Wczoraj oglądałem film Grzegorza Brauna pod tytułem „Towarzysz generał”. W filmie tym śp. Paweł Wieczorkiewicz opowiadał o tym jak straszną i bezwzględną instytucją była informacja wojskowa.
Im więcej oglądam demaskatorskich filmów poświęconych potwornościom komunizmu, im częściej słucham prawicowych historyków opisujących przeszłość, z tą charakterystczną intonacją im uważniej przyglądam się różnym „naszym” wizytującym domy kultury i remizy na prowincji, tym bardziej przekonuję się, że sprawy, którymi się najbardziej interesuję, stoją bardzo słabo.
Wczoraj na przykład oglądałem film Grzegorza Brauna pod tytułem „Towarzysz generał”. W filmie tym śp. Paweł Wieczorkiewicz opowiadał o tym jak straszną i bezwzględną instytucją była informacja wojskowa. Opowiadał i uśmiechał się przy tym tak, jakby miał do przekazania publiczności jakąś bajkę o żelaznym wilku, jakąś historię z czasów odległych i minionych. Był przy tym spokojny i godny, ale ciągle się uśmiechał. Tak jak starsi chłopcy, którzy byli w wojsku i dostali tam porządnie w dupę opowiadają młodziakom o tym co przeżyli uśmiechając się znacząco. Gontarczyk w tym filmie też się uśmiecha, ale inaczej, choć widać, że on również jest podekscytowany tymi rewelacjami, które odkrył. Normalnie, z mojego punktu widzenia oczywiście, bo są także inne punkty, zachowywał się tam jedynie John Lenczowski i Bogdan Musiał. Nawet biograf generała pan o nazwisku zdaje się Leski, ale nie pamiętam tego dokładnie, miał w twarzy coś dziwnego. Co takiego spytacie? Nie wiem dokładnie. Pewnie jakiś syndrom. Być może jest to syndrom sztokholmski, ale pewien nie jestem. Lenczowski, który urodził się i mieszka w Stanach, potrafi jakoś uniknąć fascynacji potwornością i potrafi odnieść się do niej z obrzydzeniem człowieka zdrowego. Inni z wyjątkiem Musiała, który po prostu Jaruzelskiego nienawidzi, nie uniknęli tego dziwnego zmiękczenia, tego dziwnego zainteresowania złem. Oni po prostu zdecydowali się na to by odpowiedzieć na pewne pytania, które zostały im zadane przez kogoś kto przybył z bardzo daleka, kogoś kogo Toyah nazywa Tym Który Nigdy Nie Omija Żadnej Okazji. Nie musieli tego robić o pewne, ale jednak zrobili. Odpowiedzieli na pytanie, tak samo jak odpowiada na nie Paweł Zyzak pisząc na okładce swojej książki „Paweł Zyzak, gorszy niż faszysta”.
Ja nie mam zbyt dobrego warsztatu, który ułatwiłby mi wyjaśnienie tej, jakże delikatnej sprawy, która mnie od wczoraj dręczy, ale jednak spróbuję. Ten serial, który oglądamy przed naszymi oczami puszczany jest w czasie rzeczywistym i jest to serial poważny. Nie ma tu miejsca na ironię i dwuznaczności. Myślę, że to jest w naszym pojedynku najważniejsze – unikanie dwuznaczności i wieloznaczności. Nie ma też miejsca na żarty. Ja się przekonują o tym codziennie kiedy słyszę doniesienia o kolejnym ulicznym marszu, o kolejnej demonstracji spontanicznie wywołanej przez zdeterminowanych ludzi. Te dwuznaczności, ta ironia, te zdystansowane wypowiedzi, ten język jakże atrakcyjny i malowniczy jest nam zaś proponowany. Po prostu – proponowany. Bo nie wierzę, że Zyzak, człowiek który napisał demaskatorską książkę o Wałęsie, wymyślił sam tytuł swojej nowej książki. Jeśli zaś to zrobił, to znaczy, że coś się dzieje złego ze sposobem w jaki postrzega on rzeczywistość. Myślę, że czas atrakcyjnych tytułów kojarzących się ze złem i sugerujących czytanie ich a rebours minął. Tak samo jak minął czas kabaretów i samotnych komików bawiących publiczność błyskotliwymi monologami. Nadchodzi czas zawodowych kłamców, prowokatorów i kaznodziejów. I wszystko będzie śmiertelnie poważne.
