Prawo do naiwności
02/09/2012
424 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Nasze prawo zakazuje przemocy fizycznej, natomiast całkowicie legalne jest używanie przemocy intelektualnej.
10 lat temu na spotkaniu z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, którym wówczas był prof. Andrzej Zoll, zgłosiłem dezyderat, aby w zestawie praw człowieka znalazło się prawo do naiwności. Pan profesor zapewne, jak to często na takich spotkaniach bywa, nie do końca zrozumiał o co mi chodziło i odpowiadając, rzecz strywializował. Przedstawiając pomysł tutaj, także spodziewam się prób wyśmiania mnie, a w najlepszym przypadku ostentacyjnego milczenia przez rzesze jaśnie oświeconych cynicznych pragmatyków (zwanych potocznie lemingami), jak to często w salonowych dyskusjach bywa. Tym bardziej, że zostali oni niedawno po raz kolejny umocnieni w przekonaniu o słuszności metodologii ośmieszania jako argumentu w publicznym dyskursie przez swojego idola, który z trybuny sejmowej tak się właśnie zachował wobec posła Antoniego Macierewicza.
A rzecz jest prosta i logiczna – przynajmniej w rozumieniu mojego ścisłego umysłu.
Nasze prawo zakazuje przemocy fizycznej, natomiast całkowicie legalne jest używanie przemocy intelektualnej. Gdy osiłek poturbuje Bogu ducha winnego przechodnia, który jest fizycznym słabeuszem, organa ścigania są w prawie go zatrzymać i wymierzyć stosowną karę. Gdy jednak intelektualny osiłek, weźmy na to sprytny akwizytor jakiegoś banku, firmy telekomunikacyjnej czy innej świadczącej usługi instytucji, wykorzysta swoją przewagę i omami intelektualnego słabeusza, weźmy na to starszą emerytkę, która podpisze umowę zawierającą kruczki ukryte tak starannie, że trzeba być biegłym prawnikiem by je dostrzec – bo jej poziom naiwności jest na tyle wysoki, że nie mieści się jej w głowie iż ktoś zdolny jest do tak bezczelnego zachowania – wszystko jest w porządku.
Lejącej łzy nad utratą oszczędności życia kobiecie tłumaczy się potem, że przecież powinna zachować ostrożność, nie podejmować żadnych decyzji bez konsultacji z prawnikiem, bo wszędobylscy cwaniacy tylko czyhają, by taką ludzką naiwność wykorzystać. Przeniesienie tej argumentacji w przestrzeń przemocy fizycznej wygląda tak: jeśliś słaby fizycznie to nie łaź po ulicach, bo wszędzie grasują bandy osiłków, a jeśli już musisz wyjść to wynajmij sobie ochronę. Wątpię czy taka argumentacja wytrzymuje próbę w standardach prawnych określających rubieże funkcjonalne cywilizowanego państwa.
I tak przemoc intelektualna kwitnie sobie bez przeszkód – począwszy od reklam zawierających bzdurne, lecz przez wielu serio kupowane obietnice o możliwościach produktu, poprzez wspomniane naciąganie klientów na krystalicznie w sensie formalnym (już o to dbają świetnie wynagradzane armie inteligentnych prawników) zgodne z prawem umowy, aż po piramidalną demagogię uprawianą z fantazją przez polityków, a łykaną przez naiwny elektorat jako całkiem realny obraz ziemi obiecanej. Na to wszystko jest powszechna zgoda – oczywiście elit, czyli tej inteligentnej warstwy społeczeństwa. Bo ze strony „maluczkich” co najwyżej słychać od czasy do czasu bezradne popiskiwania: „nie uchodzi, przecież to nie uchodzi!”
Przy okazji proszę zauważyć, jaka argumentacja jest używana w stosunku do afery Amber Gold. Klientów tej firmy usiłuje się przedstawić jako bogatych cwaniaków, którzy chcieli się wzbogacić tanim kosztem ale natrafili na cwaniaka większego od nich samych – więc dobrze im tak! Trochę to przypomina stalinowską nagonkę na kułaków. Jak widać historia, choć się nie powtarza, to kołem się toczy.
Ten cwaniak to Marian P. – został osadzony w areszcie, wymiar sprawiedliwości już się sprawą zajął, zostanie osądzony, skazany i po sprawie – po co komu jakaś komisja sejmowa. Taki sygnał idzie mainstreamowymi kanałami informacyjnymi do maluczkich, bo wszak oni stanowią „mięso armatnie” elektoratu. Elity? Niech sobie myślą i piszą co im się żywnie podoba, byleby nie trafiało to na szersze wody (zatem „nie damy wam telewizji Trwam”). Cierpliwie uprawiajmy ogrody świadomości intelektualnych słabeuszy, a władza pozostanie w naszych rękach – oto jedyne „prawo do naiwności”, na jakie stać elity rządzące w warunkach demokracji.
P.S. Teraz czekam na riposty gigantów intelektualnych w stylu „Rydzyk oddaj kasę za cegiełki na stocznie” 🙂