Bez kategorii
Like

Prędkość cząstek materialnych, a zmyślenia. Cz.1

10/11/2011
356 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Całe moje wzrosłe i odpowiednio wykształcone życie, zastanawiałem się nad tym, jak musiał mieć pochrzanione we łbie ten, kto wziął na smycz prędkość materii, a spuścił ze smyczy jej masę.

0


 

Dzisiaj, zachęcony przez czytelnika "kurjer", który przeczytał moje twierdzenie o tym, że cząstki materialne (a innych to przecież nie ma!) "mogą poruszać się z prędkościami większymi od prędkości światła i jest to warunek sine qua non istnienia Naszego Świata" i poprosił mnie o:

 

Proszę, by wyłożył Pan tu (na blogu) powyższe stwierdzenie metodą "łopatologii".Tak, by "przeciętny zjadacz chleba" zrozumiał znaczenie tego odkrycia.

 

http://electrino.nowyekran.pl/post/36884,komentarz-do-rezultatu-eksperymentu-gran-sasso-cern#comment_274395

 

postaram się przeanalizować ten problem i podsunąć czytelnikom do przemyślenia pewne fakty.

 

Jak już pisałem, nie mogłem zrozumieć dlaczego zatrzymano prędkość materii na granicy prędkości światła i nikt nie umiał podać mi łopatologicznego faktu uzasadniajłcego taki manewr.

 

Nie to jednak było straszne. Ciekawsza sytuacja miała miejsce z materią na długo przed osiągnięciem tej granicy. Otóż, jak to nie dziwnie zabrzmi, jakimś cudownym sposobem miałaby rosnąć jej masa.

 

"Uczeni" (biorę w cudzysłów ten termin i każdy zrozumie dlaczego) odłożyli rozum na półkę i zaczęli nas indoktrynować matematycznie, przekonując nas, że jeśli założyć niezmienniczość jednego z dwóch składowych dwuelementowego równania, to musi rosnąć drugi, gdyż nie ma uzasadnienia dla ograniczenia wielkości fizycznej będącej rozwiązaniem danego równania.

 

Oto dwa przykłady:

 

E = m*c^2

 

p = m*v

 

Na Nowym Ekranie "produkuje się" minimum jeden profesjonalny fizyk (M. Dakowski), a na salonie aż trzech (A. Jadczyk, Eine, J. Gelbard).

 

Proszę im zadać takie pytanie: W którym momencie przestaje rosnąć prędkość cząstki materialnej, a zaczyna rosnąć jej masa?

 

Ekstrapolując, już dzisiaj mogę napisać, że w odpowiedzi usłyszycie taki bełkot, który dorównuje dywagacjom J. Gelbarda na temat neutrin.

 

Przyjrzyjcie się tym dwóm równaniom. Ograniczyli prędkość materii, ale nie odważyli się ograniczyć jej energii i pędu. Stąd, i tylko stąd bierze się warunek konieczności przyrostu materii. Mechanizmu tego przyrostu nie przedstawił nikt, co jest dowodem na głupotę tego zmyślenia.

 

Wniosek jest lakoniczny: materia nigdy nie może osiągnąć prędkości światła, chociaż może osiągać nieograniczone poziomy energii.

 

NONSENS!!! Intuicyjnie zrozumiały, ale trzeba przyznać, że trudny do rozgryzienia.

 

Też miałem z tym kłopoty, aż do czasu, gdy nie zapoznałem się z poglądami prof. Bazijewa na sposób, w jaki my mierzymy temperaturę. Wszystkim polecam zapoznanie się z artykułem poświęconym temperaturze zera bezwzględnego:

 

http://electrino.pl/Forum/viewtopic.php?t=343

 

Najważniejsze tezy tego artykułu przytaczam poniżej:

 

Skala temperatur, w której za punkt odniesienia przyjmowano potrójny punkt wody, odpowiadający temperaturze 273,16 K na gazowym termometrze, dobrze spełniała swoją funkcję, aż do rozwoju fizyki niskich temperatur. W klasycznej termodynamice przyjęto, że T = 0 K = – 273,15 C jest temperaturą zera absolutnego, po osiągnięciu której powinien ustać ruch cieplny elementów struktury układu.

 

Stało się jasnym, że rzeczywistym "magazynem" energii są drgania oscylatora o wysokiej częstotliwości, a temperatura układu jest tylko sposobem pośredniego zmierzenia tej częstotliwości, bazującym na korelacji między zmianami energii i objętości układu w procesie izobarycznym.

Mówiąc inaczej, termodynamiczna temperatura jest umowną wielkością, i to aż tak umowną, że jeżeli istniałaby możliwość prostego i bezpośredniego pomiaru częstotliwości drgań oscylatorów układu, my moglibyśmy zrezygnować z jej wykorzystania we wszystkich sferach ludzkiej działalności.

 

Badając związek między temperaturą układu i częstotliwością elementów jego budowy prof. Bazijew wyprowadził dwie "nowe" wielkości termodynamiczne: stałą temperaturową i-tej substancji oraz stałą częstotliwościową i-tej substancji

 

Nietrudno zauważyć, że słowo "nowe" wzięto w cudzysłów, a przyczyna tego kryje się w tym, że ta pierwsza wielkość, to "dobrze zapomniana stara", którą wyprowadził M.Planck w 1900 r. podczas analizy równania W. Wiena po rozkładzie energii promieniowania ciała czarnego. Z tamtej pory, ta wielkość nie miała samodzielnego zastosowania ani w jednym rozdziale fizyki.

 

Dzisiaj, tej wielkości podarowano drugie urodziny. Za jej pomocą jednoznacznie można wyliczyć liczbowy związek między temperaturą układu  i częstotliwością jego oscylatorów.

 

W swoich rozważaniach, prof. Bazijew doszedł do punktu pozwalającego mu zbudować skalę temperaturową bazującą na ruchu drgającym oscylatorów dowolnego układu termodynamicznego.

 

Najbardziej zaskakujące, ale i naturalne zarazem jest to, że na skali częstotliwości brak jest ujemnych wartości, a więc nie ma przejścia przez zero skali.

 

Jeśli na matematycznej skali liczb mamy ciąg od plus nieskończoności do minus nieskończoności, to na fizycznej skali częstotliwości poniżej Ta nie ma już niczego. Tam "króluje" absolutny bezruch.

 

Taki stan bardzo często można obserwować wewnątrz otaczających nas ciał materialnych i … co wyda się najbardziej zaskakujące, ten stan istnieje również wewnątrz naszych ciał.

Tak na przykład, w elementarnym atomie – neutronie, ne elektronów i nэ elektrino ściśnięte są taką siłą, że wewnątrzneutronowe ciśnienie wynosi Pn = 7,2*10^18 Pa = 7,1*10^13 atm, przy którym jakikolwiek ruch cząsteczek nie jest możliwy!

 

Temperatura zera absolutnego panuje również wewnątrz Słońca i wszystkich gwiazd!!!

 

Nie widzimy potrzeby dowodzić, że jeżeli skala częstotliwościowa nie przechodzi przez "0", to i skala temperaturowa też nie powinna mieć tego przejścia. Jest to możliwe tylko w tym przypadku, gdy odrzucimy wszystkie sztuczne skale temperaturowe i zgodzimy się z następującym twierdzeniem: moduły częstotliwości oscylatorów dowolnego układu termodynamicznego i temperatury tego układu są sobie równe.

 

Jak widać ze skali temperaturowo-częstotliwościowej dla powietrza, skala Kelwina zakończyła się w tym momencie, gdy oscylatory powietrza mają jeszcze tyle energii, że nawet nie przyjdzie im "do głowy" zatrzymać się w bezruchu. Jak wybrnęli naukowcy? Zamiast zmienić ograniczenie wynikające ze skali Kelwina, wprowadzili minus do potęgi wartości i dzisiaj w Wikipedii każdy może zobaczyć, że najniżjszą osiągniętą temperaturą jest 450 pikokelwinów = 4,5*10^11 K

 

"Przekładam" ten fragment na łopatologiczny język.

 

Wprowadzenie temperatury zera absolutnego spowodowało, że skali temperatur ZABRONIONO (analogicznie jak z prędkościami cząstek materialnych) przekraczania punktu minimum na tej skali.

 

Kryteria tego punktu wydawały się jasne – w temperaturze zera absolutnego ustaje ruch cząstek. Jednak nikt nie zadał sobie trudu przywiązania skali temperaturowej do skali częstotliwościowej.

 

Pierwszym, który tego dokonał był prof. Bazijew. Dzięki temu dokazał, że tym samym skokom na skali częstotliwościowej nie odpowiadają takie same skoki na skali temperaturowej. Skala temperaturowa zaczęła się automytycznie logarytmować.

 

Zmieniamy termodynamiczny stan układu o te same parametry, a temperatura spada coraz mniejszymi tempemi nie mogąc osiągnąć zera absolutnego.

 

Identycznie w akceleratorach. Energia cząstek rośnie, co świuadczy o tym, że rośnie ich prędkość, ale chłopcy sobie wymyślili, że ta prędkość nie może przekroczyć określonej wielkości i dlatego mamy taki absurd, że w LHC mamy magnes działające z siłą 14 T, a prędkość zmieniła się tylko o kilka miliardowych doli sekundy.

 

Absurd!

 

W artykule D. Bazijewa; W, Mordkowicza "Prędkość cząstek w akceleratorze LHC. Wyniki pomiaru, a stan rzeczywisty" http://www.electrino.pl/Forum/viewtopic.php?t=51) pokazaliśmy kryterium testujące ten fantastycznie głupi pomysł z ograniczeniem prędkości.

 

Tym kryterium jest wytrzymałość mechaniczna materii. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że zbyt słabe uderzenie szklaną butelką o kant stołu nie zrobi jej krzywdy. Wystarczy jednak zwiększyć prędkość butelki, aż osiągnie się taki stan, w którym butelka rozleci się na części.

 

Oznacza to, że siła oddziaływująca na butelkę była większa od wytrzymałości mechanicznej butelki. I co ciekawe, siła ta była proporcjonalnie zależna od prędkości, jaką osiągnęła butelka w moment uderzenia w stół.

 

Nie ma najmniejszego powodu, żeby takie zjawisko nie mogło mieć miejsca przy dowolnej prędkości z jaką porusza się materia.

 

Analizując wytrzymałość mechaniczną protonu (nikt nie zaprzeczy, że jest to ciało kompozycyjne, tj. składające się z cząstek) udowodniliśmy, że wiązka protonów w LHC porusza się z prędkościami wiele razy większymi od prędkości światła.

 

Wszystko inne to zmyślenia.

0

waldemar.m http:/electrino.pl

Fizyka dla tych, którzy chca zrozumiec! Polityka dla tych, którzy zrozumieli!

356 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758