Po filmie było spotkanie z Jadwigą Chmielowską, działaczką Solidarności i z jakimś panem z Solidarności Walczącej. Pani Chmielowska w pewnym momencie powiedziała coś takiego (cytat niedokładny): strajki roku 1980 były prowokacją wojskówki, która szukała pretekstu do tego, by zamienić Gierka na Kanię. Potem zaś nastąpiła potoczysta opowieść o tym, że działacze S bronili się przed prowokatorami jak mogli oraz o tym, że Solidarność to była walka o wolną Polskę, a nie ruch związkowy. Było także o tym, że Gwiazdowie niepotrzebnie zlekceważyli Wałęsę i oddali Borusewiczowie kasetę z nagraniem, na którym Wałęsa przyznaje się, że donosił. I w ogóle dużo było o prowokatorach i obronie przed nimi.
Ja może jestem za młody, żeby cokolwiek rozumieć, ale skoro mamy do czynienia z potężną prowokacją, skoro mamy do czynienia ze zdemaskowanym agentem, skoro mamy do czynienia z przejmowaniem miliony wartego sprzętu drukarskiego przez ludzi Kuronia i Michnika, skoro mamy świadomość tego wszystkiego, to na co liczymy? To jest dla mnie bardzo ważne. Pani Jadwiga nie wyjaśniła tej kwestii, bo w ogóle trudno było przerwać jej potoczystą wymowę. O zadawaniu pytań mogliśmy zapomnieć.
W tym jej przemówieniu rzucała się w oczy jedna ważna rzecz – nie było właściwie komunikacji pomiędzy regionami. Były niby te solidarnościowe strajki, ale to wszystko. Nie wiem po co ci ludzie spotykali się, o czym gadali, ale spotykali się i gadali. O wszystkim jak przypuszczam, tylko nie o sprawach najważniejszych. Myślę nawet, że uśmiechali się do siebie ze zrozumieniem przeczuwając aresztowania, o których zresztą zostali poinformowani, zupełnie tak samo jak Paweł Wieczorkiewicz na wspomnienie metod działania informacji wojskowej. Nie rozumiem tego i nie akceptuję, bo to oznacza akceptację klęski i podporządkowania się. Nie inaczej. Zrozumieć znaczy przebaczyć jak mówią zdradzane kobiety w wodewilach. A ci którzy się uśmiechają już wszystko zrozumieli. I mogą zrozumieć jeszcze więcej. I w ogóle zrozumienie jest głównym celem ich istnienia na tej ziemi.
Trochę chaotyczny ten dzisiejszy tekst, ale inny być nie może. Świat nasz, świat który ukształtował wszystkie nasze wyobrażenia to płaska jak naleśnik Ziemia, epoki przedkopernikańskiej, na której bój śmiertelny toczy dobro ze złem. I my w tym uczestniczymy. I nic w tej rozgrywce nie jest proste, choć proste się wydaje. I kiedy zdaje nam się, że już, już zwyciężamy przychodzi facet i mówi – chłopaki, Ziemia jest kulą, wszystko działa inaczej. I my w to wierzymy. A potem znowu mamy wątpliwości i znowu walczymy i kiedy wydaje nam się, że już, już i zwyciężymy, przychodzi inny i mówi – chłopaki, nie kulą tylką spłaszczoną na szczytach geodą. I zabawa zaczyna się od początku. I wczoraj znowu tak było. A pan z Solidarności Walczącej powiedział, że nauczył się patriotyzmu za komuny, na filmach takich jak „Hubal” i inne podobne. I może w naszych biednych nie przyzwyczajonych do różnych subtelnych rozróżnień, uszach zabrzmi to jak herezja, ale tak to było – takie zdanie nam rzucił. Nic nie zmyślam. Tak nam ów człowiek powiedział. Nam publiczności przybyłej tłumnie na film Grzegorza Brauna pod tytułem „Towarzysz generał”. I był w tym swoim otwarciu i zrozumieniu bardzo, powiem wam wiarygodny.
I powiem wiam coś jeszcze na koniec – nie idźcie na ten marsz. I choć przez chwilę uwierzcie w to, że Ziemia jest płaska.
Od poniedziałku moje książki będzie można kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. Cały czas zaś są one dostępne na stronie www.coryllus.pl. Zapraszam.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy