Trudno jest w tej chwili ustalić jak to się stało, wiadomo było tylko jedno. Rodzice byli już w szkole.
Trudno jest w tej chwili ustalić jak to się stało, wiadomo było tylko jedno. Rodzice byli już w szkole. I to rodzice uczniów wszystkich klas, bo miała być wywiadówka. Pora była dość wczesna, bowiem niektóre klasy miały jeszcze lekcje. Na przykład szósta a.
Rodzice siedzieli sobie spokojnie w auli, czekali, kiedy lekcja się skończy, zakładali nogę na nogę, kiwali butami, bawili się komórkami, gadali, narzekali na szkołę, jednym słowem relaks. I nagle z rumorem otwarły się drzwi, stanęła w nich pobladła pani wicedyrektor i zakrzyknęła wielkim głosem:
– Jeden z uczniów właśnie popełnił samobójstwo!!! – po czym dodała o ton ciszej:
– Ale proszę nie wpadać w panikę. Spokój, tylko spokój!
Rodzice jednak zachowali się niedojrzale, wpadli w panikę, zaczęli się tłoczyć, krzyczeć i machać rękami. Pani wicedyrektor udało się przekazać jeszcze dwie informacje. Że uczeń żyje i że był to uczeń z szóstej a.
– Ale co się stało?!! – pytali wiedzieni ciekawością rodzice uczniów z innych klas.
– Wszedł na ławkę, otworzył okno i skoczył – wyjaśniła pani wicedyrektor i na wszelki wypadek oddaliła się strategicznie. Rodzice uczniów szóstej a jęknęli w głos i runęli za nią.
Okazało się, że klasa, w której doszło do owego straszliwego incydentu jest na parterze.
– Pewno gówniarz spadł łbem na trawnik – zgrzytał zębami tata Grubego Maćka.
– Przecież to tak zwany wysoki parter! Tam jest suterena i taka fosa! Wyłożona płytkami! – popisywał się wiedzą ojciec okularnika, aż ktoś mu zwrócił uwagę, że to niestosowne.
Pod drzwiami klasy powitała ich wychowawczyni szóstej a. Rozpoznali ją po ubraniu, bo twarz miała bladą jak ściana.
– Nic się nie stało proszę państwa – powiedziała drżącym głosem.
– Jak to nic?! – zakrzyknęli rodzice. – A ławka, okno, skok!? Pewno jego zwłoki walają się gdzieś na trawie.
– Po pierwsze on nie zginął – wyjaśniła trochę pewniejszym głosem polonistka. – A po drugie, on nie skoczył na zewnątrz, tylko do wewnątrz.
– On??? To kto to był???
Młoda pani od polskiego wyjaśniła, że był to okularnik z trzeciej ławki.
– Mój syneczek!!! – ryknęła mama okularnika, znana z tego, ze zawsze na wywiadówkach ciepło się wypowiadała o aborcji. Wpadła do klasy prawie wyłamując drzwi. A w klasie, grzecznie w ławkach siedziała szósta a. Wszyscy byli na swoich miejscach. Nawet okularnik z trzeciej ławki.
– Mówcie zaraz jak to było!!! – krzyknęli rodzice do swoich pociech, oprócz okularnika, który i tak odpowiedzieć by nie mógł, bo był zakneblowany uściskiem matczynym.
– Wszedł na ławkę – poinformowała oskarżycielskim tonem dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza.
– Chciał otworzyć okno – dodał Sajmon, uczeń na wózku.
– Ale ta nędzna fiucina oczywiście nie dała rady i jeszcze się ławka zachwiała – machnął z lekceważeniem ręką Gruby Maciek.
– No i żeby się nie wywalić, to skoczył – zakończył Łukaszek.
– Z okna?!!! – krzyknęli rodzice.
– Z ławki. Na podłogę – wyjaśnił okularnik. – Ale się poślizgnąłem i walnąłem w kolano. Boli jak cholera…
Rodzice odetchnęli z ulgą i zaraz zaczęli znowu krzyczeć. Że to skandal, żeby w szkole dochodziło do samobójstw.
– Jakich samobójstw? – zdziwiła się młoda pani od polskiego.
– To cud, że on żyje! – oburzyła się mama okularnika. – Ja wam…! Ja was…!
Odwróciła się i poszła ciągnąc syna za rękę. Wybuchła straszna awantura. Rodzice krzyczeli na grono pedagogiczne, grono krzyczało na uczniów. Okularnikowi w sumie nic się nie stało. Kompres i następnego dnia mógł znowu przyjść do szkoły.
Dopiero wieczorem Łukaszek i jego rodzice wrócili do domu. Oczywiście relacja o prawie samobójstwie okularnika wywołała spore poruszenie.
Dziadek Łukaszka wziął arkusz kartonu, rozrysował sobie klasę i usiłował odtworzyć gdzie kto siedział w czasie incydentu. Oczywiście nic mu się nie zgadzało, a w momencie, w którym doszedł do tego, że miał na planszy jednocześnie dwóch Grubych Maćków, stwierdził, że rozwiązanie może być tylko jedno. Maskirowka!
– Dziwne to wszystko – stwierdził dziadek Łukaszka. – Tyle komórek w klasie, jeden wchodzi na ławkę, chce się rzucać z okna…
– Chciał je otworzyć! – wtrącił Łukaszek.
– …ja wiem lepiej, chciał się rzucić z okna, i co? I nikt tego nie filmuje? Podejrzane! Ustawione!
– Nakręciliśmy filmy! – bronił się Łukaszek. – Tuż po!
I pokazał na swojej komórce filmik. Widać było wrzeszczącego okularnika tarzającego się po podłodze i trzymającego się za kolano. Widać też było innych uczniów, którzy beznamiętnie podchodzili i filmowali okularnika.
– Ha! – krzyknął triumfalnie dziadek. – Niedoszły samobójca prawie kona, a oni co? Oni nic! Nikt mu nie pomaga, tylko wszyscy sobie podchodzą i filmują jakby nigdy nic! Nawet dzieci nie są tak okrutne! Podejrzane! Ustawione!
Babcia Łukaszka, kiedy stwierdziła, że to nie dotyczy jej wnuka, bez żalu porzuciła temat i poszła do kuchni gotować obiad.
Siostra Łukaszka zasiadła przed komputerem i jedząc budyń pisała na fejsie relację z prawie pierwszej ręki o tym co się stało. "OkÓlArN1K żÓcIł SiEm Z oKnA!!!!1111"
Tata Łukaszka powiedział tylko tyle:
– Nie wiem, który z was to wymyślił, ale gratuluję.
– Czego??? – chciała wiedzieć mama Łukaszka.
– Jednak nie było dzisiaj wywiadówki.
– Oj, ty… – pokiwała głową mama Łukaszka. – Ty myślisz, że z powodu jakiejś wywiadówki jedno z tych dzieci ryzykowałoby własne zdrowie? I życie?!
Po czym mama Łukaszka stwierdziła, że jej dziecko musi odpocząć…
– Ale ja nie chcę! – protestował nadaremno Łukaszek.
…i żadnego internetu już dzisiaj…
– Ale mi nic nie jest!
…za to na pewno jest zmęczone i już musi iść spać…
– Wcale, że nie!
…ale najpierw mama poczyta mu przed snem bajki.
– Sram na bajki! Jestem dorosły! Nie chcę!
I mama Łukaszka poczytała mu przed snem bajkę z biblioteczki "Wiodącego Tytułu Prasowego". Tytuł brzmiał: "O Królewiczu Śnieżku i siedmiu Antyfaszystach".
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!