Pokłócili się dwaj górale… w sumie to o dupę Maryny, ale jak już się pokłócili, to wielkość ze słów ciupagi im oddać drugiemu honoru nie dała… jako dwie bandy ze sobą się teraz potykać będą do końca świata i blogór samiusieńkich…
Pokłócili się dwaj górale… w sumie to o dupę Maryny, ale jak już się pokłócili, to wielkość ze słów ciupagi im oddać drugiemu honoru nie dała… jako dwie bandy ze sobą się teraz potykać będą do końca świata i blogór samiusieńkich… a panowie zaborcom usłużni tylko jako diabli się z tego radują… bo gdzie naród skłócony tam porządek skostniały niczym nie zagrożony… pokłócili się dwaj górale o to, którego ego większe i jakie komu echo należną cześć w blogórach oddaje… kto harnasiem większym się zwać winien i kogo słuchać bez sprzeciwu reszcie wedle zwyczaju stoi… kto prawo jako jedyny do dupy Maryny ma większe, i nie ważne, że ta na razie niczem dziewka służebna i niewolna stoi… ale za to romansować z nią tylko jednemu z bandy przystoi… bo inaczej każden po trochu a żaden we pełni z dupą Maryny zadawać się miał prawo będzie… a Maryna to piękna i dumna panna… i nie ważne, że niewolna i służebna chwilowo… wojska zaborcze opadną jak woda po powodzi, a usłużni panowie bez obcego wsparcia przed zbójnikami janosikowymi w rajstopach samych zbiegać ze włości bedą niechybnie… a wtedy warto będzie mieć dupę Maryny na wyłączność… oj jaki piękny romans to dla potomnych będzie… oj będzie o czym pisać i przy ogniu we karczmach opowiadać… ale jak za dużo zalotników to i panna Maryna pierdołami się zajmować będzie zamiast o pryncypiach ino myśleć… pokłócili się dwaj górale, co sie harnasiami już widzieli dla zbójników gromady… a jak się pokłócili to i we gniewie jęzorami chlapać obrzydliwie zaczeli… i kto teraz dojdzie, który którego od sługusów zaborcy pierwszy wypomniał… a może tylko sugestię zapodał niejasną, a reszta zbójników zbójeckim prawem blogór wraz z echem niejasnym zapodane za pewnik wzieła… a każden to sobie po swojemu dopowiedział i smród się wielki unosić począł… to mu drugi młodszy i mniej cwany w zapalczywości pochodzenie we służbie pańskiej niejasne wypomniał… a potem to już na oślep stronnicy pomyjami się pooblewali niczym w bajzlu na zaborców dworze opodal stolicy najgorszym… lepiej było mordy nie otwierać, ale jak się raz chlapnęło i się chce udawać, że się panisko wielkie jest i we świecie bywałe, to ustąpić nie można… co by insze zbójniki za słabowitego harnasia nie poczytali… pokłócili się dwaj górale… i żaden do kłotni rozpoczęcia się nie poczuwa… a we pańskim dworze usłużnych szlachetek, co zaborcom się przymilali, ryczą ze śmiechu opasłe świńskie ryje, że się bydło samo wytłucze zapatrzone w dupę Maryny, co im samą Marynę przesłoniła… I tylko nadzieja kiełkuje nieśmiało, że to tylko o dupę Maryny poszło, a nie że jeden lub drugi prawdę najświętszą nieopatrznie wychlapał… bo to marnie by na łąki ukwiecone i szczyty strzeliste we niebo dumnie wpatrzone prorokowało… a w przydrożnej kapliczce wtedy nawet korony cierniowej nie stanie… o jabłku i berle nie mówiąc.
***
P.s: więc ja ciągle mam nadzieję, że te dwa harnasie się pokłocili z ego przerostu i górskiego echa nadmiernego pragnienia… ale ja to tylko w blogórach przejazdem i od niedawna bywaty… co mnie tam wiedzieć.
i kim jest ten świstak, co korzyści ze kłótni w sreberka zawija…
Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.