraca świty i zachody
i gdy wchodzimy coraz ciężej
w naszego życia strome schody
gdy coraz częściej nie zdążamy
z naszą nadzieją…kruchą wiarą
a ciało kiedyś takie mocne
staje się oto dla nas karą
i wtedy przyklękamy w sobie
przy końcu drogi…w nieba progach
z nadzieją że na naszej głowie
spocznie kojąca ręka Boga !
i nam pomoże zrzucić z siebie
ten proch co bywa naszym ciałem
abyśmy mogli już bez bólu
głosić przez wieczność Jego chwałę !
NIEZALEZNY ZAKLAD POETYCKI. Kubalonka. Naród,który sie oburza,ma prawo do nadziei, ale biada temu,który gnije w milczeniu. Cyprian Kamil Norwid