Prezydent PUTIN człowiek mądry, ale widocznie niedoinformowany, mija się z prawdą w istotnej dla nas sprawie.
Jak donosi PAP: "10 grudnia szef MSZ Radosław Sikorski poprosił podczas odbywającego się w Brukseli spotkania ministrów spraw zagranicznych "27" z szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton, aby podczas szczytu UE-Rosja (21.12.) formalnie została podniesiona kwestia zwrotu wraku Tu-154M(sic!).
Wcześniej na szczycie NATO w Brukseli Sikorski rozmawiał na ten temat z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem, ale nie uzyskał od niego informacji o dacie powrotu do Polski szczątków maszyny. Wrak – jak wyjaśniał Ławrow – ma zostać w Rosji do zakończenia śledztwa. "Skoro nie skutkują dwustronne kanały komunikacji z Rosją w tej sprawie, zmuszeni jesteśmy do przeniesienia kwestii na poziom międzynarodowy" – mówił wówczas szef polskiego MSZ".
Rosja demonstracyjnie pokazuje, że nie jest państwem którego organy sprawiedliwości realizują polecenia władzy państwowej i tylko naiwny może próbować prezydenta szanującego się państwa do takiego działania skłaniać. Dziwię się pani Ashton że nie pouczyła pana Sikorskiego, bo nie wierzę, żeby w jej Anglii naciski władzy państwowej na postępowanie organów sprawiedliwości mogły odnosić skutki. Chociaż ostatni wyrok w sprawie wydania z Anglii za granicę szefa WikiLeaks daje do myślenia…
Trudno się dziwić prezydentowi Putinowi, że demonstracyjnie odmawia ingerowania w decyzje rosyjskiej prokuratury będącej gospodarzem smoleńskiego śledztwa. Prowadzi ona śledztwo w sprawie spowodowania katastrofy ze skutkiem śmiertelnym dla 96 osób, wielkich strat materialnych i wielkich kosztów. Jest normalne, że procedurę śledczą, sądową i ewentualnie karną, prowadzi państwo, na którego terenie katastrofa się zdarzyła. Czy w sytuacji przeciwnej p. Sikorski wyobraża sobie, że polski prezydent miałby możliwość nakazać polskiemu prokuratorowi prowadzącemu śledztwo żeby najistotniejszy dowód w prowadzonym postępowaniu przekazać na przykład do Rosji?
Nie można nie zauważyć, że rosyjska prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem, mając raport MAK jako podstawową ekspertyzę techniczną, oskarży o spowodowanie katastrofy państwo polskie. Tym bardziej trudno sobie wyobrazić, żeby prowadzący śledztwo wydał podstawowy dowód w tak poważnej sprawie podejrzanemu, czyli Polsce. Dziwię się że pani Ashton nie wyjaśniła tego swojemu polskiemu koledze.
Podstawowy problem jest w czym innym. W tym, że prezydent Rosji publicznie głosił nieprawdę, i że to nie spotkało się z natychmiastową ripostą prostującą od któregoś z będących tam polskich dziennikarzy. Prezydent Putin (20.12.12) na konferencji powiedział:
"polski samolot, który wylądował dwie godziny wcześniej, poprzez swojego dowódcę ostrzegał dowódcę samolotu prezydenckiego, że nie należy tam lecieć, że nie ma warunków do lądowania". "Jednak oni mimo to polecieli… "
Spójrzmy na zapis przekazu dowódcy JAKa dla załogi tupolewa!
Drugi pilot tupolewa (2P) kwadrans przed dojściem do ścieżki zejścia na smoleńskie lotnisko rozmawia z dowódcą (044) stojącego na lotnisku JaKa
10:25:04,3 2P "A wyście wylądowali już?"
10:25:05,8 – 10:25:24,0 044 No, nam się udało tak w ostatniej chwili wylądować. No, natomiast powiem szczerze, że możecie spróbować, jak najbardziej. Dwa APM-y są, bramkę zrobili, tak, że możecie spróbować, ale… Jeżeli wam się nie uda za drugim razem, to proponuję wam lecieć do Moskwy, albo gdzieś.
Panie prezydencie Putin! Powiedział Pan nieprawdę odnośnie istoty bardzo ważnego faktu. Dowódca polskiego samolotu, który wylądował wcześniej uważał, że nie należy z góry rezygnować. NAMAWIAŁ ZAŁOGĘ SAMOLOTU PREZYDENCKIEGO ABY (pomimo obłoków mgly przemieszczających się wtedy nad lotniskiem) DOKONAŁ PRÓBY LĄDOWANIA. DOPIERO GDYBY "ZA DRUGIM RAZEM" OKAZAŁO SIĘ TO NIEMOŻLIWE, żeby odleciał na lotnisko zapasowe.
Nawet raport MAK, i generał Anodina personalnie, nie kwestionowali tego, panie prezydencie Putin, że w panujących wtedy warunkach decyzja dyspozytora (kontrolera) lotniska Smoleńsk Północny aby zezwolić polskiemu dowódcy zejść do wysokości 100 metrów i z tej wysokości sprawdzić czy widzialność (czyli możliwość zobaczenia z odległości 1000 metrów z wysokości decyzji 100m skierowanych w samolot świateł reflektorów APM umieszczonych po obu stronach pasa) jest dla próby lądowania odpowiednia. Wszystkie komendy dyspozytora smoleńskiego lotniska były prawidłowo, po wojskowemu, wykonywane przez dowódcę polskiego samolotu co raport MAK potwierdza.
Jedynym, ale kluczowym, problemem technicznym jaki jest do wyjaśnienia w tej sprawie jest to, dlaczego rzekomo sprawny samolot lecący do 2 km przed progiem pasa „na kursie i ścieżce” znalazł się w punkcie TAWS-38 leżącym 800 metrów przed progiem pasa na poziomie gruntu, i co bardzo dziwne 80 metrów z lewej strony osi pasa bez żadnej decyzji załogi o obniżeniu poziomu lotu poniżej wysokości 100 metrów.