Uwaga, będzie hardkorowo.
Dobre słowo o działalności Pana Prezydenta publicznie wypowiedzieć muszę. Nieczęsto mi się to zdarza, a właściwie dotąd nie zdarzyło nigdy, dlatego tym większa radość i przyjemność moja.
Już brnę do konkretów.
Otóż Bronisław Komorowski zawetował był ustawę o ochronie gruntów rolnych i leśnych, która likwiduje nadzór Ministra Rolnictwa nad odrolnianiem gruntów najwyższej klasy (I, II i III) o powierzchni do pół hektara. PeeSeL narobił rabanu i zgłosił do laski marszałkowskiej projekt odrzucający prezydenckie weto, co wcale mnie nie dziwi – przecież czarno na białym widać, że chodzi o geszeft polegający na rozdrabnianiu gruntu, kolejnym odrolnianiu małych działek po czym powrotnym ich łączeniu. Prosty i legalny przekręt, który staje się jasny jak słońce zwłaszcza po zapoznaniu się z nazwiskami sygnatariuszy – Jan Bury, Eugeniusz Kłopotek, Marek Sawicki, Stanisław Żelichowski, Jan Łopata…
Ten ostatni poseł tłumaczy konieczność zmian w prawie tymi o to słowy: „Co mam powiedzieć ludziom, którzy skarżą się ze łzami w oczach, że na własnej ziemi nie mogą postawić domu lub zabudowań gospodarczych?”. Najprościej, panie Łopata, przedstawić im stan prawny – każdy właściciel gruntu o powierzchni powyżej jednego hektara ma prawo do sioła, co oznacza, że może sobie postawić dom, stodołę, stajnię, garaż i tak dalej. A jeżeli powierzchnia jest mniejsza to chyba nie da pan sobie, panie pośle, wmówić, że jej właściciel ma zamiar prowadzić gospodarstwo i żyć z produkcji roślinnej – no, chyba że do roślin uprawnych zaliczymy konopie indyjskie…
Zdaję sobie sprawę, że powyższym tekstem zaprzeczam swoim liberalnym poglądom na gospodarkę i własność. Jednak do prezydenckiej decyzji o niepodpisaniu ustawy przekonałem się zobaczywszy, że potężny lobbing na jej rzecz prowadzą firmy zajmujące się energetyką wiatrową. Dowolne odrolnianie małych działek jest w ich interesie, przecież im więcej postawią wiatraków tym większe dotacje skasują z Unii Europejskiej – a ty się potem człowieku męcz z hałasem powodowanym przez turbinę sterczącą sto metrów od twojego domu. O tym, jak wyglądają procedury przydzielania im pozwoleń na budowę i ile kasy przy okazji przepływa pod stołem opowiadać chyba oraz raczej nie muszę…
Tak, ja uważam, że człowiek powinien mieć prawo zbudować na swojej ziemi co chce i żadnemu urzędasowi nic do tego. Tak powinno być, ale w normalnym kraju, w którym obowiązuje prawo a nie kolesiowsko – biznesowe układy. Najpierw, drodzy moi mili kochani rozwalić trzeba patologie, a dopiero potem myśleć o przeprowadzeniu wolnościowej reformy, która pozwoli wreszcie ludziom odetchnąć od urzędniczej kontroli i wszechwładzy.
Jakie będą dalsze losy prezydenckiego weta nie wiem – wszystko zależy od tego, kto w rozgrywce między małym i dużym pałacem zdobędzie przewagę. Pożyjemy, zobaczymy. Jedno w każdym razie jest pewne – PSL będzie próbował przekonywać płaczliwymi historyjkami w rodzaju tej przytoczonej przeze mnie, na które nabrać może się tylko idiota.
Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.